Nie jestem wierząca. I chociaż zostałam ochrzczona, miałam komunię i byłam nawet kiedyś na pielgrzymce, to moja noga w kościele nie postała z 10 lat. Ale to nie jest film o wierze. To film o organizacji, która jest słaba. O człowieku. Jego naturze i psychice. Uwielbiam Smarzowskiego, bo jego filmy są brudne. Są o życiu i prawdziwych ludziach, a to w kinematorgrafii lubię i szanuję najbardziej.
Smarzowski wykonał dobry ruch. Wsadził do trailera wszystkie śmieszne momenty. Wszystkie chwile, które powodują, że na ten film chce iść prawie każdy, bo nie ważne czy jest wierzący czy nie – myśli, że będzie śmieszny. Nie wnikam, czy zrobił to dla pieniędzy czy zwrócenia uwagi na ogromny problem. Ważne, że ludzie walą do kin drzwiami i oknami.
To nie jest komedia. Śmieszne są może pierwsze trzy minuty. Potem na sali zapada głęboka cisza, a każdy kadr powoduje nieznośny uścisk w żołądku. Miałam taki moment, że myślałam, że zwymiotuję. Może to moje emocje, może fakt, że przeżywam wszystko mocniej to spowodował, ale ludzie koło mnie też siedzieli ze wzrokiem wbitym w ekran. W kompletnej ciszy. Słychać było tylko miarowe oddechy i nerwowe pokasływania.
Ta historia paraliżuje. Bo to historia prawdziwa. Historia polskiej prowincji. Miast i miasteczek. To historia największej organizacji świata, która już dawno odeszła od 10 przykazań, żyjąc w bogactwie, wożąc swoje opasłe brzuchy najnowszymi autami i dojąc wiernych w nieskończoność. A przede wszystkim maskując wszystkie kurewstwa, których się dopuszcza. To mnie najbardziej razi. Ta pycha kościoła, który wypiera się wszystkich grzechów. To przenoszenie pedofilów z parafii do parafii, ta bezkarność, robienie z dzieci wyzywających lolit, które same wskakują księżom do łóżek.
Kler nikogo nie obraża. Pokazuje niewygodną prawdę o tych, którzy mają bronić uciśnionych i z racji obranego zawodu czynić dobro, a niektórym bliżej do 8 kręgu piekieł. I nie generalizuje. Nie mówi, że kościół jest zły, księża są źli, a niewierzący dobrzy. Poszerza horyzonty. A każdy, wierzący czy nie powinien mieć swój własny pogląd. Nie wierzyć ślepo wszystkim księżom tylko dlatego, że są księżmi.
Ten film wywołuje święte oburzenie wśród katolików, zupełnie nie rozumiem dlaczego. Po pierwsze pokazuje niedoskonałość organizacji i ludzi, którzy ją tworzą. To w żadnym wypadku nie jest film o wierze. Ani ta wiara nie jest pokazana w złym świetle. Po drugie pokazuje też dobre oblicze kościoła. Bo mimo grzechów i ułomności postaci Więckiewicza i Jakubika są dobre. A kreacja Gajosa to mistrzostwo świata.
Podziwiam Smarzowskiego. Bo zrobienie tego filmu w tym kraju nie było łatwe. Bo wciąż patrzymy nie dalej niż czubek własnego nosa, broniąc księży niczym świętości, zwłaszcza na wsiach. A im do świętości coraz dalej. Ksiądz to nie Bóg. To człowiek. Nie zapominajmy o tym nigdy.