fbpx

Nie jest lepsze od być może

przez Anna Ulatowska

Leszek Miller mówił, że mężczyznę poznać po tym, jak kończy. Ja pójdę dalej, człowieka poznać po tym, jak się rozstaje. Jedni robią z tego dramat w 558 aktach, inni po prostu przestają się odzywać, uznając że skoro nie ma już kontaktu to nie było tematu. Jeszcze inni zamiast powiedzieć hej było fajnie, ale już nic z tego nie będzie rzucają na odejście ochłapy nadziei, których porzucani trzymają się niczym ostatniej deski ratunku. I tak sobie tkwią przyczepieni do tych słów aż tu bach mijają kolejne lata, kolejne szanse na poznanie kogoś a my czekamy. Bo na odchodne rzucił nie wiem czego chcę idę się zastanowić. I poszedł. W pizdu.

Też mi się to przydarzyło. Po tym, jak padły słowa musimy się rozstać zaczęłam skamleć, prosić, błagać. A zastanów się jeszcze. A przemyśl. Na pewno nie wziąłeś pod uwagę wszystkich zmiennych! Ostatecznie w przypływie mnie tylko znanego obłędu napisałam do jego matki, żeby z nim pogadała. Do dziś się zastanawiam, co ja miałam w głowie! Ale przyjechała, rozmowa się odbyła i być może ona mu to doradziła a może wpadł na to sam, w każdym razie usłyszałam zmianę wyroku z kary śmierci na sporo łagodniejsze muszę się namyślić. I ja wtedy jakbym dostała wiatru w żagle! Heloł namyslić! To on się będzie namyślał, ja się wyniosę, żeby mu zrobić przestrzeń do tego. I czekam.
I czekam.
I czekam.

W tym czasie jego życie zamieniło się w pasmo imprez, a nasze mieszkanie w chlew. A ja dalej czekałam na werdykt. Jaka nota? Będzie coś z tego czy już nigdy nic? Problem polegał na tym, że on wcale nie zamierzał się namyślać. Kupił sobie po prostu tym trochę czasu i spokoju. A może liczył, że zapomnę. W każdym razie po miesiącu nieodzywania się zapytałam co robimy, bo ja czekam na odpowiedź!!! Najpierw się ze mną umówił, potem 5 razy przesuwał godzinę, aż wreszcie przyciśnięty do muru wyznał, że sorry ale nic z tego. I ja to rozumiem. Ja wiem, że mówienie ludziom takich rzeczy, zwłaszcza jeśli byliśmy blisko jest porównywalne do wyrywania ósemek. Wszystkich naraz. Zatem nic przyjemnego. Ale kto powiedział, że dorosłość to tylko uroki płacenia zusu i kupowania kaw w starbaksie. Zatem dziś jak mi ktoś pisze, że druga strona prosi o czas zawsze mówię to samo – ustalajcie od razu na sztywno ile tego czasu ktoś potrzebuje i się tego trzymajcie. I nie róbcie sobie złudnych nadziei.

Daj mi czas mówimy, gdy mamy wątpliwości albo już wiemy, że chcemy odejść i to wygodne, żeby tak powiedzieć. Czas zawsze powinien mieć jakąś wytyczną, żeby nie zawieszać kogoś w próżni na wieczne nigdy. Ale tak serio zastanówcie się czy tydzień czasu da Wam odpowiedź czy kogoś kochacie czy nie?

Co jeszcze mówimy, gdy nie potrafimy powiedzieć nie?

Jesteś dla mnie za dobra. To chyba jedno z moich ulubionych! Zobaczcie jaki to sprytny mechanizm, niby miłe słowo na rozstanie a tak naprawdę gówno w papierku. Jesteś za dobra to znaczy, że ty zostajesz z poczuciem winy, że być może on odszedł bo byłaś za mało kiepska! Czasem sobie myślę, że pod tym komunikatem kryje się taki – ty jesteś dobra, a ja jestem zły bo już zacząłem się kręcić koło kogoś innego. Poczucie winy w stosunku do drugiej osoby i gdzieś z tyłu głowy świadomość że zachowaliśmy się nie fair każe nam gadać takie brednie, gdy tak naprawdę znaleźliśmy już model zastępczy.

