Sylwester i nowy rok to czas podsumowań. To czas robienia rachunków sumienia, myślenia o tym co było złe i co było dobre. To czas wspomnień. Tęsknot. To czas powrotów do historii i zastanawiania się, dlaczego nie wyszły. I czy innego dnia w innym czasie albo innej rzeczywistości mogłyby wyjść. To czas dzwonienia do swoich byłych.
W sumie życzenia noworoczne od byłych mogłyby się zaczynać tak – wszystkiego najlepszego i pamiętaj, że złamałaś mi życie. Abo szczęśliwego nowego roku, za wszystko co mam w sobie dziękuje Tobie…
Są takie telefony, które powinny zostać głuche. Są takie życzenia, które powinny zostać niewypowiedziane. Są takie historie, które powinny zostać zamknięte. Są tacy ludzie, którym powinniśmy pozwolić odejść…
Ludziom trzeba pozwolić odejść. Trzeba im pozwolić wrócić do momentu, z którego się ich zabrało. Do świata z którego przyszli. Można ich uczynić lepszymi, niż byli. Albo innymi. Ale trzeba ich puścić wolno. Uwolnić od naszych fantazji. Niewypowiedzianych słów. Nieuczynionych gestów. Od naszego egoizmu. Za każdym razem, gdy za nimi zatęsknimy. Za każdym razem, gdy zatęsknimy za momentem. Za emocją. Za każdym razem, gdy poczujemy się źle. Gdy coś nam nie wyjdzie. Gdy rozdziera nas wewnętrzny smutek. Za każdym razem, gdy poczujemy pragnienie przejrzenia się w cudzych oczach. Za każdym razem, kiedy będziemy szukali aprobaty dla swojego ja. Akceptacji swoich czynów. Za każdym razem, gdy pomyślimy, że nie kochaliśmy, a mogliśmy. Za każdym razem, kiedy zapragniemy być kochani…
Trzeba pozwolić sobie odejść. Trzeba zgasić w sobie tę wewnętrzną potrzebę kontaktu z przeszłością. Wracania, do naszych momentów, które w innym czasie i innym miejscu już by się nie zdarzyły. Trzeba sobie pozwolić znowu czuć i nie pozwolić na to, żeby ktoś niszczył ci życie. Trzeba zaznać ukojenia. Trzeba pobyć z samym sobą, żeby przepracować to, co się wydarzyło, a potem powiedzieć dosyć. Już wystarczy. I zacząć nową historię. Nowego siebie. Może nie lepszego ani gorszego. Innego.
Ludziom trzeba pozwolić odejść i wykasować to, co było z naszego życia, po to, żeby w sylwestra trzęsącymi się rękoma nie odbierać telefonów od ludzi, którzy nie chcą, żebyśmy odeszli. Trzymanie kogoś na emocjonalnej uwięzi jest największym skurwysyństwem, jakie możemy komuś zrobić. Nie zdrada. Nie oglądanie cudzych cipek i wkładanie cudzych kutasów do ust.
Dawanie nadziei.
Że kiedyś gdzieś może coś się wydarzy.
Dawanie nadziei powoduje, że druga strona nigdy nie ułoży sobie życia. Nie pozwoli sobie na to, żeby czuć i kochać. Żeby być. Tu. Albo tam. Cały czas jest się pomiędzy. Dawanie nadziei powoduje, że jest się wciąż i wciąż tylko dla tej drugiej strony. Kiedy zawoła. Kiedy poprosi. Kiedy zadzwoni. Kiedy będzie jej smutno, bo ktoś jej nie chciał i przypomni sobie, że przecież chciałeś ją ty. I zadzwonisz wtedy z życzeniami. Albo zapytać po prostu co słychać…
I rozpieprzysz jej cały świat.
Po prostu tego nie rób.