Rok temu o tej porze nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Miałam u boku najlepszego przyjaciela, który przyjechał zwiedzać ze mną miasto i jak wtedy myślałam – najfajniejszego faceta pod słońcem. A potem wszystko się zmieniło. Nadal miałam u boku przyjaciela, ale nie miałam już faceta, dzieląc od tej pory życie na PRZED i PO. Dwa inne światy, dwie inne kobiety. Kiedy od kogoś odchodzimy, może być nam przykro patrząc na jego smutek, ale cieszymy się tym, co przed nami, samotnie lub z kimś nowym obok. Kiedy ktoś odchodzi od nas nasz świat nagle przestaje istnieć, a życie na krótką chwilę się kończy, jakby ktoś uciął je w nieodpowiednim miejscu sekatorem. A potem trzeba zacząć wszystko od nowa. A nowe zawsze jest lepsze od starego.
Gdyby to się nie wydarzyło nigdy nie byłabym tym, kim jestem. To nie fajerwerki kształtują nasz charakter, tylko momenty, gdy petarda wybucha nam w rękach upierdalając połowę palców. Ja zostałam bez ręki i bez serca, z głową pełną myśli. Prawie każdy był w takiej sytuacji, prawie każdy cierpiał, bardziej lub mniej. Nie powiem wam, jak sobie z tym radzić, bo każdy musi znaleźć swoją drogę. Powiem jak ja sobie poradziłam:
- Nie możesz kogoś nagle przestać kochać, możesz za to przestać oddychać tym samym powietrzem wyprowadzając się z domu, który dla was chciałeś stworzyć. Uciekając z miasta, chcąc uciec trochę od siebie, a trochę od świata.
- To, że ktoś odchodzi nie jest wyjątkowe i spotkało przynajmniej 90 % populacji, no może za wyjątkiem Angeliny i Christiano Ronaldo. Ludzie, którzy przeżyli to samo będą chcieli cię pocieszyć mówiąc, że wiedzą jak to boli. Gówno prawda. Każdy ból jest inny i nawet jeśli ich kiedyś bolało, to teraz boli ciebie. A nie wiedzą, jak boli ciebie.
- Nie daj sobie wmówić, że to twoja wina. Jeśli partner nie nakrył cię na igraszkach z księdzem, teściem albo sąsiadką to nie jest twoja wina. Wina za rozpad związku zawsze leży po środku. Ktoś czuje się samotny, ktoś powoduje, że jest syf, są kłótnie i coraz więcej fajnego zastępowane jest niefajnym. Tylko ludzie słabi nie potrafią o tym rozmawiać i tylko ludzie słabi twierdzą, że wina leży po jednej stronie. Odwracając uwagę od siebie czują się rozgrzeszeni za to co zrobili.
- Na początku będzie boleć jak skurwysyn. Każdego boli inaczej i każdy musi sobie z tym inaczej radzić. Jedni jedzą lody i cały dzień leżą w łóżku gapiąc się w ścianę, inni popijają wódkę piwem albo na odwrót, jeszcze inni rzucają się w wir towarzyskich wydarzeń, gang bang i domowego porno.
- Biegaj, pływaj, szydełkuj albo wyjedź do Kambodży. Cokolwiek, co sprawi ci przyjemność, przy czym wysiłek fizyczny zawsze sprawia. Czasem nie dało się wyłączyć mózgu, czasem przybiegałam spocona i zaryczana. Ale wiedziałam, że kiedyś musi być lepiej.
- Na starą miłość najlepsza jest nowa. Bzdura, przecież wiadomo, że najlepszy jest seks. Nie da się pokochać nikogo po miesiącu ani dwóch. Chociaż prawie każdy próbuje, żeby zapomnieć. Nowymi wspomnieniami zabić stare. Nie umawiajcie się na randki, umawiajcie się na seks. To uczciwsze.
- Nie bójcie się rozmawiać. Nie wiem dlaczego, ale mnie najbardziej pomogły rozmowy z obcymi ludźmi. Kimś, kto nie był zaangażowany, kto mógł mnie po prostu wysłuchać. Stary znajomy, psycholog, nowy znajomy. Jeśli to wypowiesz, wykrzyczysz, to kiedyś minie. Jeśli zostanie w środku będziesz zgorzkniałym, smutnym człowiekiem.
- No właśnie psycholog. Najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. U nas wciąż pokutuje przekonanie, że jak psycholog to coś z tobą nie tak. Nie, psycholog jest po to, żeby wrócić na właściwe tory.
- A gdy już minie czas, kiedy przestajesz na zmianę tęsknić, nienawidzić, kochać, żałować i rozpaczać nadchodzi moment, gdy czujesz się pusty w środku. I chociaż jest ci wszystko jedno, to jednak nie jest bo wciąż wierzysz i chcesz wierzyć. A potem wszystko się zmienia.
Dziś wiem, że PO jest dużo lepsze niż PRZED. Że to co się stało musiało się wydarzyć i nie żałuję ani sekundy spędzonej z nim, ani sekundy przepłakanej i ani sekundy spędzonej bez niego. Wszystko ma swój koniec. Gdyby nie było końców nie byłoby też początków.
Tekst powstał bardzo dawno temu, gdy przeżywałam jeden z największych miłosnych dramatów w swoim życiu. Książę na białym koniu zgubił koronę, koń zdechł. Pojawiły się za to wzajemne rozczarowania i frustracje. Bolało jak cholera. Teraz boli mniej. Nie dlatego, że mniej się angażuje. Dlatego, że mam gruby pancerz…