Po wczorajszym tekście naszły mnie pewne reminescencje a propos jednorazowego seksu. I jedna myśl przewodnia, która temu przyświeca. Bo ja rozumiem, że dla kogoś możemy być trofeum, przygodą albo pomyłką. Tak samo jak on dla nas. Ale przy jednorazowych wyskokach zawsze powinna obowiązywać jedna zasada. Tak samo jak przy friends with benefits. Nie oswajajmy się.
Ktoś mnie rano zapytał, czy nie jest mi smutno. Bo przeczytał to, co wczoraj opublikowałam i chciał wiedzieć, czy po randkach ze śniadaniem nie przychodzi kac i smutek. I zastanowiłam się, dlaczego takiego pytania nigdy nie zadaje się mężczyznom. Dlaczego jak facet umówi się z fajną laską, ale skończy się tylko na seksie albo poderwie ją w mieście i wróci z nią do domu, to kumple będą mu zazdrościć i z wypiekami na twarzy wysłuchiwać opowiadań z nocy. Dlaczego kobiecie ma być smutno? Dlaczego kobieta nie ma prawa kogoś użyć (tak wiem, to brzydkie słowo), oczekiwać orgazmu, dać komuś orgazm i zamknąć za nim drzwi. Dlaczego w tej nierównej walce jesteśmy wciąż ocenianie i jest wam nas drodzy panowie żal, bo jak zamykacie za nią drzwi po jednorazowym występie puchniecie z dumy, a jak ona zamyka drzwi za wami to podejrzewacie, że zalewa się łzami?
Jestem duża. Wiem jak ten świat jest skonstruowany i każdy kochanek nie zostaje w mojej wyobraźni ojcem moich dzieci albo chomika. Już wyszłam z tego idealistycznego etapu. Lubię seks i lubię poznawać nowych ludzi. I nie, umawiając się z kimś na randkę nigdy nie wiem jak to się skończy, kawą, winem, śniadaniem czy ucieczką. Ale och c’mon. Nie bądźmy pruderyjni! Kobieta ma prawo zaprosić mężczyznę do domu i mieć z nim fajny seks. A potem zamknąć za nim drzwi.
Wkurwia mnie tylko jedno. Nie oswajajcie nas! Ja rozumiem, że jak mi ostatnio ktoś próbował wytłumaczyć mężczyźni też (a przynajmniej część) potrzebują zbudowania jakiejś minimalnej chociaż emocjonalnej więzi, żeby im było miło i przyjemnie. Albo żeby penis zadziałał jak trzeba. Ale cała otoczka mająca doprowadzić do tego wydarzenia jest zupełnie zbędna.
Mój znajomy miał taką relację, gdzie umawiał się z kobietą tylko na seks i mieli wyznaczone jasne zasady – nie całujemy się w usta i nie patrzymy sobie w oczy w trakcie. Bo chcieli oddzielić to, co jest zarezerwowane dla romantycznych kochanków od tego, co przysługuje tylko kochankom. I ja to szanuję. I wiem, że to nie działa tak, że się umawiacie, ściągacie majtki bez słowa i już. Ale wszystko, co może wskazywać na to, że to coś więcej niż seks, gdy wiesz, że to jest tylko seks jest mocno nie fair.
Ja wiem zawsze, że to tylko seks po jednym zachowaniu. Tuż po, gdy zasypiacie obok i żadne się do drugiego nie przytula rano, rozejdziecie się każde w swoją stronę. Ja nie przytulam się do nikogo od dawna. Bo dotyk po, to element zbyteczny, który wprowadza zamęt w głowie.
Nie łap mnie za rękę. Nie łap mnie za słowa. Nie bierz mojego podbródka w swoje dłonie i nie pieprz, jaka jestem piękna. Jesteś tu po to, żeby mnie pieprzyć. A nie opowiadać mi rodzinne historie. Nie pytaj o to, co było. I nie mów o tym, co będzie. Bo nam przysługuje jednorazowa miłość, bez obietnic przyszłości. Jesteśmy tu i teraz. Ja dla Ciebie, ty dla mnie. Mogę Ci dać tylko swoje ciało i tylko tę chwilę, bo teraz właśnie na to mam ochotę. Nie mów jutro, jak nie chcesz mi dać jutra. I nie mów kochanie, jak nigdy mnie nie pokochasz. Te wszystkie ozdobniki są zbędne. Owszem, mogą sprawić, że oboje damy sobie namiastkę bliskości, poprzytulamy się, pogadamy i poudajemy przez chwilę, że jesteśmy normalni. Ale wprowadzają chaos. I niepotrzebne pytania w głowie. A ja i tak mam ich za dużo. Muszę się zastanowić, czy zdążę schudnąć do wigilii i zagwozdki, czy może gdzieś kiedyś nasze drogi się jeszcze przetną są mi zupełnie niepotrzebne.
Bo jak mówił Mały Książę jesteś odpowiedzialny za wszystko, co oswoiłeś.