Ten tekst powinien powstać już dawno, ale zawsze wydawało mi się, że kogoś urażę, komuś będzie smutno, a w ogóle to nie ma sensu, bo o seksie się nie mówi. Otóż odnoszę wrażenie, że są panowie, którzy boją się cipek. Ba, oni ich nawet nie lubią. Traktują je jako środek do osiągnięcia celu, czyli ich orgazmu, ewentualnie pole na którym on samiec może się sprawdzić i zafundować nam orgazm życia. Ale nie patrzą na nie jak na piękny przedmiot pożądania, pieszcząc z namaszczeniem, dlatego, że to lubią.
Miałam sporo facetów i spokojnie mogę powiedzieć, że tylko kilku było fanami cipki w rzeczywistości. Nie traktując jej jako bazy, którą trzeba odhaczyć, żeby przejść do grubszego działania. Nie podchodząc do tematu zadaniowo, czyli ja muszę ci dać orgazm, bo inaczej jestem beznadziejnym facetem. Mało jest takich, których ten organ naprawdę bawi, sprawdzając jego możliwości i przejmując kontrolę nad ciałem i mózgiem kobiety.
Czasem sobie myślę, że faceci to w ogóle mają łatwiej, bo oni po ściągnięciu majtek z dumnie wypiętą erekcją w naszą stronę sugerują, żebyśmy od razu brały się do dzieła. A przecież my nie siadamy wam na dzień dobry na twarz (chociaż w sumie no właśnie dlaczego nie?:). Ok, rozumiem, że wasz organ jest wystający i sam zachęca do pieszczot, ale nasz organ nie służy tylko i wyłącznie do tego, żeby wam zrobić dobrze.
Myślę, że niektórzy faceci mają zapisany w genach egoizm. Do tego część kobiet w pewnym wieku wstydzi się mówić o swoich potrzebach, panom często jest łatwiej powiedzieć weź do buzi i wydaje się to dla nich bardziej oczywiste niż komunikat od laski – wyliż mnie. Pomijam zagłębianie się w meandry kobiecego ciała. A gdy nie miałam orgazmu faceci nie myśleli nad tym, że może za słabo się starali, tylko że to ja się nie postarałam albo byłam zbyt rozkojarzona. Zdarzali się i tacy, których moja przyjemność w ogóle nie obchodziła, to trochę tak jakby się masturbować żywą kobietą.
Poza tym należy pamiętać, że my często rozgrzewamy się o wiele dłużej. I jeśli uznajecie, że minuta lizania cipki przed jest wystarczającą grą wstępną to podpowiadam – nie nie jest. Nie lubicie lizać? Nic straconego – macie palce. Są zabawki za pomocą których możecie sprawić partnerce przyjemność albo doprowadzić ją do szczytu rozkoszy. Ja rozumiem, że się nasłuchaliście o vagina dentata, ale serio cipka nie pożre wam palców ani języka, tak jak nie pożera waszego kutasa.
Pomijam fakt, że mało kto stosuje zasadę, która w związku z długą rozgrzewką i inną fizjologią powinna obowiązywać zawsze i wszędzie. Ladies first! Bardzo często kobiety nie przeżywają orgazmu, bo są po prostu na niego niegotowe! Niewystarczająco rozgrzane. Ten koniuszek, który widzicie to wierzchołek góry lodowej, a tak naprawdę żołądź łechtaczki, która może mieć nawet 15 cm. A sam organ jest ukryty głęboko w ciele, gdzie dwie jego odnogi rozciągają się po obu stronach waginy. Wiecie, że dopiero w 1998 roku australijska urolog Helen O’Connel precyzyjnie zbadała i opisała budowę łechtaczki? Wcześniej to było błądzenie we mgle. Dziś już wiemy, że nie ma dwóch rodzajów orgazmów, jest jeden, który zależny jest właśnie od stopnia podniecenia i odpowiedniej stymulacji.
Oglądając lesbijskie porno jestem pełna podziwu dla pań i sztuczek, których potrafią użyć, żeby ich seks był satysfakcjonujący. Poza tym tam naprawdę widać fascynację cipką jako zmysłowym i pięknym elementem ciała kobiety, a nie stacją dokującą dla penisa.
