Nie wierzę w przypadki. Wiem, że w swoim życiu spotyka się ludzi, którzy mają do odegrania jakąś rolę. Wierzę w przyciąganie i w to, że wszystko jest po coś. Kiedy zaczęłam studia, ona usiadła ze mną w ławce. Nie polubiłam jej. Wyczuwałam w niej coś, czego się bałam i czego nie rozumiałam. Dlatego stwierdziłam, że koniecznie muszę ją bliżej poznać. To najlepszy sposób na okiełznanie strachu.
Nasze ciało jest tabu. Bardzo często go nie znamy. Nie wiemy, co lubi a czego nie. Nie dotykamy. Nie mówimy o nim czule. Wypominamy mu, że tu za dużo, tam za mało. Nos za długi, włosy za cienkie. Sprzedajemy komunikaty, które nas nieustannie glebują. Ja też zawsze chciałam być lepsza. Piękniejsza. Inna niż jestem. Odwieczne problemy z akceptacją doprowadziły mnie do bulimii i masy toksycznych związków. Mężczyzn, którzy mnie nie lubili. Bo sama nie lubiłam siebie. Wiem, że moje przyciąganie do niej spowodowane jest tym, że intuicyjnie czuję, że powinnam spróbować. Że to pomoże mi dotrzeć w głąb siebie, polubić swoje ciało i odkryć to, co przez lata próbowałam schować. Zapraszam Was do świata samoakceptacji, dotyku i cielesności. Rozmawiam z Janką Jankiewicz, terapeutką masażu tantrycznego.
Czym jest tantra? Bo wielu z nas kojarzy się z seksem tantrycznym, który uprawia Sting a co niektórym nawet z wyuzdaniem. Tantra to tylko seks i seksualność?
No właśnie nie. To przede wszystkim ścieżka rozwoju duchowego, bardzo holistyczna, która obejmuje wiele różnych życiowych płaszczyzn. Oprócz tych pięknych, którymi są doznania mistyczne, zahacza też o te przyziemne, takie jak finanse czy poczucie bezpieczeństwa albo praca z cieniem, czyli tym wszystkim, co nas uwiera i to czego na co dzień nie chcemy czuć. Obejmuje człowieka w całości, nie pomija trudnych rzeczy. Jest tak inspirująca, bo nie skupia się na wybranych aspektach – duchowości, harmonii czy seksualności. Tylko łączy je wszystkie. To jedna z niewielu ścieżek duchowych, która nie neguje seksualności lecz obejmuje ją w pełni, w dodatku uważa, że energia seksualna jest bardzo równoległa do energii życiowej i w dużej mierze wpływa na nasze życie. O seksie się mówi wiele w naszej kulturze, ale w zupełnie inny sposób. Tam nie ma krzty odświętności. Tego, że spotyka się człowiek z drugim człowiekiem na zupełnie innym poziomie połączenia. W tantrze spotkanie z partnerem czy partnerką to uświęcona przestrzeń, w której kontaktują się wasze dusze poprzez ciała. To rytuał połączenia na wielu poziomach.
A czym jest sam masaż tantryczny? Bo my mamy trochę mylne wyobrażenie z filmów porno, że osoba masująca dotyka naszych części intymnych, żebyśmy osiągnęli orgazm.
Masaż tantryczny, który wykonuje nie jest masażem, który zmierza do jakiegokolwiek celu. To nie jest stymulacja do orgazmu czy ejakulacji, tylko medytacja. Głębokie wejście w siebie. Motywacje klientek/klientów zgłaszających się do mnie są różne. Zdarza się, że ludzie przychodzą z jakąś żywą emocją, która była dla nich niewygodna albo od razu mówią, jaką mają trudność w obszarze seksualności. Albo usłyszeli kiedyś o takim masażu i odważyli się teraz, żeby przyjść i sprawdzić, co to jest. Czasem w życiu danej osoby coś się zadziało i nie miała przestrzeni, żeby wyrazić emocje, które się z tym przeżyciem wiązały. A one kumulują się w ciele pod postacią napięć, które utrudniają nam funkcjonowanie czy czerpanie przyjemności, uniemożliwiają swobodny przepływ energii. Podczas masażu jest miejsce do tego, żeby się otworzyć. Sam masaż to czyste bycie tu i teraz w doświadczaniu dotyku i wejście na poziom uświadamiania sobie, jak działa moje ciało, w jakich schematach czy przekonaniach żyję, a przez samą świadomość już dokonuje się zmiana. Masując poruszam energię w ciele i wtedy sprawdzamy, co się wydarza. A dzieją się rzeczy bardzo różne.
