fbpx

I ślubuję Ci nie dotykać się i nie oglądać porno

przez Anna Ulatowska

Wiele lat temu, gdy przyłapałam jednego z moich byłych partnerów na oglądaniu porno fakt ten złamał mi serce. Wydawało mi się, że jak to to ja mu już nie wystarczam? To on mnie nie kocha? A może coś ze mną nie tak, że potrzebuje oglądać filmy z innymi kobietami albo się masturbować? Dziś już rozumiem, że seksualność mojego partnera nie jest moją własnością i może ją realizować na wiele sposobów. Czym innym jest seks partnerski a czym innym seks solo, który może być równie przyjemny i zaspokajać inne obszary. I nie jest przeciwko mnie!

Wiem, że wiele takich wątpliwości jest również w Waszych głowach. Mało tego, zdaje sobie sprawę, że są osoby, które udają przed partnerem, że się nie masturbują, bo wiedzą, że czeka ich za to kara. Jest też druga strona medalu, partner który się masturbuje w związku odczuwa czasem ogromny wstyd oraz poczucie winy z tym związane. W końcu coś musi być ze mną nie tak, że uprawiam seks z partnerką, a do tego jeszcze mam potrzebę samozaspokajania.

Zacznijmy jednak od tego, że samo słowo masturbacja do końca nie ma w sobie konotacji pozytywnych. Bo jak to brzmi prawda? Jak robienie sobie krzywdy młotem udarowym. Onanizm też jakoś nieciekawie, poza tym określenie to wywodzi się od biblijnego Onana. A samogwałt to już w ogóle jakbyśmy się dotykali trochę wbrew własnej woli, czyli ręka chce, a głowa to już niekoniecznie. Zatem konia z rzędem temu, kto wymyśli piękną nazwę na samospełnienie seksualne! Mnie najbardziej chyba pasuje samomiłość. Jeszcze w XIX wieku masturbacja uważana była za ciężką chorobę, a każdy, kto robił te nieczyste rzeczy mógł umrzeć, a już na pewno pójść do piekła. Nie wiem czy wiecie, ale prototyp płatków kukurydzianych – pokruszone krakersy Grahama, amerykańskiego pastora prezbitariańskiego powstały, żeby zapobiegać temu niecnemu procederowi, uznawanemu za chorobę społeczną. Więc tak, jeśli dziś z zapałem wcinacie płatki śniadaniowe, wszystko dzięki masturbacji!

Wracając do wspomnianego porno warto pamiętać, że jeśli druga strona robi coś dla siebie, nie znaczy, że robi to przeciwko mnie. I tak, masturbacja przy udziale porno, zabawek czy własnej dłoni jest dla nas. A nie przeciwko partnerowi. Samodzielne zaspokajanie potrzeby seksualnej może być również pomocne w drodze do orgazmu w czasie stosunku z partnerem. Poznanie naszego ciała i funkcjonowania narządów płciowych z pewnością ułatwi nam poinstruowanie partnera albo takie ułożenie się, w którym mamy większą szansę osiągnąć spełnienie.

Porno nie jest zagrożeniem samym w sobie i oglądanie go do masturbacji, przy braku rezygnacji z seksu partnerskiego jest jak najbardziej ok. Niepokój może się pojawić, gdy druga strona rezygnuje ze wspólnego seksu na rzecz oglądania filmów lub zaczyna podporządkowywać różne życiowe czynności tej jednej aktywności.

Masturbacja może być też świetnym rozwiązaniem, gdy libido partnera jest mniejsze od naszego. Dużym wsparciem i urozmaiceniem mogą być tu gadżety erotyczne, których na rynku znajdziemy w tej chwili ogrom! Pamiętam mój pierwszy wibrator, który dostałam od partnera ponad 10 lat temu. Był toporny, siermiężny i zużywał 4 baterie😊 Dzisiejsze zabawki, wykonane z miękkiego silikonu łatwo się czyszczą i pięknie wyglądają w szufladzie. Co więcej, świetnie sprawdzają się też w seksie partnerskim a wielu kobietom pomagają szybciej wejść w stan gotowości genitalnej i osiągnąć satysfakcję. Łechtaczka jaką znamy dziś została odkryta stosunkowo niedawno. To nie tylko ten „guziczek”, który widzimy, ale też tkanki erekcyjne, odchodzące po obu stronach wejścia do pochwy. Ich odpowiedni stan napięciowy powoduje zwiększenie pobudliwości mięśni przy wejściu do pochwy. Gdy jesteśmy w stanie gotowości genitalnej te mięśnie przygotowują się, żeby „złapać” penisa, który ma w nas wejść. Sporo kobiet podejmuje akt seksualny często w stanie niepełnej gotowości genitalnej albo półgotowości, gdyby było inaczej, to też częściej miałybyśmy szansę na orgazm. W tym właśnie mogą pomóc nam wibratory powietrzne, które słyną też z pomagania osiągania orgazmów kobietom, które wcześniej miały z tym problem.

Dostałam do testów od firmy EasyToys kilka wibratorów powietrznych, o których chcę Wam opowiedzieć. Co to takiego? To zabawki, które dają wspaniałe wibracje łechtaczce dzięki technologii ciśnienia powietrznego, naśladując uczucie ssania i lizania, dzięki czemu można cieszyć się niesamowitymi doznaniami.

