Jest weekend. Siedzisz w domu. Twoje życie nie jest tym, czym chciałbyś, żeby było. Ale to nic. Zaraz sobie ulżysz. Przeglądasz telefon, rozdając w głowie na prawo i lewo nienawistne docinki. Głupi. Głupia. Debil. Idiotka. W sumie po co robić to w głowie, jak można to zrobić naprawdę? Można zetrzeć ludziom z gęby te uśmiechy, można się przez chwilę poczuć lepszym od innych człowiekiem, bo całe życie czułeś się gorszy. Można się czymś zająć tak, żeby nie zajmować się sobą. Można…przecież w internecie wszystko można!
Jest weekend. Siedzisz sama w domu i bezmyślnie gapisz się w ekran. Stary kopnął cię w dupę, a może nigdy go nie było. A może siedzi teraz obok i szczerze go nie cierpisz. To nieistotne. Istotne jest to, że jesteś sama ze sobą. Może gdzieś są jakieś dzieci, jakieś wnuki. Ale one nie chcą mieć z tobą za wiele wspólnego. Bo zawsze wiesz lepiej. Co ktoś ma robić, jakim życiem żyć. I co czuć. Przelewasz tę frustrację na innych, przekierowujesz uwagę, bo to choć na chwilę zdejmuje z ciebie odpowiedzialność za własne życie. Możesz komuś podciąć skrzydła, zamiast skupić się na tym, dlaczego tobie nie wyszło. Możesz napisać, że ktoś jest brzydki albo głupi i tym sposobem choć na chwilę odbarczyć się ze swoich kompleksów. Co z tego, że gdy przejdziesz koło lustra, to samo pomyślisz o sobie.
Mierzi cię uśmiech. Sukcesy. Szczęście. W sumie to mierzi cię wszystko, co ludzie robią. Bo ty nie robisz nic.
Ci, którzy nienawidzą innych w internecie, tak naprawdę nienawidzą siebie… Tego co zrobili, czego nie zrobili, co w ich życiu poszło nie tak. Łatwiej jest klepać bzdury, niż cokolwiek zmienić. To daje chwilową ulgę i poczucie, że nie wszystko jest tak beznadziejne, jak się wydaje.
Jest weekend. Siedzisz sam w domu i nienawidzisz wszystkich kobiet. Nienawidzisz, bo może mama cię nie lubiła. A może ta Elka, twoja ex poszła w cholerę. Więc klepiesz komentarze, że baby są głupie cipy, że gruba, że kijem byś jej nie tknął… Wszystko po to, żeby nie konfrontować się z tym, że być może nikt nie chce być z tobą, bo po prostu jesteś głupi chujem. Przemocowym palantem. Kolesiem, który rozpierdala wszystkie swoje związki, ale zamiast wyciągnąć jakąkolwiek lekcję, bluzga na prawo i lewo, że to świat jest zły. Kolejny komentarz i kolejna otwierana puszka piwa nic nie zmienią. Dalej będziesz tam, gdzie jesteś.
Zatrzymałeś się mentalnie na obwinianiu całego świata o swoje niepowodzenia. Bo gdybyś zaczął sam robić rachunek sumienia, to to byłoby za trudne. Tak jest łatwiej. Świat jest zły. Ludzie są głupi. Twoje decyzje i ty zawsze są bez zarzutu…
Tylko że świat nie jest winien twoich wyborów. A inni szczęśliwi ludzie nie są winni twoich nieszczęść.
Internet daje możliwość wyżycia się na wszystkich za swoje niepowodzenia. Można bez opamiętania kreować własną rzeczywistość, w której oni są ci źli, bo coś mają, coś robią, coś im się udało. A ty jesteś ten dobry, tylko nikt się na tobie jeszcze nie poznał. Tylko widzisz, gdy zamkniesz komputer, gdy odłożysz telefon, oni dalej będą na swoich miejscach, robiąc to, co robią. A ty dalej będziesz zły i sfrustrowany. Ta chwilowa ulga nienawiści nie zmieni twojego życia. Nie podejmie za ciebie decyzji. Nie wykona za ciebie wysiłku.
Odejmując swoim hejtem innym – poczucia wartości czy uśmiechu nie dodajesz tego momentalnie sobie. Ty dalej jesteś na swoim miejscu. W swoim domu. W swojej samotności.
Jest weekend. Siedzisz sama/sam w domu. To ty dokonujesz wyboru, czy wchodzisz do internetu, żeby nienawidzić czy się zainspirować. A może w ogóle nie wchodzić. Może rower wybrać, książkę poczytać. Może nie wszystko jeszcze stracone. Może trzeba zacząć choć odrobinę lubić siebie, żeby choć odrobinę przestać nie lubić innych?…