Czyli tak naprawdę masaż może też pełnić funkcję terapeutyczną?
Jak najbardziej. Jest kilka takich masaży, które pełnią funkcję czysto terapeutyczne. Są to uzdrawiające masaże części intymnych, w tantrze nazywane u kobiety Yoni czyli wagina, a u mężczyzny Lingam czyli penis. Zdarzają się też takie masaże, które pracują z jeszcze bardziej stabuizowanymi miejscami jak rozeta anusa. To jest miejsce, które nasza kultura zupełnie zepchnęła do podziemia! Od dzieciństwa uznajemy je za wstrętne, śmierdzące. Tam się mieści dużo wstydu i poczucia winy. Jeśli ktoś jest gotowy na taki masaż, to okazuje się to bardzo pięknym, uwalniającym doznaniem. Może się pojawić np. głębokie poczucie niewinności. Każda część naszego ciała potrzebuje miłości i dotyku.
Moja przyjaciółka, która jest po masażu u Ciebie powiedziała mi, że miała takie uczucie, że nareszcie zostały dotknięte te fragmenty jej ciała, które były zaniedbane. I to było dla niej bardzo odkrywcze. Skoro masaże uzdrawiające skupiają się na uwalnianiu napięć z miejsc intymnych to jest tak, że ktoś może przyjść, bo nie lubi swoich warg sromowych, albo w tym miejscu nic nie czuje albo idźmy dalej – ma problemy z erekcją?
Oczywiście. Nie gwarantuję, że po takiej sesji wszystko odczarujemy, ale rzeczywiście możemy pracować z takimi miejscami, których się nie czuje. Przede wszystkim podczas masażu najważniejsza jest moja kochająca obecność. Czyli to, że ja jestem dla tej osoby w pełni, w służbie i potrafię przytrzymać przestrzeń na wszystko, co się zadzieje. Jeśli potrzebuje przytulenia – jestem. Wyrażenia trudnej emocji – też jestem dla tej osoby. Do masaży uzdrawiających należy także masaż miednicy. Ostatnio bardzo dużo zaczęło się mówić o mięśniach miednicy, w której gromadzą się różne napięcia i wpływają na nasze zdrowie lub uzyskanie przyjemności. Ja zawsze mówię na swoich masażach – nie oczekuj. To nie jest o tym, że oczekujmy, co się wydarzy. Skupmy się na tym, co jest tutaj i teraz. I obserwujmy. Jesteś w bezpiecznej przestrzeni. Spotkanie z masażystą jest na tyle intymne, że ten wstyd bardzo często się pojawia i zauważam, że każda taka sesja jest takim wytchnieniem dla ludzi. Mogą wreszcie się zatrzymać, poczuć się bezpiecznie, zająć się tylko sobą, pozwolić sobie na każdą emocję, nikt ich nie ocenia. To fantastyczne, że można poczuć, kim się jest w danej chwili prawdziwie. W przestrzeni bez masek i udawania czegokolwiek. Prawdziwie w swojej esencji.
Mam w ogóle poczucie, że teraz jest taki boom masażowy, bo w dzisiejszych czasach przepełnionych wirtualną obecnością brakuje obecności rzeczywistej, odcięliśmy się od dotyku. I doszliśmy do momentu, gdy go potrzebujemy.
Często dotyk wiąże się w ogóle z lękiem, że ktoś mnie dotyka albo że coś mi ze strony drugiej osoby grozi. Cali się spinamy, jak ktoś chce nas przytulić albo dotknąć. Jesteśmy sparaliżowani. Dlatego taki masaż może nas otworzyć na cielesną obecność drugiego człowieka. I na zaufanie, że w bliskości nic mi nie grozi.
