Nie mam duszy rockandrollowca. Co prawda żonaty wlewał we mnie AC/DC litrami, ale moja romantyczna natura po 18 takich samych piosenkach zaczyna się dusić i tęskni za melodią, przy której można myśleć, płakać i ciąć się jednocześnie. Onanizowanie się swoim smutkiem zawsze wychodziło mi najlepiej, więc sami rozumiecie że przy Thunderstruck to jednak nie to samo, co przy Last Christmas.
Mam 8 lat. Jedziemy z klasą na wycieczkę do Wrocławia czy innego Biskupina. Atmosfera podniosła. W powietrzu czuć kanapki z jajkiem, ruskie gierki, chipsy, paluszki i rzygi Elwiry, która zjadła wszystko w ciągu pierwszych 5 minut. W tamtych czasach, a musicie wiedzieć, że już jestem stara, walkman był niczym niemiecki ołówek z gumką, wszystkie karteczki z gum Turbo i plastikowe, różowe sandały w jednym. Komunijny Święty Graal. Poza tym nie było łatwo, nie szedłeś wtedy do sklepu nie dla idiotów nie dlatego, że byłeś idiotą, tylko dlatego, że jedyny sklep z rtv to miał co najwyżej tranzystorowe radia i tv raz w msc, jak dowieźli. Swojego czerwonego walkmana dostałam za ciężką krwawicę moich rodzicieli, a raczej za ruską torbę kryształów, którą wywieźli wtedy do NRD czy innego RFN na zarobek. A może to był Kijów. W każdym razie jako druga z klasy miałam coś, co sprawiało, że wszystkie dzieci chciały mnie zabić i przytulić jednocześnie, ewentualnie zapisać w kolejce na posłuchanie Majki Jeżowskiej tudzież innego Piccolo coro dell Antoniano.
I gdy tak sobie radośnie mkniemy przez polskie wsie i miasta. Autobus śmiga z zawrotną prędkością 40 km/h, dzieci hałasują, grają, żują, rzygają i tak w kółko, ja siedzę. I słucham. Nagle ten mój rozkoszny autyzm i introwertyzm przerywa swoim wtargnięciem wychowawczyni.
-A czego ty tam Aniu słuchasz? Natalii Kukulskiej czy Majki Jeżowskiej? Opowiedz nam o tym, co leci w twoim czerwonym, błyszczącym walkmanie!
A ja w dupie miałam wtedy wszystkie puszki okruszki tego świata i inne ijaijao.
-Leonarda Cohena…
Wychowałam się na Cohenie. Na Bajorze i Andrzeju Zausze. Mam romantyczną duszę wychowaną na romantycznych poetyckich nutach, a I’m your man jest najbardziej zmysłową i seksowną piosenką na świecie. To totalne wyznanie miłości. Najcudowniejsze słowa, jakie facet może powiedzieć kobiecie. I najpiękniejszy zachrypnięty głos na świecie. I mając te 8 lat na karku albo może 8 i pół, zamknięta w swoim świecie słuchałam ballad wspaniałego poety. Wielcy ludzie odchodzą. Tak jak malutcy. Każdy musi odejść, nie każdy będzie miał szczęście coś po sobie zostawić. Cohen ukształtował w dużej mierze moją romantyczną naturę. Być może za sprawą Natalii Kukulskiej albo Papa Dance byłabym dziś w innym miejscu. Ale jestem tam, gdzie jestem i za to mu dziękuję.
I’m your woman…