I żyli długo i szczęśliwie odjeżdżając na białym koniu. Albo zamykając się w zamku. Księżniczka po urodzeniu bliźniaków wcale nie warczała na księcia, skupiając całe swoje życie na słodkich berbeciach. A książę nie zaglądał do kielicha i zamku sąsiadki. I śmiechom nie było końca, a lukier spływał obficie po paluszkach.
Znacie to? Dziś jako dziecko dużo bardziej wolałabym, żeby czytano mi książki o tym, jak wędruje kupa niż o księżniczkach i długoszczęśliwościach. W ogóle mam wrażenie, że to czym karmi kobiety popkultura od maleńkiego wpływa na ich postrzeganie rzeczywistości, relacji i facetów. A w dorosłym życiu często biały koń to co najwyżej vectra w gazie, długo zamienia się w długi a szczęśliwie w rozciągnięty dres, kanapę i piwo w promocji. I jak można dobrać 50 puszek gratis to wtedy jest szczęście.
Postanowiłam dla Was zebrać całą listę popkulturowych bzdur, począwszy od książek dla dzieci, na filmach skończywszy.
1. Książę jest Ci pisany
W bajkach zazwyczaj tak jest, że nieważne gdzie – w wieży od 100 lat, w zamku czy chatce na skraju lasu czekając wiesz, że on przyjdzie. Pokona smoki, 7 gór, 7 mórz, młodzieńczy trądzik i nieśmiałość, by pojawić się wreszcie w Twoich drzwiach krzycząc, że śniłaś mu się po nocach i w sumie przyszedł tu z pamięci, bo wie, że tylko Ty na wieki wieków amen. I czekają potem te dziewice. Cipkę pokrywa gruba pajęczyna kurzu i rozczarowań. 5 lat. 10 lat. 30 lat. Odrzucają wszystkich Janków i Krzyśków, bo a to koń za mały. A to w sakwie tylko do połowy, kubraczek przyciasny, włos zmierzwiony. Miał się pojawić ideał książąt a pojawia się co najwyżej łysiejący William z wredną matką.
2. Długo i szczęśliwie
W tych bajkach to nam sprytnie celowo nie pokazują, co jest po napisach końcowych, żebyśmy się nie wystraszyły. Że książę woli z czasem spędzać więcej czasu w stajni, spoglądając na folwarczne dziewki. A księżna się roztyła i stała wredną krową. Mamy zapamiętać obraz idealnej pary, która nie musi już nic w życiu robić, bo ważne, że się odnalazła i to im absolutnie wystarczy. Niby się wszystko źle zaczyna, oddzielanie maku od grochu i te sprawy, ale zawsze przecież kończy się dobrze. I tylko nikt nie szepnął, że w życiu to jest raczej na odwrót. Wszystko się najpierw dobrze zaczyna, wirujący seks, nocne przejażdżki i porozumienie dusz. I na ogół źle kończy, gdy prosisz o sól, a wymyka Ci się to osławione spierdoliłaś mi 20 lat życia.
3. Ta dobra zawsze wygrywa
Macochy. Wredne siostry przyrodnie. Baby jagi. Źli myśliwi. Wszystko na ogół sprzysięga się przeciw głównej bohaterce, żeby tylko pokazać, że nie miała w życiu lekko w oczekiwaniu na tę wielką miłość. Poniewierana. Wyszydzana. Wykorzystywana. Biedna. Oj biedna. I wyrasta nam to brzydkie kaczątko na prawdziwego łabędzia, którego nawet w łachmanach książę jest w stanie porwać do swojego zamku. W szarym niebajkowym życiu tak to jednak nie działa. Możesz być dobra i na ogół masz łachmany zamiast najnowszej kolekcji diora, ale często się zdarza, że książę łypie częściej na tą złą. Bo zadziorna. Charakterna mówią. A jak charakterna to na bank sobie myślą, że się nieźle pieprzy. Dobra to może być księgowa.