Zatem czy masaże tantryczne pomagają także w samoakceptacji? Nie tylko własnej cielesności, ale w ogóle samego siebie, takimi jacy jesteśmy?
To jest bardzo indywidualne, ale myślę, że tak. Proponuje też rytuały, które dotykają tematu wstydu i miłości do własnego ciała. Dostaliśmy bardzo różne przekazy na temat swojego ciała – tu za dużo, tam za mało, to wypada, a to nie. Podczas takiego masażu możemy pracować nad tym, co zostało nam na nasz temat wdrukowane, ale możemy też, i to jest piękne, zakodowywać nowe rzeczy. Kocham swoje ciało! Swoje łydki, które mi służą przez 25 lat! Piersi, które wykarmiły nowe stworzenia! Podpowiadam też autoafirmacje, które można wykonywać samodzielnie w celu nauczenia się przekazywania zupełnie innego komunikatu do swojego ciała. Po pewnym czasie wchodzi to w nawyk i zauważamy, że to ciało się odmienia nie tylko w moich oczach, ale i w oczach całego świata. Rzeczywistość zewnętrzna jest przedłużeniem tego, co jest wewnątrz.
Często piszą do mnie kobiety, że mają problemy w relacjach, bo są w toksycznych związkach i ja im zawsze wyjaśniam, że to nie przyciąganie popaprańców, tylko wybory, których same dokonujemy, wypływające z podejścia do nas samych, tego co mamy w głowach i naszej cielesności. Jeśli nie kochamy siebie, nie spotkamy kogoś, kto będzie kochał i szanował nas.
W tantrze bardzo spory kawałek jest o tym, jak pracuje w tobie energia żeńska i energia męska. Każdy z nas ma dostęp do obu z nich. Kobiecość jest miękka i przyjmująca, męskość jest świadomością obecną dla tej kobiecości. Kobiecość jest energią, porusza się. Męskość obserwuje i jest w pełni dla tego, co się porusza. Służy kobiecemu. Z mojego doświadczenia jest tak, że im bardziej pracuję nad moim wewnętrznym mężczyzną, który przytrzyma przestrzeń dla mojej wewnętrznej kobiety, tej szalejącej, często rozedrganej, która raz chce tu, potem chce tam, ciągle chce zmieniać, chce płakać, chce wrzeszczeć czyli nad moją emocjonalnością, im bardziej ta męskość we mnie przytrzymuje moje granice, żebym była bezpieczna w świecie, potrafi powiedzieć nie, wypertraktować, tym jest mi lepiej. Im większy mam kontakt ze swoją zdrową męską energią, taką, która z miłością penetruje świat, tym więcej takich mężczyzn przyciągam. Którzy są dla mnie, akceptują w 100% moje kobiece emocje, nie krzywdzą, nie oceniają, rozumieją i są gotowi również na to, co trudne. Mają świadomość, że to są moje emocje, do których mam prawo. Im bardziej ja dla siebie jestem w pełnej akceptacji tego, co jest we mnie niełatwe i mam zgodę na to, że nie jestem chodzącym ideałem, tym bardziej na zewnątrz zaczynam spotykać takich ludzi. A wtedy moge równiez z ulgą być w swojej bezbronności i wrażliwości.
Wróćmy jeszcze do masaży. Co oprócz masaży uzdrawiających tantra ma do zaoferowania?
Mamy też takie masaże o eksploracji przyjemności, sensualności i odkrywania świata energii. Np. masaż sfer erogennych, gdzie poszukujemy miejsc, w których rzeczywiście coś się zadziewa, co na co dzień jest nieodczuwalne. Sprawia, że moje ciało bardziej płynie, jestem bardziej podniecony, czuje pożądanie. W dużej mierze chodzi o to, żeby tu i teraz poczuć wszystko, co się w danej chwili wydarza. To trochę takie upodmiotowienie siebie, że moja seksualność jest moja, niekoniecznie musi się wiązać z interakcją z kimkolwiek innym. To co ja odczuwam w tej sferze wcale nie musi być uzależnione od kogoś z zewnątrz. To jest dla samej mnie. Eksploracja swojego ciała dla większej samoświadomości. To jest też o tym, jak mówić nie, jak mówić tak. O komunikacji, umiejętności rozmawiania o swoich potrzebach.
