Jakiś czas temu zostałam zaproszona dzięki Rafałowi i Ani do niesamowitego projektu, który mam nadzieję uda nam się zrealizować. Ten projekt ma na celu przybliżenie ludziom różnych problemów i chorób związanych z ludzką psychiką i ich odstygmatyzowanie. A przede wszystkim pomoc, która będzie polegać na czymś więcej, niż nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Ostatnio nie czuję się najlepiej. Wcale się nie czuję. Wczoraj przespałam 16 h. Rozsypałam się na milion kawałków i nie bardzo wiem, dlaczego. Tzn trochę wiem, ale muszę to sobie poukładać. I trochę wiem, że w takich sytuacjach ludzie nie bardzo potrafią zareagować. Bo jak ktoś jest chory na raka, to wiadomo, że jest chory i nie wymyśla. Boli go, cierpi i w ogóle nie wiadomo, jakie będzie jutro. Przy problemach głowowych wszystko rodzi znaki zapytania. Bo jak odróżnić melancholię od depresji? A może ktoś wymyśla i po prostu mu smutno? Mnie też jest smutno! Więc powiem jej, że wszystko będzie dobrze. Jakby wszystko będzie dobrze było remedium na wszelkie problemy. Czy te same słowa potrafiliby wypowiedzieć nad moją mokrą plamą na chodniku? Powiedzieliby – nie rozumiem, taka była wesoła. Jak to się stało?
Żyjemy w świecie iluzji. Nie tylko związki są iluzoryczne, wszelkie relacje również. Wydaje nam się, że kilka słów napisanych naprędce zastąpi dotyk. Że emotikon wysłany gdzieś w przestrzeń zastąpi spojrzenie i słowa powiedziane bliskiej osobie. Przegapiamy nas. Myślimy, że złe rzeczy spotykają złych ludzi. A smutne smutnych. Najdramatyczniejsze przestępstwa zdarzają się na strzeżonych osiedlach. Najwięcej smutku jest w tych, którzy z całych sił próbują oszukać świat i siebie.
Mierzę się z tym samym. Od jakiegoś czasu mój brat ma problemy i nie wiem, jak mu pomóc. Nie potrafię. Wyrzucam sobie, że coś przegapiłam. Że dałam za mało albo za dużo. Myślę, że w takich sytuacjach najważniejsza jest bliskość. Obecność. Nie żadne wszystko będzie dobrze, bo to suche pierdolenie. Nie rady, wstań idź pobiegać, zmobilizuj się. Nie udowadnianie na siłę tez, które mamy w głowie. Nie mówienie, że my też mieliśmy kiepski dzień i nam też jest smutno. Czasem chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił. Przytulił to dziecko, które jest w środku mnie i biegnie na oślep, podrapane, zziębnięte, zmęczone i głodne. Miłości i uwagi. Chciałabym, żeby ktoś stanął przy mnie i objął mnie swoimi ramionami. Bez słów. Bez słów pocieszenia. Bez słów oceniania. Bez analizy. Sam dotyk.
Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które zapytały czy wszystko ok. i czy czegoś mi nie potrzeba. Bo nie wyglądam najlepiej. I nie zachowuje się tak, jak dawniej. Cała reszta napisała, że wszystko będzie dobrze. I że mam się nie martwić. Czasem myślę, że gdyby ludziom naprawdę zależało zapukaliby do moich drzwi. Bez zapowiedzi. Bez pytania. Świat to iluzja. Moje postrzeganie mnie zabija. Widzę więcej. Czuje mocniej. Nie chcę istnieć w świecie, w którym inni są tylko pretekstem do mówienia o sobie.
Żyjemy w rzeczywistości, gdzie komputer i telefon zastępują nas samych. Gdzie literki zastępują słowa. Dobre wyrazy dobry dotyk. Gdzie sami się zastępujemy przez rzeczywistość, którą umiejętnie kreujemy. Cały problem polega na tym, że okazuje się, że ludzie mają w dupie to, jak się czujemy naprawdę.
Dopóki nasz avatar jest uśmiechnięty przecież wszystko jest dobrze prawda?
Prawda?…