Chyba nic mnie tak nie wkurza, jak brak odpowiedzialności za swoje decyzje i działania. Bo los. Bo on. Bo telefon. Bo napisał a nie powinien. Bo mam dziecko z kimś nieodpowiednim. Bo nie chce odejść. Nieustająca litania życiowych problemów, potknięć których wszyscy są winni tylko my sami nie mamy w tym żadnego udziału. Niemal jak w simsach, gdzie gracze kierują naszym życiem. No nie. Mamy sprawczość. Podejmujemy decyzje. I powinniśmy na klatę brać ich konsekwencje.
Jak wjedziesz w dziurę i sobie uszkodzisz auto, to jasne, że ta dziura nie powinna się znajdować w drodze, ale to ty w nią wjechałeś.
Jak spotykasz się z kimś, kto nie jest najlepszym materiałem do życia, bo cię kiepsko traktuje a potem macie dziecko, to jednak decydując się z tą osobą na seks musisz dopuszczać gdzieś w głowie możliwość, że dziecko może się pojawić, bo nie ma w 100% skutecznej metody antykoncepcji i co wtedy, jak będę się musiała z tym człowiekiem bujać do końca życia?
Jak decydujesz, żeby uprawiać seks z osobą, która ma żonę czy męża to nazywaj rzeczy po imieniu – mam romans i sama siebie stawiam w pozycji tej trzeciej, a nie przez przypadek wpadłam na jego kutasa.
Jak odpisujesz na sms od kogoś, kogo nie chcesz w swoim życiu albo cię niszczył i wchodzisz na karuzelę emocji, to ty reagujesz a nie twoje alter ego i decydujesz komuś ponownie uchylić drzwi.
Jak wracasz do byłego z nadzieją, że teraz to będzie inaczej to ty wracasz, nikt cię nie zmusza.
Ludzie do cholery – bądźcie odpowiedzialni za to, co robicie! Przecież życie nam się nie układa samo a jest sumą różnych naszych decyzji i konsekwencji, które z ich powodu ponosimy.
Długo wiele rzeczy zwalałam na los. Tak wyniosłam z domu. Że to co złe to inni. Miesiąc temu wiozłam do domu kaktusa, którego dostałam od rodziców i tak go postawiłam w aucie, że najpierw wyleciała z niego woda, potem wysypała się ziemia a przy wysiadaniu całość wypadła z przemoczonej torby i rozwaliła się w drobny mak. O cholera jaka ja byłam wściekła! W pierwszym odruchu chciałam zadzwonić do mamy, że po kiego grzyba mi ten kaktus dawała, że kiepska doniczka, za dużo wody miał aż doszłam do tego, że to ja go źle zabezpieczyłam w samochodzie. Wzięłam odpowiedzialność za swoje czyny w swoje ręce.
Mechanizm zwalania wszystkiego na innych czy los pozwala ochronić swoje kruche ja przed negatywnymi myślami związanymi z faktem, że możemy w życiu źle wybierać. Że może nam coś nie wychodzić. Że coś może być też trudne. I to też jest ok. Życie nie jest tylko pasmem sukcesów a żaden człowiek nie podejmuje tylko dobrych decyzji. Mamy tak i tak. Dużo w sprawie nauki sprawczości i decyzyjności przyniosła mi też terapia. Gdy się zastanawiałam nad tym, co by było gdyby nagle mój ex pojawił się znowu w moim życiu. I wtedy usłyszałam jedno zdanie – ale Pani Aniu, przecież Pani może powiedzieć nie i zamknąć komuś drzwi przed nosem albo go wpuścić do środka. To pani decyduje.
Warto wiedzieć jeszcze jedną rzecz a propos sprawczości – tak jak my sami decydujemy o sobie tak robią to również inni. Nie uratujesz nikogo. Nie zmienisz mu życia na lepsze. Możesz wyrazić swoją obawę o relację najlepszej przyjaciółki, pytając czy wszystko u niej w porządku lub zapytać czy potrzebuje pomocy, ale nie odejdziesz za nią od tyrana. Możesz zapytać bliską osobę czy jest szczęśliwa, bo wydaje ci się że ma jakiś problem, ale nie dokonasz za nią zmian w życiu. Kiedyś mi się wydawało, że na moich barkach ciąży odpowiedzialność za poprawienie małżeństwa rodziców czy ich metod komunikacji między sobą. Dziś wiem, że to nie moja sprawa. Dorosłe osoby tylko wtedy same mogą coś zmienić jeśli chcą i umieją, a jeśli nie potrafią – zwrócić się o pomoc. Ulepszanie życia innym dorosłym, którzy sami mają sprawczość i wiara w to, że mamy w ogóle taką moc jest błędnym założeniem.
Czasem sobie czytam co ludzie piszą przy moich tekstach, które udostępniają na fb. I ostatnio przy jednym z postów przeczytałam, że związki to loteria prędzej wygrasz w ruletkę. No nie. Wybieranie partnera to nie jest loteria a zrzucanie wszystkiego co złe na los to odsuwanie sprawczości od siebie. To nas w naszej głowie zwalnia z odpowiedzialności. Jeśli ktoś nas źle traktuje, widzimy ze jest nie fair, wiemy że kłamie albo po prostu nam nie pasuje, ale dalej z nim jesteśmy to przecież trzyma nas w tej relacji nasz wybór i nasza decyzja a nie los! Jeśli lecimy na łobuza widząc jaki jest i licząc, że się przy nas zmieni a potem tak się nie dzieje, możemy mieć pretensje tylko do siebie. Nie do losu. Los może stawiać ludzi na naszej drodze, ale to nasze decyzje wpływają na to, co się dzieje dalej.
Zachęcam też do stosowania słów w drugą, pozytywną stronę – nie udało mi się czy przytrafiło ale podjęłam decyzję, wygrałam, wybrałam. Takie stosowanie zwrotów gwarantuje nam większe obcowanie ze sprawczością i nauczenie się, że to co robimy przynosi konkretne efekty. Dostałam pracę, bo byłam najlepsza a nie dlatego, że mi się udało. Osiągnęłam sukces, bo ciężko pracowałam a nie dlatego, że miałam szczęście. Pamiętam jak użyłam kiedyś na terapii zwrotu, że gdyby nie on to nigdy bym nie trafiła do terapeutki. A to zupełnie nie tak. Podjęłam świadomą decyzję, że chcę iść po pomoc. I ani nikt temu nie jest winien. Ani nie jest to niczyja zasługa oprócz mnie.
Żeby wygrać na loterii potrzebna jest spora doza szczęścia. Ale najpierw trzeba kupić los.