A jak odbywa się dobór masażu? Ktoś przychodzi z konkretnym problemem i wtedy Ty doradzasz, co powinien wybrać czy przychodzi już ze swoim wyborem?
Bardzo dużo mam ufności w intuicję klientów. Jeśli nigdy nie siedziałam naprzeciwko tego człowieka, to trudno mi jest cokolwiek zgadywać. Zazwyczaj coś proponuje, ale bardzo dużo wynika z rozmowy. Najbardziej polecałabym być swoim własnym ekspertem, swoim własnym guru i słuchać swojej intuicji. Jeśli coś Ciebie przyciąga do konkretnego masażu, to znaczy, że jest w nim coś, co na ciebie czeka, czego być może chcesz doświadczyć. Ale mogę też proponować, np. jeśli ktoś mi opowiada o wstydzie, to staram się wybrać coś odpowiedniego. Są też takie masaże, które mogą być nauką dotykania drugiej osoby albo poszanowania czyichś granic, bo to też jest bardzo ważne. Nie mam recepty – na to zalecam to, na to coś innego. Wszystko jest kwestią indywidualną. W ogóle przyjmowanie przyjemności często jest owiane mgiełką wstydu albo poczuciem winy. Pięknie jest móc odczuwać w takiej przestrzeni, w której rzeczywiście mogę reagować w dowolny sposób. Często nie dajemy sobie przyzwolenia na przyjemność, zrzucamy odpowiedzialność na to, że partner mi nie pozwala czy kultura mi nie pozwala. A to tak naprawdę sprowadza się do tego, że ja sobie sama nie pozwalam. Oddając odpowiedzianość za swoje życie na zewnątrz oddajemy również swoją moc. I oczywiście to nie jest takie łatwe, że powiem sobie – teraz sobie pozwolę na przyjemność i działa, tu się okazuje, że nagle spotykam całe mnóstwo uwarunkowań, które sobie zbudowałam przez lata. To wszystko ma swój rytm, zmiana potrzebuje czasu.
Nagość się u nas seksualizuje, a tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Mamy takie same części ciała i narządy. Nagość jest naturalna, dzieci nie mają tego problemu, bo dla nich jest naturalna, dopiero potem ją seksualizujemy i tabuizujemy.
Jesteśmy tacy sami, ale też totalnie różni i to jest piękne! Jak widzę grupę ludzi rozebranych, to podziwiam ich piękno różnorodności, bo przecież na plakatach widzimy zupełnie coś innego. Tam wszyscy powinniśmy mieć taki, a nie inny kształt. I jak tu się czuć swobodnie wśród innych i nie bać się oceny? Rzadko widzimy siebie prawdziwie i nie zauważamy, że każdy z nas jest pięknym, niepowtarzalnym cudem, nasze dusze wybrały sobie taki, a nie inny wehikuł z jakiegoś ważnego powodu.
Czy są w ogóle jakieś różnice między masażem damskim a męskim?
Przede wszystkim widzę różnicę w tym, że dużo większy dostęp do emocjonalności podczas sesji mają kobiety. Mężczyźni mają mniejszy z nią kontakt, ale nie chciałabym tutaj generalizować. Często jednak, gdy pytam ich, czy kiedykolwiek czują takie trudne emocje jak lęk czy smutek słyszę odpowiedź, że raczej sobie na to nie pozwalają. Kobiety z kolei przy pytaniu jaki masz kontakt ze swoją złością odpowiadają często „nie wiem”. Wiele kobiet nie daje sobie przyzwolenia na złość. Jak tu teraz odczuwać orgazmy skoro nie pozwalamy sobie na czucie w ogóle? A ciało pamięta wszystko, co nam się w dzieciństwie lub w późniejszym okresie życia zakodowało.