4. Gangster się zmienia pod wpływem miłości
Gangster pozostaje gangsterem koniec kropka. Nie zaczyna nosić dzierganego swetra z gruszką. Nie oddaje wszystkiego na caritas i nie zatrudnia się w żabce. Nie przestaje nagle kraść, zabijać i podpalać, bo go o to ładnie prosisz. A tak poza tym z gangsterki nie da się tak łatwo wymiksować, chyba, że w betonowych butach. To nie jest tak, że nagle wszyscy kumple machają ci białą chustką na do widzenia pełni podziwu, że masz tyle silnej woli i miłości, żeby teraz żyć za tysioncpińcet jak mogłeś za miliony. Co prawda kradzione ale zawsze. No i umówmy się, jak przestaniesz mieć miliony księżniczka pójdzie w pizdu. Włoskiemu gangsterowi nie przyśni się Kryśka z Radomia i nie będzie jej potem szukał po całym Rimini, chcąc ją rytualnie i sążniście rżnąć każdego dnia w swojej piwnicy. Tak poza tym włoscy gangsterzy nie wiedzą, gdzie jest Radom.
5. Bogaty i piękny spogląda na brzydką i biedną
Niania. Pokojówka. Ula brzydula. Ewentualnie trzymaczka siodła. Która pół życia wyciskała wągry i łzy w poduszkę. Aż poznaje księcia, który zauważa pod tą warstwą pozorów złożonych z nadwagi i biedy, że ona jest najcudowniejsza na świecie i po co może mieć Jeniffer Lopez jak Kryśka fajniejsza. I nie zrozumcie mnie źle sama jestem gruba i brzydka, jednak Brad Pitt jakby miał do wyboru Angelinę i Kryśkę to zapewne wybrałby tę pierwszą. Chociaż nie wiem, w sumie Angie podobno jest wredna. Teraz to mi się przypomniał taki przykład z życia wzięty, że to jednak jest możliwe, bo znam dziewczynę, która wyjechał sprzątać do niemieckiej bogatej rodziny i tak dobrze sprzątała, że wyszła za mąż za syna właścicieli. A i Jude Law chyba się nieźle zabawiał z nianią. Ale umówmy się, są większe szanse, że Cię trafi piorun.
6. Bogaty biznesmen zakochuje się w prostytutce
Ja wierzę w przeznaczenie. W to, że można zabłądzić. Że ferrari się akurat popsuje pod moim oknem i zaniosę mu kakao, jak będzie zaglądał pod maskę z pytaniem w oczach czy zajrzy też pod moją. Ale bogaci biznesmeni nie zakochują się w prostytutkach. Oni z ich usług korzystają. Oni nawet mogą się z nimi zaprzyjaźnić, wybierając cały czas tę samą zamiast obstawiać 558 innych. Ale się z nią nie ożenią. Bo ludzie z pewnych sfer żenią się z ludźmi z tych samych sfer. Zbłąkany biznesmen czy książę może trafić na domówkę albo do remizy w Wólce. Może się nawet zauroczyć Twoim tyłkiem przez chwilę patrząc Ci głęboko w oczy. AIe możesz mu co najwyżej pomóc stanąć. Bynajmniej nie na ślubnym kobiercu.
7. Kiedy wszystko idzie nie tak wyjeżdżasz w podróż życia, by spotkać swoją miłość
Szef cię wkurza. Chłopak okazał się palantem. Na koncie masz coś koło 10 zł. I zamiast wyć codziennie w poduszkę i wpierdalać czekoladę (cholera, ja tak robię!) dochodzisz do wniosku, że to idealny moment na podróż życia! Zapożyczasz się u znajomych i ruszasz na Sri Lankę czy inną Alaskę, żeby odnaleźć siebie. A tam zostajesz przez przypadek właścicielką kawiarni/winnicy/baru na plaży i poznajesz największego lokalnego rozrabiakę, który oczywiście co? Statkuje się u Twojego boku! Porzucając topienie smutków po byłej w rumie, pomagając Ci o 6 rano piec bułki i piorąc Twoje stringi.
A potem wiadomo śmiechom nie było końca.