Podobno ludzie się nie zmieniają. A może wszystko jest jedną wielką zmianą? My. Świat. Zdarzenia. Przecież nic nigdy nie będzie takie samo. Dzisiaj jesteśmy już inni niż wczoraj. A wczoraj już było. Skoro było, to dlaczego wracamy do niego wciąż i wciąż, jak jest niezmienne? Zamknięte. Przynajmniej powinno takie być.
Tylko trochę zajrzę…
Nie to bez sensu. Nie będę tego oglądać. Do niczego mi niepotrzebna ta wiedza. Nie chcę się karmić złą energią. Złymi wspomnieniami. Nie chcę oczu karmić Nim.
Ale przecież tylko na chwilę co?
Znowu ten stan. A może tylko jego znam. Zaciągam hamulec rzeczywistości i robię mocne w tył zwrot. Czasem mam wrażenie, że od ciągłego oglądania się za siebie dostałam skrętu szyi. I tak idę przez świat. Schylona. Przekręcona. W przeszłości cała.
Przychodzę czasem popatrzeć. Jak gość wpadam. Na profil. Na zdjęcia. W czarną dziurę. Cholera przecież sto lat temu, gdy nie znaczyło nie i cześć nara pa, to jak się nie spotkali na targu czy w innym podparyskim sanatorium, to nie mieli szans spotkać się ponownie. A teraz wciąż wpadamy w odwiedziny. Bez zaproszenia. Bezmyślnie.
I jakoś tak się czasem zdarza i jakoś tak się czasem chce, że ten palec sam bezwiednie błądzi w zakazane miejsce. Może ci co umieją sobie odmówić czekolady i wszystkich grzechów głównych tego nie robią. Ja nie umiem.
Ja za cholerę nie wiem, po co mi te odwiedziny.
Gapię się na zdjęcie. A na nim ta kochana twarz.
Ta znienawidzona twarz.
Kurwajapierdolę pali papierosa. Pali papierosa, za którego mnie wysyłał do 7 kręgu piekieł i potrafił karać nieodzywaniem. Bo ja taka krnąbrna, taka bardziej w tamtą niż w tę. Z tymi swoimi kumplami, papierosami, bałaganem całym.
A teraz on jest w bałaganie. Czy ludzie zmieniają się aż tak?
Podglądanie byłych wodzi nas na manowce. A może sami się chcemy wprowadzić w ten ponury nastrój, bo to właśnie takie nam znajome? Stan zazdrości albo wkurwienia. Przecież mózg lubi to co zna.
Zaglądamy z ciekawości, bo chcemy sprawdzić co u nich?
Zaglądamy z ciekawości, bo chcemy sprawdzić, kto zajął nasze miejsce?
Zaglądamy z ciekawości, bo chcemy sprawdzić, jak sobie radzą bez nas?
A może to po prostu masochizm?
XXI wiek dał nam idealne narzędzie do samobiczowania. Ludzka ciekawość i tendencje do porównywania się sprawiają, że części z nas zamiast dużo lepiej żyje się dużo gorzej. Bez ustanku sprawdzamy byłych partnerów, analizując każdy moment, każdą minę, każdego lajka. Nie pozwalając swojej głowie na powiedzenie – hej już wystarczy. To nic nie da i nic nie zmieni. Nie wróci Waszego czasu, a jedynie ukradnie Twój. I twoje dobre samopoczucie. Albo oglądamy barwne życie innych ludzi, porównując do niego swoje. A jak wiadomo, nic nie może się równać z kolorowymi zdjęciami z internetu, gdzie zawsze wszyscy są piękni, bogaci i pełni mądrych życiowych sentencji. Ehh gdybyśmy tak umieli poświęcać czas na swoje życie, jaki z lubością poświęcamy na cudze. Powinien powstać jakiś magiczny zegar albo aplikacja, która przeliczałaby czas spędzony w internecie na tego typu czynnościach na realne czynności życiowe, których się w ten sposób pozbawiamy. 3 spojrzenia na profil ex=zabawa z dzieckiem albo 10 stron książki albo 3 nowe słówka francuskiego w głowie.
