Nie ma bardziej stadnego zwierzęcia niż człowiek. Zwierzęcia, które tak bardzo potrafi odczuwać samotność i tak bardzo tęsknić za drugą osobą. Nasze życie może być nieustającym pasmem sukcesów, ale tak naprawdę zamykając oczy w krótkie letnie wieczory i długie zimowe noce tęsknimy za jednym. Za bliskością. Za obecnością. Za tym, żeby móc kochać i być kochanym.
Czasem sobie myślę, że wszystko inne to wątki poboczne. Że mamy lepszą lub gorszą pracę, bo jakoś trzeba zarabiać na życie. Że mamy swoje pasje. Mniejsze lub większe. Że wyznaczamy sobie cele i je realizujemy. Lepiej lub gorzej. Że otaczają nas ludzie. Bliżsi lub dalsi. Ale to wszystko przy braku osoby, z którą się możemy tym podzielić jest bez sensu.
Bo kładąc się spać i umierając nie tęsknimy za najnowszym ferrari, byciem prezydentem czy przebiegnięciem ultra maratonu. Nie możemy za tym tęsknić, bo przecież skoro nie mieliśmy innego ferrari ani nie byliśmy prezydentem nie wiemy, jak to jest. A jednak tęsknimy za miłością. Nawet jeśli nikogo nie kochaliśmy. Ani nikt jeszcze nie kochał nas. Każda nasza komórka i połączenie nerwowe wie, że to uczucie dla nas potrzebne i dobre. Konieczne do tego, żeby czuć się spełnionym. Żeby żyć.
Miłość nie jest niezbędna, żeby funkcjonować. Przecież możemy pracować, realizować się na różnych polach, spotykać z przyjaciółmi. I możemy nawet o tym na co dzień nie pamiętać, zapychając sobie czas wypełniaczami. Możemy istnieć. No właśnie, istnieć. Bo żyć będziemy dopiero wtedy, gdy będziemy kochać i będziemy kochani. Gdy pojawi się ktoś, komu możemy opowiedzieć naszą historię i ją zrozumie. Gdy ktoś będzie się o nas troszczył, dając nam ciepło, bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Wtedy, gdy nie będziemy się mogli doczekać, żeby opowiedzieć mu dzień. Albo wypłakać w ramię. Wtedy, gdy ktoś będzie daleko do ciebie, ale będziesz miał nieprzemożone uczucie, że jest blisko i że jest twój. W całym tym wyzwoleniu i emancypacji mamy jednak rozpaczliwe poczucie przynależności. Poczucie, że ktoś o nas myśli i że jesteśmy ważni.
Nawet tęsknota kobiety za dzieckiem, którego nie może mieć podszyta jest ogromną potrzebą miłości, której nie może zrealizować. Nie jako niezbędny element jej życiowego planu, ale jako konieczny element życiowej układanki. Miłość definiuje wszystko.
To dla niej potrafimy się zmienić albo przeprowadzić na koniec świata. To dla niej podejmujemy niemożliwe próby, tytaniczne walki, heroiczne wysiłki. To wszystko dla niej, przez nią i z jej powodu.
Nieodzowny element układanki, żeby nie umierać z samotności. Autonomiczny kawałek wszechświata, który jest tylko wasz i tylko wy jesteście w stanie go zrozumieć. Magia, która napędza i daje punkt odniesienia. Do kariery, zainteresowań, życia w ogóle. Bez niej wszystko, co się dzieje jest tylko wydmuszką. Ładnym obrazkiem bez treści, wypracowanym na potrzeby własne i świata, mające potwierdzić, że jednak jest się szczęśliwym.
Bo jak będziemy zdychać, jedyne czego będziemy żałować, to że nie kochaliśmy. I nie byliśmy kochani.