***
Strach męskiej populacji przed waginą sięga setek lat wstecz. Dla Platona wagina to wierzgające zwierzę. Da Vinci pomija ją w swoich szkicach. Do 1948 roku jest wymazywana z podręczników medycyny!!!
W pierwszych podręcznikach medycyny w tym m.in. Platona macica okazuje się przerażającą bestią, która nie waha się wyrazić niezadowolenia, gdy nie dostanie tego, czego sobie życzy. To dziwaczne zwierzę jest wędrownym narządem, który ze złośliwą satysfakcją przemieszcza się po ciele siejąc zamęt. Sposobem na nie ma być jak najczęstsze zachodzenie w ciążę, dzięki czemu zwierzę ma mieć zajęcie.
W 1486 roku niemiecki dominikanin Heinrich Krammer publikuje książkę Młot na czarownice, za sprawą której we Francji, Włoszech, Hiszpanii i Niderlandach na stos wysłano tysiące kobiet. Na ponad 600 stronach opisuje jak ścigać i karać heretyczki, które wyróżniają się swoją rozwiązłością. Mają m.in. nienasyconą pochwę i pokładają się z demonami.
Palono na stosie również kobiety, które w poszukiwaniu rozkoszy same zaczęły się zaspokajać. To największa obawa mężczyzn – że nie będą potrzebni!
Kobiece narządy płciowe nie budzą zachwytu i zainteresowania samego mistrza pędzla – Leonarda da Vinci. Jego zdaniem są tak ohydne, że gdyby nie piękno twarzy, uroda stroju i obyczajność, rodzaj ludzki przepadłby z kretesem. Wielki mistrz mężczyzn rysuje z pasją i oddaniem każdemu detalowi, kobiety malując jednak niechętnie, przedstawiając samą ziejącą otchłań bez łechtaczki i warg sromowych.
W XVII wieku sen z powiek mężczyznom na wszystkich kontynentach spędza zdolność kobiet do dawania życia oraz chęć ich podporządkowania sobie. W różnych miejscach pojawiają się pasy cnoty jako mechanizm broniący mężczyzn przed zdradami i rozwiązłością kobiet. Romantyczny wzorzec wierności kochanków jest jednak dla wielu kobiet kajdanami i istnym narzędziem tortur. Za przykład posłużyć może niejaka Pani Nimmes, której mąż osłania części intymne pantalonami pokrytymi siatką z drutów mosiężnych połączonych szwami, na to nakłada lak a dostępu broni dodatkowy zamek. Pasy, które wrzynają się w ciało utrudniają kobietom funkcjonowanie oraz dbanie o higienę.
Libertynizm u mężczyzn jest przywilejem, u kobiety chorobą. Te, które zostały przez nią dotknięte, cierpią na tzw. „wściekliznę macicy”. Na początku XIX w na każdym kroku podkreśla się rozrodczą wartość kobiet, zupełnie jednak bagatelizując ich rozkosz i uważając za zboczenie. Do rozkoszy nadal prawo ma mężczyzna. Niedawno odkryta łechtaczka staje się dla wielu źródłem cierpień, a mężczyźni łatwo znajdują w niej winowajcę wszystkich kobiecych chorób – w tym popularną w tamtych czasach histerię czy melancholię. Anglik Isaac Baker Brown namiętnie wprowadza zabieg amputacji łechtaczki, klitoridektomia popularyzuje się także w USA.*
Gdy pierwszy raz opublikowałam ten tekst kilka lat temu nie obyło się bez komentarzy kobiet, które raczyły mnie „zdemoralizowaną” pouczać, że jak uprawiam z kimś tylko seks bez związku to sama jestem sobie winna, bo nie mam prawa oczekiwać jakiegokolwiek zainteresowania swoim narządem. Myślę, że takie podejście wynika z myślenia, że seks jest po to, żeby zaspokoić facetów. Nie potrafimy mówić o swoich potrzebach. Nie potrafimy pokazywać, gdzie i jak nas dotykać. A wciąż jeszcze najlepszą metodą, zamiast przyjrzeć się sobie, jest zawstydzanie innych za to, że otwarcie mówią co robią i co lubią.
*wszystkie ciekawostki pochodzą z książki Diane Ducret Zakazane ciało, którą gorąco polecam. O historii męskiej obsesji waginą i jak to wpłynęło na nas od zarania dziejów. Znajdziecie ją tu, gorąco polecam!