fbpx

Głową w mur

przez Anna Ulatowska

Ktoś mi ostatnio powiedział takie mądre zdanie – dlaczego stojąc i uderzając 25 raz głową w mur, liczymy, że to mur ustąpi? A nie wpadamy na to, że może będzie trzeba odpuścić? W różnych historiach i komentarzach, które czytam często przewija się ten fragment, coś robimy wciąż i wciąż, licząc, że druga strona w końcu skapituluje. Da się „namówić” na miłość…

Zupełnie tak, jakbyśmy wierzyli, że mamy moc namawiania. Albo nasze uczucie jest tak silne, że pokona cudze traumy i lęki.

Jeśli ktoś:

nie reaguje na kontakt z naszej strony lub reaguje sporadycznie,
wchodzi w relację a potem z niej ucieka,
mówi, że się nie nadaje,

to przecież nasze uczucie czy nasze starania go do tego nie przekonają! A jedynie sprawią, że wydajemy się jeszcze bardziej żałośni i bezradni. Nie zrozumcie mnie źle, romantyczne staranie się o kogoś jest…no właśnie romantyczne. Pięknie to wszystko wygląda w filmach. W życiu, gdy ktoś się do drugiej strony po wielokroć łasi wygląda co najwyżej żałośnie. I tak, to boli. I tak, czasem po prostu trzeba odpuszczać.

Nawet jeśli ktoś dawał nam sprzeczne sygnały. Nawet jeśli komuś na początku zależało. To jakieś niezdrowe mechanizmy relacyjne spowodowały, że ta osoba zrobiła w tył zwrot. I ty ich nie naprawisz.

Bardzo często wchodzimy w takie relacje, gdy jedno z rodziców było nieobecne lub emocjonalnie niedostępne – nie dawało tyle uwagi czy czułości, ile dziecko potrzebowało. I w dorosłym życiu mamy potrzebę tę traumę i brak miłości przepracować z partnerem romantycznym Wydaje nam się, że ktoś się zaopiekuje tym niekochanym dzieckiem i uleczy jego wewnętrzne dziecięce rany. Będziemy kochani tak, jak chcieliśmy.

Tylko, że to tak nie działa.

Żeby w dorosłym życiu móc świadomie budować zdrowe relacje, trzeba rozumieć, że to co nie zostało nam dane i ukochane w dzieciństwie, już nam dane nie będzie. Nie zrobimy nagle stop i nie powrócimy do swojego pięcioletniego wcielenia. Trzeba zaakceptować i uznać, że coś się wydarzyło. Czegoś nie było. Czegoś nie dostaliśmy, żeby ruszyć z miejsca i iść dalej. I przestać szukać ludzi niedostępnych, albo takich, którzy przed nami uciekają.

Każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju, ale nie jesteśmy tak wyjątkowi, żeby mieć moc uzdrawiania innych. Nasza miłość, choćby najsilniejsza na świecie ich nie przekona ani nie „naprawi”. Dlatego, że w wielu trudnych relacyjnych sytuacjach włącza się nasz mózg gadzi, który mówi – zagrożenie, uciekać!!!

Tym zagrożeniem może być np. nadmierna bliskość. W sytuacji, gdy jako niemowlę matka nie reagowała na potrzeby dziecka, lub raz reagowała bliskością a raz nie, niemowlę wykształciło sobie mechanizmy przetrwania. Które przydawały nam się wtedy, gdy byliśmy mali. W dorosłym życiu jednak często robią nam pod górkę. To dlatego zwiewamy ze związków, w których się robi zbyt blisko. Boimy się, że zostaniemy odrzuceni i zranieni, zatem łatwiej nam samemu wziąć nogi za pas.

I fajnie jest, jak wiemy, z czego mogą pewne zachowania innych wynikać. Ale dopóki oni sami nie zechcą czegoś z tym zrobić, dopóty nasze pukanie do ich drzwi i serc będzie przypominało właśnie to walenie głową w mur. Po raz 25. Mur nie ustąpi i czasem trzeba zrozumieć, że to my powinniśmy odpuścić.

PS. Swoja drogą jest taki piękny film o trudnej, pełnej cierpienia miłości. Nazywa się właśnie Głową w mur. Lata temu, gdy oglądałam go po raz pierwszy przerażało mnie to, co ci ludzie sobie robili. Dopiero potem dotarło, że mój związek wtedy wyglądał podobnie…

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
1
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x