Wychodzę na balkon.
Zapalam papierosa i spoglądam na senne miasto pełne samotności. Dryfujące zbiory ludzi, których czasem samotności się zazębią, żeby za chwilę pobiec w swoim kierunku.
Zagubieni homo sapiens na mapie chcę, czuję, pragnę, mogę, powinienem. Samotni bez siebie. Samotni ze sobą…
Lubię wyrazy, które mam pod powiekami.
Lubię świat, który mogę zachłannie podglądać.
I opisywać wyrazami. Chcesz zajrzeć?
Lubisz to, co tworzę? Możesz postawić mi wirtualną kawę:)