Myślę sobie, że kobiety w tym kraju mają przejebane. Nie dość, że pełno jest toksycznych Mietków, którzy robią je w konia, wykorzystują, stosują przemoc, nie biorą udziału w domowych obowiązkach, bo to przecież niemęskie, to dostają jeszcze z drugiej strony. Od innych kobiet. Od początku swojej działalności – a mija za całkiem niedługo 10 lat! – na palcach jednej ręki mogę policzyć niefajne wiadomości, które dostałam od panów. I całe mnóstwo niefajnych od pań. Bo w Polsce jak się jest kobietą, to jest się nieustannie na świeczniku. Ocenianym przez inne kobiety.
Cały czas się musisz z czegoś tłumaczyć. Z braku dzieci. Z za małej liczby dzieci. Z za dużej liczby dzieci. Z braku partnera. Z odejścia od partnera. Z rozwodu. Z liczby partnerów seksualnych. Jakbyś im coś była winna. Jakbyś się musiała ciągle biczować. Przepraszać. Przez ramię oglądać, czy na pewno dobrze powiedziałaś. Zrobiłaś. Spojrzałaś.
Jak pisałam o kłamcy to czytałam, że dobrze mi tak, bo naiwna taka i głupia.
Jak pisałam o seks randce, to czytałam, że zdzira. Puszczalska. Nie zasługuje na orgazm, bo jak się umawiasz z facetami na seks, to tak jakby z automatu im tylko należało się zadowolenie.
Jak pisałam o romansie to czytałam, że jestem najgorsza na świecie. Mężów złodziejka.
Nikt tak nie dowali drugiej kobiecie jak druga kobieta.
A co ona taka odstrzelona. W jej wieku to nie wypada!
No tak, widać, że zrobiona. Mogłaby ograniczyć te zabiegi.
Ale zmarszczki, fuj zaniedbana!
Co ona tak z tymi siwymi włosami. Nie chce jej się farbować, leń na pewno.
Faceta nie ma! No wiadomo, że tak wybrzydza, że nikt jej nie chce.
Dzieci nie chce mieć. Egoistka!
Dlaczego tylko jedno? Przecież parka się lepiej chowa.
A po co jej tyle dzieci? Dzieciorób.
Jak ona może te fałdy tak pokazywać? Okropne ma to ciało.
Jak ona może tak podkreślać tą chudość. Okropne ma to ciało.
Ciągle z innym lata, rozwiązła kurewka.
Nie no, ona to już tyle lat sama, że na pewno pajęczyną zarosła.
Ona w ogóle nie zwraca uwagi na swoje dzieci. Beznadziejna z niej matka. A czapeczka gdzie?!
Ona ciągle zwraca uwagę na swoje dzieci! Nadgorliwa jakaś. Co z nich wyrośnie?
Co ona taka wesoła? Jak źle jest na świecie. Wojna. Nie ma prawa być wesoła.
A co ona taka smutna? By się uśmiechnęła trochę, bo jej tak zostanie!
Jak ona może narzekać? Wdzięczna powinna być. Przecież inni maja gorzej!
I tak się toczy nieustanna litania oczekiwań względem innych kobiet. Wiemy lepiej, jakie mają być i co czuć. Co robić.
Mam takie wrażenie, że wewnętrzny krytyk w naszej głowie, który nieustająco ocenia nas same powoduje, że oceniamy całą resztę. Wytykamy wady. Wkładamy szpileczki. Że zawsze się znajdzie okazja, żeby komuś wytknąć to czy tamto. I na chwilę poczuć się lepiej. Ale jej powiedziałam oho!
Patriarchat czyli życie w męskim świecie powoduje, że mężczyznom więcej wybaczamy, a zachowania kobiet i swoje własne oglądamy pod lupą. Nieustanne poczucie winy, bycia niewystarczającym i wytykania sobie i innym każdego błędu. Facet to co najwyżej coś może, kobieta musi – być wystarczająca, być porządna, nie popełniać błędów. A najlepiej to się w ogóle nie wypowiadać, bo porządna kobieta siedzi cicho, nieważne czy dostanie wpierdol czy przyklejoną łatkę szmaty albo pojebanej lewaczki.
Z jednej strony kręgi kobiece, siostrzeństwo z drugiej nieustający rzyg. Jakby nie można było tego jakoś wypośrodkować, balans znaleźć. Chciałabym, żeby kobiety kobietom dobro. Myślą. Słowem. I uczynkiem. Żeby czasem zamiast oceniać zapytać, w czym pomóc można. Żeby wyjść z troską o cudze emocje i cudze stany. Żeby nie dowalać, bo w tym skurwiałym kraju czasem jest wystarczająco ciężko, żeby jeszcze nieść na barkach bagaż cudzych ocen.
Niech kobiety kobietom dobro. Bo jak zmienimy myślenie o innych, to może i z większą czułością spojrzymy na siebie same.
Ps. I jeszcze ważne – dopisuję tą końcówkę po różnych komentarzach, które przeczytałam. Uważanie, że te „baby” co oceniają, krytykują są głupie, są pustakami, są frajerkami to stawianie siebie dokładnie w tym samym miejscu. Oceniających kobiet. Nic się nie zmieni, jak będziemy się uważały za lepsze od innych. Jest takie zjawisko pick me girl – stawianie siebie wyżej od innych kobiet, umniejszanie im. Ja to nie jestem taka jak one, baby są fałszywe, przyjaźnię się za samymi facetami. Robimy to po to, żeby lepiej wypaść w oczach płci przeciwnej, odcinając się od swojej płci. Czujemy się wybrane, że my takie fajne i ci faceci wolą z nami spędzać czas, bo jesteśmy inne. Nic się nie zmieni, jeśli zamiast edukować, będziemy szafować epitetami i się porównywać.