fbpx

Dlaczego dziś tak szybko rezygnujemy ze związków?

przez Anna Ulatowska

I buch gruchnęła kolejna wiadomość, że jedna pani celebrytka z jednym panem muzykiem, co to wiadomo, nikt im nie dawał długiego stażu, się rozstają. Ale żeby tyle?!  I naszła mnie taka refleksja, bo wiadomo, że jednak szołbiz rządzi się swoimi prawami i tam każdy z każdym niemalże, a potem druga runda. Ale że my dziś w ogóle się często rozstajemy. I że zamiast naprawiać, wolimy następną osobę w kolejce. I umówmy się, że nie rozpatrujemy tego w kontekście, co lepsze a co gorsze, ale warto się temu przyjrzeć. Co stoi za tym, że w dzisiejszych czasach tak szybko rezygnujemy ze związków?

Można powiedzieć w skrócie, że teraz mamy wybór. Kiedyś ludzie trzymali się relacji, bo często nie mieli innej opcji – społeczna presja, zależność finansowa, brak dostępu do tylu potencjalnych partnerów. Dziś, dzięki aplikacjom randkowym, social mediom i większej niezależności, wiele osób ma poczucie, że „gdzieś tam” może czekać ktoś lepszy. I zaliczamy kolejne związkowe levele, często coraz bardziej sfrustrowani i rozczarowani. Boimy się przegapić lepszą opcję i nie chcemy marnować czasu na coś, co nie wydaje się idealne…

Idealizacja miłości – media, filmy i social media kreują obraz perfekcyjnych relacji, gdzie nie ma kłótni, kryzysów ani rutyny. Ba, często osoby, które potem mówią, że te związki to jednak wcale takie piękne nie były, same długo w social mediach taki obraz kreowały! To powoduje, że jak oglądamy sobie potem nasze związki, zwyczajne i nudne, to mamy jeszcze większe wrażenie, że gdzieś tam czeka na nas coś lepszego. Bo przecież inni pokazują, że to lepsze gdzieś jest. Z codziennymi kwiatami, szeptanymi na uszko słowami i nieustającą sielanką. Tylko, że to gówno prawda!

Lęk przed cierpieniem – wielu ludzi, zwłaszcza po trudnych doświadczeniach, nie chce ryzykować bólu i rozczarowania, więc gdy pojawiają się pierwsze trudności, wolą odejść, zanim zaangażują się bardziej. Bo większe zaangażowanie to jeszcze więcej cierpienia i ran, które trzeba wylizać. Tak można być w wielu związkach, ale zawsze po wierzchu. Zwiewać, gdy pojawiają się problemy albo robi zbyt poważnie, lecąc tylko na haju pierwszych miesięcy.

Przekonanie, że miłość powinna być łatwa – jeśli trzeba o coś walczyć, pracować nad komunikacją czy przechodzić przez trudniejsze momenty, wielu z nas uznaje, że to „nie to”. Szukamy relacji, która nie wymaga wysiłku. Bo przecież „prawdziwa miłość” to zero problemów i sobie na różowej chmurce polecimy przez życie. I to ok tak myśleć, jak się ma lat naście. Ale jak się ma trochę więcej to czysta fantazja.

Syndrom szybkiej gratyfikacji – w erze natychmiastowej gratyfikacji (jedzenie na dowóz, seriale na żądanie, szybkie rozwiązania) oczekujemy, że związek będzie działał bez większego wysiłku. Gdy pojawiają się problemy, zamiast nad nimi pracować, łatwiej jest po prostu… zmienić partnera. Nie chodzi o to, że ludzie nie chcą się starać – chcą, ale często tylko wtedy, gdy relacja jest ekscytująca i bezproblemowa. A związek to nie tylko fajerwerki, ale też momenty, które wymagają cierpliwości, rozmów i kompromisów.

Strach przed zobowiązaniem i brak umiejętności bycia naprawdę blisko  – niektórzy boją się utraty wolności lub tego, że związek ograniczy ich życie. Gdy zaczyna robić się poważnie, wycofują się, zamiast budować coś głębszego. Mylą seks i cielesność z prawdziwą bliskością i intymnością, gdzie można być bezbronnym przed drugim człowiekiem, który cię nie wyszydzi i nie oceni.

I z jednej strony nie ma sensu tkwić w czymś, co nie działa, tylko dlatego, że „ile można zaczynać od nowa” prawda? Ale z drugiej – ciągłe przeskakiwanie z relacji do relacji może prowadzić do poczucia wypalenia i destabilizacji, zwłaszcza jeśli są dzieci, które potrzebują poczucia bezpieczeństwa.

Może klucz nie tkwi w tym, czy zostawać, czy odchodzić, ale w tym, jak budujemy relacje od samego początku? Czy dajemy sobie czas na poznanie drugiej osoby, zamiast rzucać się w coś tylko dlatego, że jest ekscytujące? Czy mamy jasność, czego szukamy, czy działamy impulsywnie? Dlatego warto, zanim podejmiemy decyzję o odejściu, zadać sobie kilka pytań. Czy to faktycznie związek, który nie ma przyszłości, czy po prostu przestaliśmy się starać? Czy szukamy prawdziwej więzi, czy tylko ekscytacji nowością? A może wpadliśmy w pułapkę myślenia, że gdzieś tam czeka coś lepszego, a tak naprawdę… po prostu nie nauczyliśmy się budować trwałych relacji?

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
6
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x