I człowiek zapragnął więcej, niż jego głowa mogła unieść. I dostał więcej, niż kiedykolwiek mógłby zrozumieć. Zapragnął wolności, która go zniewoliła. Rozrywki, do której nie dorósł. I miłości bez odpowiedzialności i konsekwencji. I dostał to wszystko. I zapłakał.
I człowiek zapragnął rozrywki. I bóg marketingu zesłał mu elektryczne hulajnogi. Niczym cud z tamtego świata pojawiły się rano na chodnikach miast gotowe do zabawy. I człowiek zaczął się bawić, kombinując jakby oszukać system, żeby przejechać się za darmo. A potem cud zaczął się walać po ulicach miast, rowach, trawnikach i chodnikach. Popsuty. Porzucony. Bo człowiek pragnął rozrywki, ale na swoich własnych zasadach.
I człowiek zapragnął miłości. I bóg marketingu zesłał mu miłość pod postacią Tindera, szytą na miarę człowieka. Gdzie każdy może być kim chce. I wybrać kogo chce bez jakiegokolwiek wysiłku. Bo bóg już wie, że człowiek nie lubi wysiłku. I przebierał człowiek w miłościach bez liku, wybrzydzając na nosy, pasje, uszy, brzuchy i słowa, które były nieme. I pomyślał człowiek, że tak wygląda miłość. Na wynos. Zapominając, że za obrazkami ładnych i brzydkich twarzy są czyjeś emocje, czyjeś historie i czyjeś pragnienia.
I człowiek zapragnął wolności. Zapragnął zajrzeć w każdą dziurę na ziemi i wdrapać się na każdy szczyt. Zapragnął latać i bóg marketingu dał mu samolot, żeby mógł wspinać się i zaglądać w dziury. A potem człowiek pomyślał, że cudownie byłoby to wszystko robić bez wychodzenia z domu. Bo człowiek jest leniwy. I bóg marketingu zesłał mu telefony, komputery i internet, żeby człowiek mógł się czuć wolny na swój własny sposób. Nie odrywając oczu od ekranu i palców od klawiatury.
I człowiek zapragnął seksu. Innego seksu niż ten w domowym zaciszu pod kołdrą. I bóg marketingu zesłał człowiekowi porno, żeby mógł zobaczyć, co można robić i w jakich konfiguracjach. I człowiek oglądał z zapartym tchem i praktykował kolejne układy w swojej własnej głowie. Aż zapomniał jak się to robi, gdy drugi człowiek jest obok. Pomyślał, że już wszystko wie i jest gotowy do działania, a tu nagle się okazało, że nie działa nic. I człowiek zaczął zapominać o seksie opartym na bliskości i poszanowaniu potrzeb drugiego człowieka.
I człowiek zapragnął dbać o planetę. I bóg marketingu zesłał mu produkty eko 10 razy droższe niż zwykłe i elektryczne samochody, których wyprodukowanie zabiera więcej energii niż jeżdżenie normalnymi przez szereg lat. Człowiek chciał tak strasznie zrobić coś dobrego dla ziemi i siebie, że zapomniał myśleć. Myśląc że wszystko da się kupić i zapominając, że nie o kupowanie tu chodzi.
Chciałabym, żeby przyszedł moment, gdy człowiek zapragnie człowieka. I nie będzie do tego potrzebował żadnych bogów marketingu. Zapragnie człowieka pierwotnego, który tak samo jak on czuje, widzi, doświadcza. Żeby przyszedł moment, kiedy przestaniemy być leniwi. Bo pójście na łatwiznę często sporo utrudnia. Nie nam, to jasne. Otoczeniu. Innym. Żyjemy we wspólnocie, zatem niech nasze lenistwo nie niszczy tego, co wspólne. Chciałabym, żeby nadszedł czas, gdy człowiek pomyśli o konsekwencjach. O tym, że każdy jego wybór przewraca kolejne klocki domina w układance. Każde słowo. Każdy gest. Każdy uczynek. Mają znaczenie.
I człowiek zapragnął człowieka. I zaczął słuchać, a nie tylko mówić. Zapragnął człowieka z ciekawości jego człowieczeństwa, a nie do celów własnych, żeby się w nim przeglądać. Zapragnął z nim doświadczać, bo siła jest w różnorodności i każdy coś wnosi do wspólnego worka.
I człowiek zapragnie siebie.
Słuchać, a nie tylko słyszeć.
Widzieć, a nie tylko patrzeć.
Czuć, a nie tylko dotykać.
Być. A nie tylko żyć.