Prof. Eichelbergera cenię od dawna, a jedna z jego książek należy do moich ulubionych pozycji lektur psychologicznych ( więcej we wpisie o książkach). Dlatego ucieszyłam się, że będę mogła wziąć udział w jego wykładzie otwartym na SWPS. Zachęcam Was, jeśli macie możliwości do brania udziału w takich wydarzeniach, ponieważ uczelnia ma kilka lokalizacji w całym kraju, a wykłady te poruszają różną tematykę i są darmowe.
Wykład dotyczył tego, o czym od czasu do czasu zdarza mi się pisać. Ale ja jestem totalnym laikiem i psychologią jedynie się interesuję. Tu dostałam mnóstwo merytorycznej wiedzy. Twój najważniejszy projekt życiowy, czyli praca nad własnym JA. Lubię psychologię i psychologów za to, że podają fakty i wszystko, co mówią nie jest podlane coachingowymi bzdurami w stylu możesz więcej, niż ci się wydaje. Poniżej garść informacji z wykładu, czyli to, co udało mi się zapamiętać, uzupełnione moimi komentarzami.
Na budowanie naszego Ja składa się szereg aspektów i wszyscy do pewnego etapu je przechodzą, niestety nie wszyscy nad nimi pracują całe życie. I nic nie znaczy fakt, że jesteśmy potem dorośli i jak nam się wydaje ukształtowani. Nie, im więcej pracy w każdy z tych aspektów włożymy, tym więcej wyciągniemy!
Profesor dużą wagę przykłada do zdolności ruchowych i motorycznych. Małe dziecko nie ma bowiem świadomości, że w danym momencie chce podnieść rękę czy nogę albo włożyć palec do buzi. Ruchy są chaotyczne i nieskoordynowane i nauczeniu się swojego ciała poświęca większość dziecięcego czasu. To tzw. nabywanie inteligencji ruchowej. Co ciekawe, świadomość swojego ciała to nie tylko godziny spędzone na siłowni czy na treningu danego sportu. Jeśli chcemy utrzymać mózg w dobrej kondycji warto ciągle uczyć się ruchowo nowych rzeczy. Jak jeździsz na nartach, to się naucz na snowboardzie. Jak na rowerze, to spróbuj na rolkach. Chodzi o to, aby ciągle robić coś nowego. Ponieważ aż do śmierci za sprawą ruchu właśnie i uczenia się w tym zakresie czegoś, czego jeszcze nie robiliśmy możemy tworzyć nowe procesory neuronalne, które sprawiają, że jesteśmy w świetnej kondycji. Nie tylko cielesnej, ale i intelektualnej!
Kolejnym etapem pracy nad swoim JA jest etap budowania relacji, zdobywania kompetencji socjalnych. To wtedy, gdy zamiast meczu wybieramy szkolną dyskotekę albo siedzenie na ławce w parku ze znajomymi. Zaczyna się mniej więcej w tym momencie, gdy dojrzewamy płciowo. I tu profesor powiedział kilka bardzo mądrych zdań o budowaniu relacji i tym co bardzo lubię i często głośno powtarzam – zazwyczaj w związkach dobieramy się na zasadach deficytów. Ktoś ma to czego my nie mamy, a my mamy to, czego nie posiada druga strona. To dlatego np. osoby potrzebujące opieki wiążą się z tymi, które chcą się kimś opiekować. I to nie jest złe. Do momentu, aż jedna z tych osób nie zmieni czegoś w sobie, nie uzupełni deficytu, który rodzi jej potrzebę bycia z tą drugą stroną. Wtedy taki związek przestaje mieć rację bytu. Dlatego najlepsze, najtrwalsze związki to wolny wybór, nie szukamy kogoś, kto może nam coś dać. Bo wszystko mamy w sobie. Tam gdzie jest uzależnienie od drugiej strony, tam nie ma miłości. Eichelberger wskazał też na relacje, w których się kimś się zafascynowujemy, zachwycamy, ktoś nas pociąga i inspiruje. Tylko, że tak naprawdę patrzymy na niezrealizowane aspekty samego siebie. W tym zachwycie jest sygnał pokrewieństwa. Potencjalnych możliwości, które są w nas niezrealizowane i które projektujemy na zewnątrz.
Idealnym zajęciem, które łączy budowanie kompetencji ruchowych i socjalnych jest podobno tango. Mózg stymuluje również uczenie się gry na nowym instrumencie. W ogóle okazuje się, że ten ruch i nowe bodźce są szalenie ważne dla naszego rozwoju. Bo rozwijać się trzeba na tych wszystkich płaszczyznach – nie tylko ruszając się czy czytając książki. Dbając również o relacje, wymieniając pomysły, tworząc. Nie wolno iść w bezruch czy samotność, bo to nas powoli zabija. A i relacje wirtualne w żadnej mierze nie zastąpią nam tych prawdziwych i nie dadzą rozwojowych bodźców. Człowiek jest kompletny wtedy, gdy dba o inteligencję ruchową, socjalną, emocjonalną, kompetencje intelektualne i psychologiczne.
Mniej więcej do 40 roku życia najważniejszym problemem dla nas jest miłość. To wszystko dla niej i przez nią. To nasza siła napędowa. Potem zaczynamy się zajmować przemijaniem. Zadajemy sobie pytania o sens życia i naszej obecności na ziemi. To nie znaczy, że przestajemy myśleć o miłości, bo człowiek może kochać i zakochiwać się do końca życia. To znaczy, że przestaje być ona dla nas priorytetem. I najważniejsze – nie wolno na starość skupiać się na umieraniu. Pogrzebać siebie za życia. Bo jak żyjemy, skupmy się na życiu, a umierajmy, gdy nadejdzie czas umierania.