Myślałam, że jestem wyleczona. Że jak spędziłam kilka miesięcy na kozetce, to teraz mi się uda nieudawalne. Że teraz nie dość, że spotkam kogoś z innej bajki, to nie popełnię tych samych błędów. I z jednej strony faktycznie – udało mi się kilku nie popełnić, z drugiej moja pycha oraz intuicja, którą sobie wyłączyłam sprawiły, że nie zauważyłam, iż po raz kolejny wpadłam w sidła tego samego faceta. Tylko w innej odsłonie.
Mam problem. Moim największym problemem jest mój ojciec, a jak wiadomo dziewczynki w zależności od tego, jakie miały z nim relacje i jakim był dla nich wzorcem, szukają tego lub owego. Mój ojciec jest dobrym człowiekiem, a raczej bywa, tak jak każdy, jest jednak bardzo miękki, dlatego moje JA wymyśliło sobie, że muszę szukać twardziela. Takiego z pasją, bo tata jej nigdy nie miał. Niestety mój mózg nie wpadł na to, że tacy z pasją zawsze, albo prawie zawsze mają problem. Bo pasja jest ucieczką, a jak staje się całym życiem, to powoli staje się tym, od czego uciekasz. I to jest błędne koło.
Poza tym faceci, im bardziej chcą być macho, tym bardziej są miękcy w środku, a to już mieszanka piorunująca. Wrażliwość, którą próbuje się zakryć, problemy, które próbuje się zakopać pod dywan, setki krzywd i schematów, w które się wchodzi.
Doszłam do jednego smutnego wniosku – ludzie są zjebani. I nie, nie w tym leży problem. Każdy miał jakieś dzieciństwo, każdy miał jakieś związki i każdy miał jakieś historie, które go ukształtowały. Problem leży w świadomości. No więc mamy ludzi, którzy mają to gdzieś, ludzi, którzy pod kurzem rodzinno-małżeńskiej codzienności przykryli swoje własne sprawy, ludzi świadomych, którzy próbują coś z tym robić i ludzi, którzy mówią – no ok., taki jestem.
Nie kurwa, to nie jest ok.
Jeśli miałeś 20 związków i żaden ci nie wyszedł, to znaczy, że coś gdzieś nie działa i należy poszukać przyczyny a nie tego, że wciąż szukasz i nie trafiłeś na właściwą osobę.
Jeśli uciekasz przed bliskością, to być może miałeś niedostępnych rodziców i boisz się odrzucenia.
Jeśli starasz się ponad miarę lub tłumisz w sobie gniew i strach, to może któreś z rodziców miało problem z alkoholem.
Jeśli nie umiesz rozmawiać tylko krzyczysz albo się gniewasz, to masz problemy z komunikacją, bo może twoi starzy się na ciebie lub siebie darli.
I jeszcze milion innych przykładów.
Przeżycia z dzieciństwa odciskają na nas piętno na całe życie. Tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę.
W ogóle to zadziwiające, jak wiele ludzie są w stanie zainwestować w lepsze życie pod względem materialnym, a jak mało w siebie i samorozwój.
Nie jestem psychologiem, trochę mi szkoda kolejnych lat życia na studiowanie, żeby kłaść ludzi na kozetce po 40-tce, ale nie jestem też psychoanalitykiem, który naprawia ludziom życie, grzebie w dzieciństwie i próbuje ich ratować.
Już nie. Mam nadzieje, że już nie. Podświadomie próbuje wszystkim pomóc, żeby nie zwracać uwagi na własne problemy i własną głowę. Stawiam siebie na drugim miejscu, gloryfikując partnera i starając się ponad normę. Nie umiem tak, żeby ktoś się postarał o mnie. Bo moja zaniżona samoocena powtarza mi ciągle, że nie zasługuję.
Czasem się zastanawiam, ile można mieć żyć. Bo ja mam ich całkiem sporo. Kilkanaście różnych rozdziałów. Partnerów, przy których byłam inna. Chciałam co innego, robiłam inaczej. Nawet w łóżku za każdym razem jestem inna. Jak kameleon, który zmienia barwy w zależności od sytuacji. Bez wyrachowania, bez planu, po prostu się dostosowuje do tego, co mam.
Nie chce mi się klepać wciąż tych samych historii. Ile razy można się kogoś pytać, co lubi na śniadanie. Ile razy można szukać ulubionej pozycji, sprawdzać, czy ma łaskotki i wyczuwać, kiedy się gniewa. Ile razy można pochylać się nad cudzymi związkami, cudzymi smutkami, cudzymi dziećmi, poznawać znajomych. Teraz najpierw muszę poznać siebie.