Przede wszystkim to nie jest tak, że ja dzieci nie lubię. Nie wychodzę ostentacyjnie z restauracji, gdzie są dzieci, nie patrzę na matki z pogardą ani nie pluje im pod nogi na odczynianie uroku. Te małe istoty są mi obojętne. Ba, zdarza mi się nawet powiedzieć do nich kilka czułych słów czy wziąć na ręce, a jeszcze kilka lat temu odbierałam dziecko znajomych z przedszkola i spędzałam z nim dzień. Jednym słowem nie jestem królową lodu, niewzruszoną na słodkie dołeczki i zapach bobasa. Tylko dorosłą osobą, która dokonała wyboru, że dzieci mieć nie chce. I chcę, żeby ten wybór szanowano.
Nie pisałabym o tym, bo już raz poruszyłam ten temat. Ale w ciągu ostatnich tygodni odbyłam kilka rozmów z bliższymi i dalszymi znajomymi i nie podoba mi się, że jestem traktowana jak kosmita. Bo ja nie pytam nikogo, dlaczego ma tylko jedno i czy nie myślał o drugim. Nie piętnuje ludzi, którzy mają piątkę. Nie zastanawiam się nad tym, czy ktoś je dobrze wychowuje. Nie daje dobrych rad. I chciałabym, żeby oszczędzono ich mnie. To podobnie jak z wegetarianami zauważyliście? Oni nie pytają innych ludzi, dlaczego jedzą mięso. Za to każdy wychodzi z założenia, że musi się zapytać, dlaczego ktoś mięsa nie je, rzucić uwagę, że on by tak nie mógł, albo podkreślić, że to jest jakieś wydumane dziwactwo.
Ja rozumiem, że w tym kraju wszelkie odstępstwa od normy wprawiają ludzi w zakłopotanie. I tak bycie gejem, weganinem czy nieposiadanie dzieci jeszcze długo będzie budziło zdumienie. Chciałabym tylko, żeby ludzie przestali mnie pytać o to, kto mi poda szklankę wody na starość.
Bo mogę odpowiedzieć jak w tym kawale – a jak mi się nie będzie chciało pić?! Zastanawialiśmy się dziś z moim trenerem, czy jest jakiś altruistyczny powód posiadania dziecka. Na początku przyszło mi do głowy, że w sumie najpiękniejszy powód jaki może być, to chęć zobaczenia, co wyjdzie z kawałka ciebie i osoby, która kochasz. Ale to też egoizm. I doszliśmy do wniosku, że nie ma.
Najuczciwszy chyba jest atawizm. Chęć przedłużenia gatunku. Geny. Instynkt. Ale to podświadome. Wszystkie inne powody posiadania dziecka są na wskroś egoistyczne.
Czy chęć zrobienia sobie opiekuna na starość albo rozrywki jest dobrym powodem? Czy strach przed samotną starością, pełną chorób i smutku jest dobrym powodem do posiadania dziecka?
Czy sukcesja, przedłużenie rodu, zrobienie sobie kogoś, kto przejmie biznes, który z mozołem tworzyłeś jest dobrym powodem do posiadania dziecka?
Czy zajście w ciążę tuż po 40-tce, gdy zegar tyka, a ty jesteś sama i potrzebujesz mieć kogoś u swojego boku jest dobrym powodem do posiadania dziecka? Czy zrobienie z tego dziecka życiowego towarzysza, opiekuna, partnera, przyjaciela i powiernika jest dobrym powodem do posiadania dziecka?
Czy złapanie swojego partnera, który ma cię dosyć na kolejne dziecko, którego zawsze pragnął jest dobrym powodem do posiadania dziecka? Czy chęć scementowania związku, zrobienia kogoś, dzięki komu będziecie mieli o czym rozmawiać i dla kogo żyć jest dobrym powodem do posiadania dziecka?
Czy chęć posiadania dziecka, bo nie zostałeś reżyserem, top modelką albo Elonem Muskiem i może ono zostanie jest dobrym powodem?
Czy chęć sprawdzenia, czy byłoby się lepszym rodzicem niż twoi, którzy nie dali ci miłości, bliskości ani pięknego dzieciństwa jest dobrym powodem do posiadania dziecka?
Okrutnie boję się starości i samotności. Pewnie dlatego, że już bliżej mi do tej drugiej 40-tki, gdzie myśli się o sensie życia i o przemijaniu. Ale za cholerę nie wpadłabym na pomysł, żeby sobie zrobić dziecko dla swojej własnej rozrywki. Nie jestem człowiekiem drugiej kategorii, tylko dlatego, że podjęłam inną decyzje. Pomijając fakt, że takie pytania są zupełnie nie na miejscu, bo to jak wchodzenie z butami w czyjeś życie.
Bo może nie mogę mieć i się z tym nie obnoszę? Bo może nie miałam z kim i zamiast łowić spermę byle kogo, zdecydowałam, że dziecka mieć nie będę. Bo może te pytania i wasze stygmatyzowanie ludzi, którzy dzieci nie mają dotyka ich do głębi. Bo może jestem odpowiedzialna i nie chcę, żeby moje dziecko cierpiało, było nieszczęśliwe albo miało spieprzone życie, tylko dlatego, że ja nie mam poukładane w głowie. Bo to nie zabawka, tylko mały człowiek, któremu pokazujesz cały świat. Twój świat. I nie wystarczy go stworzyć. Trzeba go zapisać tak, żeby było szczęśliwe. Bo może się boję, że tego nie umiem?…
Wiecie co jest najgorsze? Jak będzie wam się chciało pić, a wasze dzieci będą was miały gdzieś. To boli bardziej, niż samotne zdychanie w domu starców.
Na pewno macie prawo nazywać mnie egoistką?