Uczę Was o tym, jak kochać mądrze i dobrze. O tym, jak budować zdrowe relacje i budować siebie. Z miłości i zgłębiania jej tajników powstała moja pasja. Miłości do ludzi i do siebie można się nauczyć. Wyszukiwanie u innych wad, dopieprzanie się do wszystkiego, krytykowanie w głowach ich stylu życia, ubierania czy wyborów z jednej strony jest kodem, który wynosimy z dzieciństwa, z drugiej ogromną frustracją związaną z własną osobą. Nie lubimy innych wtedy, kiedy nie lubimy siebie. Zazdrościmy odwagi. Otwartości. Pasji. Miłości. Pieniędzy. Ale zamiast zrobić coś, żeby znaleźć się po drugiej stronie wolimy krytykować. Bo to o wiele łatwiejsze, niż zmiany siebie i swojego myślenia. Tylko to donikąd nie prowadzi.
Też tam byłam. Jeśli myślicie, że od zawsze jestem osobą tolerancyjną i kochającą świat, to odpowiadam, że nie nie jestem. Czasem ludzie wkurwiają mnie do utraty tchu. Ich głupota. Ignorancja. Zawiść. Czasem mam ochotę wpieprzać się w cudze wybory, relacje, prace czy finanse. Pouczać, jak ktoś ma prowadzić auto albo prowadzić siebie. A potem gryzę się w język. Hej ty, naprawdę wiesz lepiej od drugiego dorosłego, co jest dla niego dobre, co da mu szczęście albo jak ma trzymać kierownicę. To nie jest twoja sprawa mała.
Bo jeśli nie wychowałeś się w rodzinie przepełnionej miłością do siebie i do świata, praca nad miłością jest pracą nieustającą.
Pochodzę z domu podzielonego na pół. Moja mama jest bardzo liberalna, kocha świat i ludzi do tego stopnia, że zasikanego pijaka leżącego przed blokiem pójdzie zapytać czy wszystko dobrze. Ale mam też ojca, który jest radykalny, dlatego rozumiem tych, którym mówili, że tylko mężczyzna i kobieta. Że seks tylko małżeński. Że związek na zawsze. Uświęcony. I do tego z dzieckiem. Nie winę go. Taki model dostał od swojej rodziny, a ja dzięki dwóm różnym spojrzeniom na świat mogłam wybrać ten dobry dla siebie. I włączyć myślenie.
Dlatego rozumiem, gdy mówili Ci, że inni są źli.
Tylko kim są inni? Jesteś pewien, że jesteś po właściwej stronie? Jaki model jest modelem prawidłowym i kto uznał, że ten model jest jedynym słusznym modelem?
Szukałam. Chciałam zrozumieć i wiedzieć więcej.
Odkąd pamiętam mam w swoim otoczeniu gejów, lesbijki i osoby transpłciowe. Nie rozpoznaję ich po orientacji seksualnej, bo nikt o mnie nie mówi ta heteryczka. Zresztą sama nie wiem, jaka jestem bo ostatnio w kółko śnią mi się waginy i określanie samej siebie nie jest mi do niczego potrzebne. To ludzie. Moi ukochani ludzie. Nie obchodzi mnie, co mają w majtkach albo w czyje majtki ręce wkładają.
A teraz wyobraź sobie, że idziesz ulicą ze swoją największą miłością. I nie możesz jej ani dotknąć ani przytulić. Jedyne, co możesz, to udawać. Że nic Was nie łączy. I że Ci to pasuje.
Nie chcę żyć na świecie, w którym inni muszą udawać. Czytam zewsząd opinie, że po cholerę się obnoszą ze swoją orientacją, że to przerysowane, że niepotrzebne. I o ile zgadzam się, że niektóre ruchy czynią środowisku LGBT+ więcej szkody niż pożytku, to chcę jednego, żebyście zrozumieli, że ludzie o innej orientacji nie mają potrzeby przejść się pod tęczową parasolką. Chcą normalności, czyli tego, co my mamy na co dzień od urodzenia w pakiecie. Trzymanie się za rękę, przytulanie, całowanie. To wszystko nam wolno, bo ktoś uznał, że ta konfiguracja jest lepsza niż każda inna.
Parę razy w historii świata człowiek już myślał, że jest lepszy od innych i nie poszło to w dobrą stronę.
Jak patrzę na te smutne obrazki, to nawet mi ich trochę szkoda. Nie wiem, jak bardzo trzeba być sfrustrowanym seksualnie, żeby interesować się tym, w jaki sposób drugi człowiek osiąga orgazm. Bo mnie interesuje jedynie orgazm mój własny i mojego partnera. Nie wiem, jak bardzo można marzyć o seksie analnym czy innych konfiguracjach, żeby atakować inne osoby za to, że to robią! Jest takie pojęcie jak zinternalizowana homofobia i ono znaczy ni mniej ni więcej jak nieakceptowanie własnej orientacji, przejawiające się wysokim poziomem wrogości do tejże właśnie. Miałam takiego chłopaka, który wykazywał niesamowite zainteresowanie seksem grupowym, jednocześnie negując go okropnie za każdym razem. A że fuj. Że zboczenie. Że jak tak można. I wracając do tego tematu wciąż i wciąż. Jak mnie coś brzydzi to nie pierdolę o tym w kółko. No chyba, że mnie to kręci.
Ja wiem, że mówiono Wam, że seks to tylko po ciemku i pod kołdrą. Że przyjemność jest zła i tylko prokreacja dobra.
Tylko, że to zupełnie nie tak! Możesz robić wszystko, zamiast się frustrować. Kupić sexhuśtawkę, zobaczyć, jak to jest jak ktoś Ci wkłada palec do pupy, iść do klubu swingersów, kochać się w parku na ławce, zaliczyć trójkąt albo przyjaciela. Kochać się w czasie menstruacji. Chcieć, żeby ktoś na Ciebie nasikał. Albo wisieć pod sufitem z klamerkami na sutkach. Możesz wszystko, dopóki nie krzywdzisz drugiej osoby.
I najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ci panowie zapewne tak jak po napierdalaniu w „obcych” idą na tradycyjny polski kebab, tak po powrocie do domu włączają lesbijskie porno.
Miłość jest dla wszystkich.
Seks jest dla wszystkich.
Przemoc jest dla słabych.
Nie bądź frustratem, zamiast dać komuś w twarz za to, że jest inny niż Ty, daj sobie orgazm.