No właśnie sporo w tym uwarunkowań z wczesnego okresu, mówienia do dziewczynek, że nie mają się złościć, bo dziewczynki tak nie robią, a chłopcy nie mogą się bać ani płakać. A jak wygląda sesja sama w sobie? Każdy masaż odbywa się nago?
Wstępna rejestracja odbywa się przez formularz, w którym wymieniam kilka rodzajów masaży i podpowiadam, żeby intuicyjnie wybrać sobie jeden z nich. Zostawiam też miejsce na pytania, już wtedy zaczyna się taka rozmowa pisemna, określająca w którym kierunku pójdziemy. Po przyjściu do mnie na sesję siadamy sobie i rozmawiamy. Uzgadniamy, na ile to jest w porządku dla klienta, żeby się rozebrać. Ja zazwyczaj zachęcam do eksploracji dotyku całego ciała, ale jeśli ktoś chce zostać w bieliźnie, to ja jestem po to, żeby to uszanować. Sesja nie dzieje się dla mnie, tylko dla osoby, która do mnie przychodzi. Jeśli jest decyzja, że nie, to nie. Może się zdarzyć, że to właśnie ta decyzja będzie tym, co się wydarzy najważniejszego podczas danej sesji. Kiedy klient/klientka stanie za sobą i wyrazi sprzeciw. To może być bardzo wzmacniające, jeśli ta decyzja wychodzi z miejsca wewnętrznej prawdy. Po rozmowie na początku masażu wprowadzam osobę w stan medytacyjny. Już wtedy dotykam. Opowiadam, co się dzieje, co będę robić. Prowadzę słowną medytację, która pomaga osadzić się w sobie bardziej, głębiej oddychać. Poczuć, że jest się tutaj, a to co na zewnątrz nie jest teraz do niczego potrzebne. Medytacyjny wstęp odbywa się zazwyczaj na siedząco lub na stojąco. Dopiero potem następuje sesja, podczas której leży się na plecach albo brzuchu. Zmieniamy też pozycje w czasie masażu. Wszystkie moje sesje trwają zazwyczaj 2 godziny.
Czy masaż zmierza do orgazmu albo zdarzają się takie masaże, że się to prawie zawsze wydarza?
No właśnie do niczego nie zmierza! Oczywiście, że się zdarza, ale rzadko są to orgazmy połączone np. z ejakulacją. Bardziej są to orgazmy energetyczne, wibruje całe ciało lub różne jego części, niekoniecznie w obrębie miednicy.
A dotykasz genitaliów w trakcie masażu?
Tak, ale to wszystko odbywa się przy pełnej zgodzie i akceptacji osoby masowanej. Zaznaczam na początku, że ten dotyk nie jest dążący, stymulujący i nie oczekujący niczego. To czysty dotyk z mojego serca. Oczywiście w niektórych rodzajach masażu, np., przy pracy z wewnętrznym Erosem chodzi o to, żeby jednak trochę nabudować tej energii ognia podniecenia. Mam masaż dotyczący poszerzania orgazmu, nie tego, który się nabudowuje i zmierza do rozładowania czyli tzw. orgazmu szczytowego. Jest to taki orgazm, który przychodzi falami, a na końcu osiąga się stan tzw. plateau i czujesz się, jakby to mogło trwać wiecznie i otula cię np. wszechogarniająca cisza. Każdy ten orgazm odczuwa za swój sposób. Więc zapraszam do takiej przygody z Erosem i poszukiwania erotycznych doznań również, ale to polecam już na pewnym etapie ścieżki tantrycznej. Jeśli się pojawia orgazm, ejakulacja czy przyjemność, to należy tylko się cieszyć! Seksualność jest darem, jakże słodkim i przyjemnym, któremu należy się uświęcenie. Masaż tantryczny to nie jest jednak fastfood zmierzający do orgazmu. W ogóle nie ma w tym głębszego celu. To jest o tym, żeby doświadczać to, co się dzieje w danym momencie. A przychodzą bardzo różne rzeczy. I niekoniecznie jest to orgazm.
