Strata boli. To naturalne. Boli każdego, chyba, że zamroziliśmy sobie emocje i mamy serce z kamienia. Albo jesteśmy psychopatą. Ale to oczywiste, że gdy odchodzi ktoś z kim byliśmy związani, kończy się nasza wspólna historia a zaczynają osobne, my zaczynamy cierpieć. Bardziej lub mniej. Jedni będą przechodzić naturalny proces żałoby po związku, inni zaś polecą w długotrwałą otchłań smutku, wyrzutów w stosunku do siebie i kiepskiego samopoczucia. Dlaczego odtrącenie tak nas boli?
Dlatego, że wielu z nas nie rozpatruje rozstania z punktu widzenia dorosłego. Patrzymy na historię, gdzie ktoś nam oświadczył, że już nam razem nie po drodze z poziomu naszych dziecięcych ran i braków. Dorośli rozumieją, odczuwając oczywiście wszystkie emocje, które się przy tym odczuwa – smutek, lęk o to co dalej, rozczarowanie, że już nie przeżyjemy żadnych wspólnych historii, złość na to co się wydarzyło, że to że ktoś nas nie chciał nie jest związane z tym, że jesteśmy beznadziejni. Znaczy jedynie tyle, że druga strona potrzebuje czegoś innego i kogoś innego. W wielu z nas włącza się jednak tryb wewnętrznego dziecka i z tego poziomu odbieramy straty i rozstania. Z poziomu braków. Miłości. Bycia niewystarczającym. Pragnienia ciepła, którego być może za młodu nie dostaliśmy. A to otwiera nam wszystkie rany, które doznaliśmy w trakcie wcześniejszych odrzuceń.
Kiedy ktoś nie chciał się z nami bawić.
Kiedy chłopak z klasy wybrał naszą przyjaciółkę zamiast nas.
Kiedy rodzice nie zwracali uwagi na nasze potrzeby i jako dziecko czuliśmy się niechciani i nieważni.
To tak, jakby przy każdym kolejnym odrzuceniu dokładał się kamyczek do naszego ogródka bycia niewystarczającym.
Niewybranym.
Gdy jesteśmy poranieni i niedokochani myślimy, że jak ktoś nas nie chciał, to coś jest z nami nie tak. I zaczynamy w swoich głowach litanię robienia sobie wyrzutów – no tak odszedł/nie chciał mnie bo: jestem brzydka, gruba, głupia, nieinteresująca itd. Odszedł, bo znalazł się ktoś lepszy. Czyli ja znowu jestem gorsza. Nie warta miłości. Nie warta jego zainteresowania. Nie warta jego starań. Odszedł, bo dawałam z siebie za mało, za dużo, byłam nie taka jak trzeba. Uruchamiamy w sobie nieustające koło glebowania się i zagłębiania w czarnej rozpaczy. To nasze wewnętrzne dziecko każe nam podglądać codziennie swoich byłych na social mediach, robiąc w głowie analizy cudzych żyć i porównując do swojego.
A to zupełnie nie tak!
Masz prawo do tego, żeby Ci było przykro, smutno, do rozczarowania.
Ale nie glebuj się z powodu cudzych wyborów czy zachowań. To w żaden sposób nie świadczy o Twojej wartości.
To, co wydarza się często po rozstaniu to nasze nadinterpretacje, które nas zapędzają w kozi róg. Stefanie Stahl (jej książkę znajdziecie tu)*, która w bardzo prosty sposób wykłada kwestie związane z naszym wewnętrznym dzieckiem i różne rodzaje zależności między dzieciństwem a zachowaniem w dorosłym życiu pisze tak:
„Małe dzieci biorą wszystkie wydarzenia do siebie i sądzą, że to z ich powodu rodzice i inne osoby zachowują się tak, a nie inaczej. Kiedy tata daje lanie dziecku, ono myśli: „Jestem zły”, a nie „Tata jest za agresywny”. Kiedy mama uśmiecha się do dziecka, wtedy ono czuje, że samo jest w porządku. Taka skłonność do przeglądania się w innych osobach jak w lustrze w poszukiwaniu potwierdzenia własnej wartości sprawia, że jako dorosłe osoby zbyt osobiście traktujemy zachowania ludzi z naszego otoczenia.”
Jeśli w drugim człowieku upatrujemy poczucia własnej wartości, to gdy on odejdzie naturalne staje się dla nas wyrzucanie sobie, że jesteśmy beznadziejni. Wpadamy w rozpacz opłakując nie tylko rozstanie, ale i całą naszą beznadziejność. Wiele schematów myślowych, które wyrażają nasze nastawienie do siebie samego zakodowało się w pierwszych latach naszego życia.
„Jeden z takich wewnętrznych schematów myślowych może brzmieć np. „Jestem OK” albo „Nie jestem OK”. Zazwyczaj w dzieciństwie uwewnętrzniamy zarówno pozytywne, jak i negatywne schematy myślowe. Pozytywne schematy typu „Jestem OK” powstają w sytuacjach, kiedy czujemy, że najbliższe osoby nas akceptują i kochają. Wzmacniają nas. Z kolei negatywne przekonanie typu „Nie jestem OK” kształtują się, kiedy czujemy się nieakceptowani i odrzuceni. One nas osłabiają.”
To jest ok czuć smutek po rozstaniu. Po tym, gdy ktoś odrzucił nasze zaloty. Rozstania nie świadczą jednak o naszej wartości. Ważne, żeby przyjąć do świadomości, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy aby utrzymać relację lub ją z kimś stworzyć. Warto przytulać i rozmawiać ze swoimi wewnętrznymi dziećmi, a przede wszystkim je rozumieć. Oraz wszystkie emocje, które za nimi stoją. Bo to klucz do stworzenia lepszych relacji z innymi i samym sobą.
Kto nie ma oparcia w samym sobie, nie znajdzie go też w świecie zewnętrznym – Stefanie Stahl.
*link afiliacyjny