Mam wrażenie, że część ludzi myli związki z posiadaniem prawa do mówienia drugiej osobie, co ma robić. Zupełnie tak, jakby przy wyznawaniu sobie miłości ktoś dał nam akt własności do partnera lub partnerki. Możesz. Nie możesz. Lista zakazów i nakazów jest długa i nigdy się nie kończy. Zawsze znajdzie się coś, czym można przywołać do porządku. Kontrola w związku jest problemem, z którym mierzy się wiele par.
Jeden z obszarów do kontrolowania to wolny czas partnera lub partnerki. Ach ile razy się spotkałam z tym, że ktoś kogoś nie chce gdzieś puścić. Zapominamy w tym wszystkim, że możemy się „puścić sami”. Że druga strona, niczym rodzic w podstawówce, nie musi nam wyrażać zgody na piśmie na wyjazd z przyjaciółką czy wyjście na piwo z kumplami. Bo on/ona mi czegoś zabrania…Jak to słyszę to mi smutno. Bo czego on/ona ci może zabraniać, jak już skończyłaś/łeś 18 lat? Czyż nie po to wchodzimy w dorosłość, żeby być samodzielnymi jednostkami? I samodzielnie podejmować decyzje?
Nie mówię o tym, że mamy robić drugiej stronie na złość, czy robić absolutnie wszystko, na co mamy ochotę np. seks z sąsiadem. Ale jednak zabranianie czegoś drugiej stronie czy próba kontrolowania życia nie leży nawet blisko dobrego związku.
Oczywiście wiele takich mechanizmów wynosimy z domu, bo robili tak np. nasi rodzice i nie bardzo umiemy inaczej. Ale naszym zadaniem dorosłych ludzi jest zauważać to, co nie służy i uczyć się zachowywać inaczej.
Jeśli wszędzie widzisz zagrożenie albo masz poczucie, że w parze wszystko robi się tylko ze sobą, to masz problem. I to jest twój problem do przerobienia. Partner czy partnerka mogą cię w tym wspierać, mówić ok rozumiem, dam ci tyle poczucia pewności i bezpieczeństwa, ile będziesz potrzebować. Ale nie zawieszę swojego życia i swoich przyjaźni na kołku, bo ty tak wymagasz.
Oczywiście można sobie ustawić wspólne konto na fejsie ot Piotrek Iza Kowalscy. I wtedy proszę mamy dostęp do wszystkiego, co ktoś lajkuje i co ktoś pisze. Ba, możemy sami decydować, jakich druga strona może mieć znajomych! No heloł układ idealny! Takie trochę Simsy tylko w prawdziwym życiu – ja decyduję, co ty będziesz robić i ty to robisz! Albo idźmy dalej – każdego wieczora oglądamy swoje telefony i czytamy sobie na głos wiadomości. No czy to nie jest pełen dostęp? Albo jeszcze comiesięczne odwiedziny w pracy, takie powiedzmy partnerskie czwartki, gdzie każdy przyprowadza drugą połowę do pracy. Można wtedy i do komputera służbowego zajrzeć i na biurku poszperać, a i okiem rzucić na biurowego kolegę czy koleżankę. I szybciutko zawnioskować o przeniesienie do innego działu, gdy coś nam się nie spodoba! Och to dopiero pełna kontrola.
Jeśli marzy ci się taki związek, to może zacznij od zabawki na pilota?
Bo zazdrość to twoja zazdrość. Ludzie nie są odpowiedzialni za nasze emocje i to naszym zadaniem jest ich ogarnianie.
Oczywiście może się zdarzyć, że oboje partnerów przystaje w ramach normy partnerskiej na taki układ. I świetnie się z tym czują. Tylko, że mam takie wrażenie, że często ktoś w tych układach udaje – robi coś albo ze strachu przed gniewem drugiej strony albo dla świętego spokoju. I jasne, że znajdą się tacy, którzy powiedzą no tak ufałem/ufałam, ale ktoś mnie zdradził, oszukał, teraz wolę sprawdzać. Tylko, że to o niczym nie świadczy, oprócz tego, że coś trudnego i smutnego przydarzyło się tobie. To nie daje z automatu informacji, że wszyscy ludzie są do dupy i zachowują się tak samo.
Wiele kontrolujących zachowań bierze się też z poczucia zagrożenia i niskiego poczucia własnej wartości.
Jeśli boimy się odrzucenia, boimy się, że nie zasługujemy na miłość, to ciężko nam komuś zaufać. Wydaje nam się wtedy, że jedynym sposobem na to, żeby utrzymać relację bez ewentualnych potknięć jest trzymać zawsze rękę na pulsie.
Tylko, że to iluzja. Weźmy na przykład to nieszczęsne wspólne konto na FB. Wydaje ci się, ze kontrolujesz jego znajomych i to, co ogląda w internecie. Ale przecież nie kontrolujesz cudzych myśli. A co, jeśli on w głowie uprawia seks z koleżanką?!!!
Problem większości ludzi polega na tym, że wciąż nie rozumieją, że związki to wybór.
I niczym niesfornego psa ze schroniska pilnują drugiej strony, żeby niedajborze nie zbłądziła albo nie uciekła. I zapominając, że ktoś nas wybrał i w danym momencie chce z nami być.
Pamiętaj, że to, że z kimś jesteś nie oznacza, że posiadasz go na własność. I chociaż o wiele trudniej jest powiedzieć boję się zranienia, odtrącenia, straty, to jednak są to dużo lepsze słowa niż nie możesz i nie wolno ci.