Niektórzy sądzą, że mój brak potomstwa jest skrajnym egoizmem, bo wybieram wolność zamiast odpowiedzialności. Nie, jest czymś zupełnie odwrotnym. Będąc świadoma swojej psychiki, problemów i niepoukładania w życiu nie chciałabym zafundować mojemu dziecku rollercoastera. Pogubienia. Poszukiwania. Życiowego cierpienia i innych dylematów. Moja mama mówi, że dzieci chowa się dla świata. I to jedyne słuszne podejście. Niestety tak wiele ludzi wychowuje je dla siebie, dokonując w ich głowach spustoszenia, które rzutuje na całe życie.
Ostatnio gdzieś przeczytałam, że są kobiety, które nie mają szczęścia w miłości. I rozśmieszyło mnie to do łez. Bo nie ma czegoś takiego, jak brak szczęścia w miłości i trafianie na samych złych partnerów. Owszem na przypadek można zrzucić wybór raz, no maksimum dwa jak ktoś ma wielkiego pecha. Ale 22 to już nie bardzo. Te wybory są pokłosiem tego, co zaszło w umysłach małych dziewczynek i jakie schematy mają nieprzepracowane, że ciągle je powielają.
Widzicie, bardzo łatwo jest sprawić w początkowych etapach rozwoju, żeby dziecko nie umarło z głodu i nie zabiło się przy byle okazji. Bardzo trudno jednak, żeby wyrosło na szczęśliwego, świadomego człowieka. Wielu tych rodziców popełnia błędy nieświadomie, bo jak znaleźć złoty środek i skąd wiadomo, co będzie dobre? Np. obecny, świadomy ojciec, który spędza mnóstwo czasu ze swoją córką może sprawić, że wyrośnie na pewną siebie i swojej wartości kobietę, która znajdzie świetnego faceta. Ale może też wyrosnąć na kobietę, która nigdy nie ułoży sobie życia, bo każdego będzie porównywać do ojca i żaden nie będzie mu dorastał do pięt.
Relacja ojca z córką i matki z synem rzutują na całe życie dzieci i ich dorosłe wybory. Sama nie wiem, która z nich potrafi być bardziej toksyczna. Chyba jednak ta druga. Bardzo często się zdarza, że kobieta po osiągnięciu celu, jakim jest dziecko przenosi całą swoją uwagę na potomstwo. Albo gdy matka ma na tyle silną osobowość, a ojciec na tyle słabą, że dominuje związek i syna, obdarzając go miłością toksyczną i stawiając na piedestale, a wychowanie bożka traktując jako sens istnienia. Jej syn jest najpiękniejszy, najlepszy i zasługuje na wszystko. Także na idealną partnerkę. Toksyczna matka jednak nie jest w stanie wyobrazić sobie, że kiedyś przyjdzie inna kobieta i zabierze jej ukochanego syna. Nie może pojąć, że nie będzie w jego życiu najważniejsza. I świadomie lub nie bojkotuje wszystkie wybory dorosłego mężczyzny. Bo przecież żadna nie będzie dla niego dość dobra prawda? Żadna, oprócz niej…
A jeśli się jakaś trafi, nie jest w stanie nieustannie rywalizować o względy swojego partnera z jego matką. Bo toksyczna matka zrobi wszystko, żeby to jej poświęcał więcej uwagi. I ten mężczyzna nieustannie stawiany jest przed dokonywaniem wyboru – albo matka albo partnerka.
W zdrowej relacji matka wychowa syna tak, żeby był wrażliwy na wszystkie aspekty kobiecości. Opowie mu, co jest dla kobiet ważne. Nauczy szacunku. Sprawi, że kobieta, którą on spotka na swojej drodze będzie kochana dobrą miłością i nigdy nie będzie jej rywalką.
Relacja ojca z córką też nie należy do najłatwiejszych. Tata to pierwszy mężczyzna z którym ma kontakt i całą wiedze o nich córka wyniesie właśnie z obserwacji jego zachowań. Bardzo często ojcowie traktują małe dziewczynki jak księżniczki, bo są takie urocze z tymi swoimi kitkami, sukienkami i tupaniem nóżką. Niestety małe, urocze dziewczynki, zamieniają się w małe, nieurocze kobietki. Z pierwszym okresem, krągłymi biodrami i małymi cyckami. I jak tu sobie z tym poradzić? Nie bardzo wiadomo, bo niby instrukcje obsługi kobiety zna się na pamięć. Ale to córka. Inny rodzaj kobiety. Nie można jej wtedy odtrącić, bo będzie miała problem z akceptacją siebie i swojej seksualności. Poczuje, że coś z nią nie tak, skoro nagle zaczęła się zmieniać, a ojciec traktuje ją inaczej. Pojawiają się też pierwsze miłości i podobnie jak w relacji syna z matką nie wolno dojrzewającej nastolatce zakodować nieodpowiednich zachowań. Nie wolno mówić, ze nikt nie będzie wystarczająco dobry, bo zasługuje na księcia z bajki. Bo ona rośnie z tymi wyobrażeniami, a wiadomo, że książąt ostatnio jak na lekarstwo i nawet Harry się ohajtał.
Jeśli wasze dzieci przez większość życia nie potrafią znaleźć odpowiedniego partnera, to może popełniliście lub popełniacie nadal jakieś błędy. Może chcecie dla nich jak najlepiej, ale jednocześnie nie potraficie, robiąc im krzywdę. Może kochacie za bardzo, chcąc je za wszelką cenę zatrzymać przy sobie. Jednocześnie zapominając, że one powinny mieć swoje życie, swoje domy, swoje sprawy. Fakt przekazania genów i urodzenia dziecka nie powoduje, że staje się ono waszą własnością.
Od pierwszego spojrzenia na świat dziecko jest jak twardy dysk, który zapisujecie wg własnych odczuć czy intuicji. Pokazując czym jest świat i relacje z ludźmi. I ucząc czym jest miłość. Nigdy jednak nie róbcie tego według własnych potrzeb. Bo możecie spowodować nieodwracalny błąd systemu. I co z tego, że przekazaliście geny. Jak one będą do końca życia nieszczęśliwe.