A jak pokonać wstyd przed przyjściem do Ciebie? I w ogóle czy wstyd trzeba pokonać?
W ogóle nie jestem za tym, żeby cokolwiek pokonywać. Myślę, że warto to, co trudne dopuścić do bycia i dać temu czas i uświęcić również. Jeśli czuję wstyd, to znaczy, że go po prostu czuję. Po coś się on pojawił, na pewno nie o to by udawać, że go nie czuję. Mogę o nim opowiedzieć, mogę symbolicznie zdjąć z siebie ten wstyd. Jest taki piękny rytuał tantryczny, gdzie w symboliczny sposób zdejmuje się z siebie ubranie, zrzucając bardzo świadomie warstwa po warstwie to wszystko, co mnie na ten moment ogranicza, by żyć w pełni. Stanięcie oko w oko ze swoim wstydem może być naprawdę piękne, wzruszające, uwalniające i wzmacniające.
W tym tygodniu prowadzisz w Poznaniu warsztat tantryczny dla kobiet. Na czym on będzie polegał?
To 4-godzinny warsztat, w którym zasiadamy w kręgu kobiet. Nazywa się Medytacja Dotyku, bo ten rodzaj masażu, który chcę przekazać kobietom jest medytacją dotyku właśnie. Rzadko zdarza się w życiu, że kobieta kobiecie daje czysty dotyk. Wspierający. Kochający. Nie zmierzający do niczego, bez agendy. A w dawnych czasach kobiety się spotykały i obdarowywały ciepłem, traktowały ciało np. młodszych kobiet jako takie, które potrzebuje utulenia, wprowadzenia w świat energii kobiecej i na moich warsztatach też się to odbywa. Kobieta wychodzi z tego schematu, że ma ze sobą konkurować. Być piękniejsza jedna od drugiej. Bo co to znaczy piękniejsza? Kto wyznacza te kanony? Oczywiście trochę czasu zajmuje, żeby się przełamać, usiąść naprzeciwko drugiej kobiety, spojrzeć jej w oczy, zobaczyć jej różność, jej ból, jej miłość, jej codzienne rozterki i powiedzieć sobie – ok, nic mi nie grozi. Podczas warsztatu możemy zobaczyć siebie w innej kobiecie jak w lustrze. Ona ma przecież podobne trudności czy emocje. Nakładamy też nową skórę na ciało, taką właśnie kochającą, ciepłą, która mówi, spójrz ja też mam inne ciało niż to, które jest w reklamie. Oprócz tego poruszamy temat przyjemności i tego, jak sama przyjemność może być źródłem uzdrowienia. Jest taka piękna tantryczna afirmacja – gdy odczuwam przyjemność, cały wszechświat odczuwa przyjemność razem ze mną.
Sprawdzamy, jak każda z nas ma, słuchamy siebie nawzajem i nagle się okazuje, że ojej ktoś ma podobnie. I to bardzo zbliża. Pracujemy też nad tym, jak zadbać o to, żeby ta przyjemność w ogóle była możliwa, czyli jak zadbać o swoje granice. Będziemy pracować w różnych konstelacjach, w kręgu, samotnie i w parach. Dobierać intuicyjnie kobiety, z którymi chcemy pracować, bo nagle pojawia się ktoś, do kogo w życiu bym nie podeszła. I chcę sprawdzić, co się zadzieje w tym spotkaniu. Moja nauczycielka Prem Santoshi zawsze powtarza „idź do niej, do tej z którą Ci najtrudniej, to tam kryje się dla Ciebie największy skarb”.
Ja sprawdziłam i podeszłam do Janki, bo wiem, że ma coś, co bardzo chciałabym odkryć! A Was zapraszam na Warsztat Medytacji Dotyku, który odbędzie się 25 stycznia w godz. 18.00-22.00 w Studiu Jogi Yam w Poznaniu. Link do wydarzenia tutaj!
https://web.facebook.com/events/213271406290714/
Wszystkich, którzy piszą do mnie w sprawie masażu odsyłam do FB Janki Jankiewicz. Ja jestem tylko autorką wywiadu.