Na pierwszy ogień idzie mój ulubieniec pingwinek! Pingwinkowa rewolucja zaczęła się ponad rok temu, gdy zabawka pojawiła się na profilu Kasi co z tym seksem. Czytając setki zadowolonych opinii stwierdziłam, że i ja muszę go mieć. A dziś mogę śmiało krzyknąć pingwinek dla każdej kobiety! Serio uważam, że każda z nas powinna sprawdzić na własnej skórze, jakiego są to rodzaju doznania. Chociaż na początku podchodziliśmy do siebie z dużą dozą rezerwy, dziś myślę że to kwestia przestawienia się z klasyków na ten rodzaj zabawek. Teraz jest miłość! Nazywam go orgazmem na zawołanie, a stymulacja kilka razy pod rząd wielokrotnie doprowadziła mnie do kobiecego wytrysku. Urządzenie ma 11 trybów, dzięki czemu każdy znajdzie odpowiedni dla siebie stopień intensywności. Jest małe, świetnie leży w dłoni a do tego wykonane w 100% z silikonu, dzięki czemu łatwo się je czyści. Szybko się ładuje, a samo opakowanie jest bardzo ładne i idealnie nadaje się na prezent. Więcej opinii o pingwinku i samo urządzenie znajdziecie tu.

Dla tych, którzy lubią stymulację także od środka idealny będzie klasyczny królik w nowej odsłonie. Satisfyer Pro G-Spot to połączenie wibratora powietrznego ze stymulatorem punktu G, które posiada 10 ustawień wibracji z 11 prędkościami ciśnienia powietrza, co jest gwarancją niesamowitych orgazmów. Co ważne, obiema funkcjami można sterować niezależnie, dzięki czemu sami możemy wybrać na jaki rodzaj stymulacji i doznań mamy dziś ochotę. I jest to chyba jedna z najładniejszych zabawek, jakie widziałam, świetnie leży w dłoni, a końcówka, która wchodzi do środka jest idealnie zakrzywiona. Znakomity wybór na pierwszą zabawkę w Twojej lub Waszej kolekcji. Samo urządzenie znajdziecie tu.

Satisfyer Pro 2 jest dużo większy od wspomnianego pingwinka, dzięki czemu myślę, że bardzo dobrze będzie się sprawdzał również w seksie partnerskim. Kolejną różnicą jest to, że został wykonany z plastiku w złotym kolorze, a jedynie nakładka na łechtaczkę jest silikonowa. Jest też od pingwina na moje ucho ciut głośniejszy i wydaje mi się, że posiada intensywniejsze stopnie ciśnienia powietrza. Tak jak pingwin spokojnie daje radę na 5-6, tak tutaj na razie zatrzymałam się na początkowych ustawieniach. Gwarantuje szybki i intensywny orgazm, jednak gdybym miała wybierać swój pierwszy wibrator powietrzny pomiędzy nim a pingwinem, to zdecydowanie pingwin.

Ostatnia zabawka to królowa Sona. Wiele się o niej naczytałam i po wielomiesięcznych doświadczeniach z pingwinem cieszę się, że miałam okazję ją wypróbować. Zabawki Lelo to klasa sama w sobie. Wysmakowane, czarne opakowanie, woreczek do przewożenia gadżetu i lubrykant w dyskretnej, czarnej saszetce robią efekt wow. Sam wygląd urządzenia jest futurystyczny, a złoty element dodatkowo dodaje +10 do ogólnego wrażenia. Podchodziłyśmy do siebie kilka razy, bo tak jak na początku z pingwinkiem i tu miłość była trudna. Najważniejsze jest to, że urządzenie wytwarza zupełnie inne fale. To nie wibrator oparty na technice powietrznej a na falach dźwiękowych, przez co ciężko porównać oba doznania. Tak jak w przypadku pingwina doznania narastają aż do kulminacji, tak w przypadku Sony napięcie narasta i odpływa. I tak kilka razy, aż do orgazmu. Więcej o Sonie poczytacie tu.

Wszystkie zabawki mają wbudowany akumulator, dzięki któremu łatwo i szybko się je ładuje. Pamiętajcie też o ich regularnym czyszczeniu po każdej zabawie, żeby nie dopuścić do rozwoju pleśni. Można do tego użyć ciepłej wody i mydła lub specjalnego preparatu, którym wystarczy spryskać urządzenie i przetrzeć po chwili szmatką.

A teraz kilka pro tipów na zakończenie. Jeśli używacie wibratorów powietrznych lub dźwiękowych pierwszy raz i stymulacja jest dla Was zbyt intensywna można spróbować przyłożyć urządzenie do miejsca obok łechtaczki. Wibracje dalej będą odczuwalne, ale nie tak intensywne. Dobrze jest też użyć lubrykantu i posmarować nim łechtaczkę, dzięki czemu doznania wejdą w inny wymiar. Z zabawkami najlepiej stosować środki na bazie wody.

A najmilsze na koniec! Jeśli chcecie samemu wypróbować powyższe gadżety i wiele innych w sklepie EasyToys na hasło jaorbita20 macie 20% zniżki na wszystkie nieprzecenione zabawki do końca roku. Znajdziecie tam też wiele przydatnych porad i artykułów w Waszej seksualnej podróży, zarówno w seksie partnerskim jak i solo.

Tekst powstał we współpracy z marką EasyToys. Tu znajdziecie cały ich asortyment.

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x