Znajdziesz lepszego, nie zasługuje na Ciebie, jesteś za mądra, beze mnie będziesz szczęśliwsza to tak naprawdę sprytne manipulowanie poczuciem winy i swoimi kompleksami. Wiadomo, że zawsze można znaleźć kogoś lepszego! Ale ludzie to nie ubrania lepsze i gorsze jakościowo czy bardziej lub mniej kolorowe.

Okropne jest też gdy osoba nie potrafi odejść i zaczyna się beznadziejnie zachowywać, żeby to druga strona podjęła decyzję.

Chcę cię uchronić przed samym sobą, to ze mną jest coś nie tak, nie z tobą – jak wiedziałeś, jaki jesteś to po cholerę komuś zawracałeś głowę? Nie jesteś ze mną szczęśliwa – a skąd ktoś może wiedzieć, co czujemy? To znowu odwracanie kota ogonem i zamiast powiedzieć samemu – nie jestem szczęśliwy z Tobą obarczamy winą drugą stronę.

Nie byłem gotowy na związek, nie przebolałem rozstania. To jak wiesz, że cierpisz po tym, to dlaczego znajdujesz ludzi, którzy mają Ci w tym cierpieniu ulżyć robiąc im bałagan w głowie i życiu?

Jestem z Tobą z litości to już w ogóle szczyt szczytów nie dość, że drugą osobę takim komunikatem potraktowałeś beznadziejnie to do tego samemu sobie dodajesz heroizmu jakbyś przynajmniej świat ratował. A jesteś po prostu zwykłym palantem.

Czasem słyszymy też, że nie pasujemy do siebie albo coś się wypaliło. I w nas pojawia się wtedy ten wielki znak zapytania, ale jak to? Przecież kiedyś jak ja zaczynałam coś mówić, to ty kończyłeś. Lubiliśmy ten sam makaron i wspinaczkę. To jak to teraz nie pasujemy? Relacje nie są constans. Rozwijamy się w pracy, spotykając różnych ludzi w swoim życiu. Jedni idą naprzód, inni trochę zostają w tyle. I jasne, że w założeniu fajnego związku jest chęć poczekania, aż druga osoba dogoni. Pamiętajcie, że to że z kimś kiedyś pasowaliśmy czy mieliśmy takie poczucie, nie znaczy, że nie może się to zmienić. Zawsze warto zapytać, co się dokładnie zmieniło i dlaczego druga strona tak uważa. Istnieje też opcja, że ktoś uważa, że do siebie nie pasujemy, bo za rogiem czeka już osoba, która pasuje bardziej.

A co zrobić, jeśli usłyszymy od kogoś, że się boi? Takie słowa nie są ściemą, lęk to emocje, nie mamy wpływu na to, co czujemy czy nie czujemy. Oczywiście, możemy się postarać nad lękiem pracować, ale on się pojawia w nas mimowolnie z jakiegoś powodu. Możemy się bać, bo ktoś nas zranił mocno, możemy się bać bo mamy unikający albo ambiwalentno-lękowy styl przywiązania. Jeśli druga strona komunikuje, że się boi możemy zapytać, czy jest coś co możemy zrobić, żeby ją w tym lęku wesprzeć i nad nim popracować. Przyczynić się do tego, żeby się poczuła pewniej w związku. Jakie nasze zachowania ten lęk potęgują. Zwróćcie jednak uwagę na to, że jeśli sami zaczynaliście kilka razy relacje i za każdym razem towarzyszył im lęk i po czasie robiliście w tył zwrot, bo to było nie do przeskoczenia to może przed kolejnym związkiem warto się temu lękowi przyjrzeć zamiast ranić kolejną osobę, którą brzydko mówiąc zbałamucimy, a potem zrobimy to samo.

Rozstania nie są proste. Gdy ktoś patrzy na nas oczami pełnymi łez albo pełnymi nadziei, trudno jest powiedzieć, że już nie chcemy być razem. Zabrać swoje rzeczy i swoje ciało z jej świata. Na zawsze. To na zawsze jest niczym miecz, który ucina jednym słowem wszystkie nadzieje i marzenia, które są w drugiej głowie. I chociażby z szacunku dla drugiej strony warto być szczerym i odważnym. I powiedzieć, dlaczego nie chcemy już z kimś być. Zamiast mydlić oczy i robić złudne nadzieje.

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
1
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x