Ponad 5 lat temu zaglądanie na profil jego byłej doprowadzało mnie do szaleństwa i maximum wkurwienia. Mieszkali wtedy na jednej norweskiej wyspie, z tych mniejszych raczej. W każdym razie tak wychodziło, że ich drogi codziennie się schodziły. A ona nie omieszkała tego wrzucać w internet. Każdego pierdolonego zdjęcia z każdej wspólnie zrobionej rzeczy z podpisem insynuującym, że świetnie spędzili czas. I być może łączy ich coś więcej. I nic to, że wiedziałam, że nie. Głowa robiła swoje. Jednocześnie wyciągałam zachłanne łapska i myśli po więcej i więcej. Tak wpadliśmy w błędne koło nieustających kłótni. On nie umiał przestać się z nią spotykać. Ja nie umiałam przestać zaglądać.
Na chwilę tylko zajrzę…przecież mam dobre intencje, chcę wiedzieć czy jest cały i zdrowy. No dobra trochę chcę wiedzieć, co robi też. No i może z kim. Czy cierpi? Dlaczego cholera nie cierpi! Miałam być jego największą i najważniejszą miłością a tu uśmiechy jakieś nieproszone. Szlag by go trafił. O i pojeździło się trochę widzę. Ciekawe z kim tak jeździ. I schudł. Na pewno dla kogoś. Ona jest na bank super. A ja jestem beznadziejna. Ze mną się tak nie śmiał. Ze mną tego nie robił. Ale przecież nie jest ze mną…
Próbowałam racjonalnie, bez emocji zastanowić się, dlaczego to sobie robię? Dlaczego wpędzam się na własne życzenie w nastrój przygnębienia i tęsknoty. Przecież to bez sensu! To my mamy wpływ na nasze myśli, a nasze myśli mają wpływ na nas. Im częściej się karmimy negatywnym, smutnym czy tęsknym przekazem tym częściej jest nam źle i smutno. I tęsknimy. Mózg działa schematami. Wybiera stan, który najlepiej zna i potem już z automatu podrzuca nam wszystkie myśli, których teoretycznie nie chcemy. Dlatego powinniśmy przejąć kontrolę nad tym co myślimy i robimy. Za każdym razem, gdy przychodzą myśli, że może zajrzę albo jak mi kogoś brak, przekierować je na coś innego. Coś przyjemnego. Iść na spacer. Poczytać. Albo racjonalizować sytuację. Hej, to już było i nie wróci. Było fajnie albo nie. Ale to już przeszłość. I czy my na pewno tęsknimy za nim lub nią czy za naszym wyobrażeniem o tej osobie? Za tym związkiem czy za naszym wyobrażeniem o tym związku?
Oglądanie cudzych fot i zastanawianie się, czy ex z kimś jest albo czy jest szczęśliwy to robienie sobie bagna w głowie na własne życzenie. A do tego dołącza myślenie, dlaczego ktoś robi coś, czego z nami nie robił. Albo dlaczego dla kogoś jest dobry a dla nas nie był. Albo jest inny. Bo z różnymi ludźmi wchodzimy w różne relacje. Jedni będą uruchamiać nasze dziecięce lęki, inni nie. Przy jednych będziemy się czuć bezpiecznie, przy innych wciąż wewnętrznie rozedrgani albo oceniani albo słabi. Inni ludzie zachęcają nas do innych rzeczy. Pokazują swoje światy. Inspirują. Żaden związek nie jest taki sam, więc porównywanie związku exów do naszych z nimi jest totalnie bez sensu.
Obiecałam sobie, że ten rok będzie rokiem pozytywnego myślenia. Uczenia się kierowania swoich myśli w inną stronę. Prostowania szyi. Myślenia dobrze o sobie. O ludziach. I o ex. Bo myślenie źle nic nie zmieni. Wspomnienia są fajne, jak się je odkłada na półkę w głowie i wyciąga jak albumy ze zdjęciami raz do roku na święta. Podglądanie sprawia, że tylko bolą nas oczy od płaczu. A dusza i serce od smutku.