Podobno ktoś gdzieś kiedyś widział żonatego mężczyznę, który odszedł od swojej żony do kochanki. Ale to magia podobna do tej, która uruchamia smoki w Grze o tron i pozwala na Islandii wierzyć w krasnoludki. Czyli generalnie romantyczna teoria teorią, ale prawdy w tym mało. Wiecie dlaczego? Bo kochanka jest fajna. Wtedy, gdy jest kochanką.
Historia zawsze zaczyna się tak samo. Piękna ona. Albo młoda. Albo niezależna, zaradna, z pozycją. Albo wszystko razem. I on. On objawienie. On wszystko inne, co do tej pory. On cierpiący. On z wielkim bagażem w postaci żony/dzieci/psa albo wszystkiego razem. Ona – jego jedyna szansa na przyszłość. Odskocznia. Muza. On – jej jedyna szansa na zmarnowanie sobie życia.
I nagle tych dwoje staje sobie na drodze. Iskrzy. Coś ich do siebie przyciąga. W głowie kobiety dzieje się magia. I zaczyna odwieczna litania nikt nigdy – tak mnie nie traktował, nie całował, nie pieprzył. Nie mówił tymi słowami. I na mnie nie patrzył. Problem mężczyzny i kobiety, którzy spotykają się na styku historii polega na tym, że mają różne oczekiwania. Podejścia do miłości. I do ich samych.
Gubi nas miłość romantyczna. I chociaż byśmy były Moniką Belluci, a on zwykłym Zenkiem spod monopolowego, kiedy zacznie nam grać na gitarze, wystawać pod naszym balkonem albo obiecywać gruszki na wierzbie, roztapiamy się jak wosk. Jesteśmy w stanie uwierzyć we wszystko, byleby tylko nie myśleć o tym, że on chciał się dobrać do naszej dupy. Lub cycków. Albo wszystkiego naraz.
Wyszukujemy sobie słowa, momenty, które pomagają nam w to wierzyć i usprawiedliwiać jego słowa i zachowanie. Bo skoro zrobił to i to i powiedział tak i tak, to to coś więcej, a nie tylko odskocznia od gderającej żony i chodzących po głowie dzieciach. Czyli od prozy życia.
Każdy z nas potrzebuje ucieczki od codzienności. I sytuacja kochanki czy kochanka na boku jest właśnie taka piękna i tajemnicza, bo nie jest codziennością! Jest potajemnymi schadzkami, pikantnymi smsami, rzuconymi spod rzęs spojrzeniami.
W głowie kobiety zadziewa się romantyczna historia. O takiej marzymy, taką widzimy w filmach i taką chcemy oglądać w naszym życiu. Problem polega na tym, że ona wygląda fajnie tylko na szklanym ekranie. W życiu od emocji, kradzionych chwil i fascynującego seksu liczy się o wiele bardziej to, czy możemy na kimś polegać, gdy nam urwie rękę lub zachorujemy na grypę.
Do tego uruchamia nam się motyw ratowniczki. Żona taka zła, dzieci takie niedobre, życie takie ciężkie i oto ja jedna mogę go uratować i sprawić, że to życie będzie lepsze! Oto pojawia się nasza miłość wielka jak ocean, która sprawi, że odtąd wszystko będzie inaczej. Pomijam fakt, że większość tych kobiet, takich wyemancypowanych, z pozycją i powodzeniem wplątuje się w dzikie historie, bo nie kocha siebie. Ktoś, kto ma zdrowe poczucie wartości nigdy nie zgodzi się na takie traktowanie, na jakie godzą się kobiety w takich układach.
Tylko, że to bardzo często nie miłość. Owszem, mężczyzna może być nawet Wami zafascynowany, może się zakochać, co się przekłada na czułość, a nie tylko na sferę seksualną. Może też kochać siebie u Waszego boku. Siebie odmienionego. Siebie nie rozmemłanego żoną i życiem rodzinnym, tylko pożądanego, męskiego. Innego. Pamiętajcie jednak o tym, że zakochanie to jeszcze nie miłość. Miłość buduje się z czasem. Tak jak zaufanie. Ciężko zbudować coś trwałego podczas momentów, które są kradzione.
To te momenty bardzo często dodają nam ekscytacji, a naszemu mózgowi emocji, pozwalając myśleć, że trafiło nam się coś naprawdę wielkiego. A jak będzie wyglądać dana osoba i cała relacja w kontekście dnia powszedniego? Bez tajemnicy. Kradzionych pocałunków. I spotkań w lesie w połowie drogi?
No i jest jeszcze ona. Ta trzecia. A raczej ta pierwsza. Czasem myślę, że one wiedzą. Że pozwalają mężowi się wyszumieć, bo w rękach i tak mają sporo argumentów, które powodują, że on nigdy nie odejdzie. Dzieci, dom, finanse. Uwierzcie mi, że nawet jeśli wydaje nam się, że to tak prosto rozwiązać, żona, która straszy, że puści cię w skarpetkach i nigdy nie zobaczysz dzieci jest obrazem, który on ma przed oczami przed zaśnięciem. A nie twoją krągłą pupę i jędrne cycki.
Poza tym, generalizując – część mężczyzn to tchórze. Liczą, że sytuacja sama się rozwiąże, kochanka się wpierdoli pod tramwaj albo żona kogoś pozna. Spotykałam się kiedyś z żonatym, który notorycznie wspominał o tym, że chciałby, żeby jego żona się w kimś zakochała. Tylko jeśli wszystko zrzucasz na przypadek, to raz – pytanie, czy w ogóle tego chcesz. Dwa czy Ty chcesz żyć z kimś, kto nie umiał wybrać tylko los zadecydował za niego?
Bo jeśli on naprawdę kocha i jesteś miłością jego życia, to gdzieś tam zawsze zapala mi się światełko, że chciałby i potrafił wybrać…Żaden z moich żonatych nigdy się na to nie zdecydował. Tak naprawdę dostając w pakiecie romantyczno-seksualne uniesienia na mieście i przyjaźń, pewność oraz zaufanie w domu.
On dostał cały pakiet. A Ty co dostałaś?