Siedzę w knajpie. Koło mnie wesoła grupa hipsterów konsumuje obiad i rzeczywistość. I rozprawia – o czym? A jakże, o kobietach. Kto, z kim, kiedy, dlaczego. I nagle moje ucho wychwytuje taki tekst – kobieta po 30-tce, która jest sama, musi mieć jakiś defekt. No bo wiecie, jest sama, czyli nikt jej nie chciał. I zrobiło mi się smutno. Nie dlatego, że mam już 35, jestem sama, czyli nikt mnie nie chciał po stokroć co najmniej. Tylko dlatego, że w głowach facetów wciąż jeszcze pokutują bzdurne stereotypy i szowinistyczne komunały. Co gorsza, w głowach młodych facetów też.
Po pierwsze, skąd przekonanie, że jak kobieta jest sama, to jest nieszczęśliwa, że musi się dookreślać wami, męskim ego, penisami i całym tym testosteronem? Może być sama z wyboru, mogła źle ulokować uczucia i dlatego woli chwilowo pobawić się kotem niż wami. Nie musi być sama dlatego, że tysiące cudownych mężczyzn rozbijało się o jej parszywy charakter/ choroby weneryczne/ porąbaną matkę albo miłość do zwierząt.
Macie farta. Macie cholernego farta i to w całej rozgrywce jest nie fair. Wasza przydatność do spożycia kończy się trochę później niż nasza. Możecie mieć tępe mózgi, małe penisy, łyse placki na głowie i brzuszki, ale i tak stado wygłodniałych kobiet w pewnym momencie rzuci się na was jak piranie. Bo zegar biologiczny, bo mama kazała, bo nie każdy jednak chce być sam, no i dlatego, że nas jest zdecydowanie więcej niż was. Czasem nasze racjonalne rozumowanie przegrywa z biologią. My w pewnym wieku zaczynamy być niewidzialne.
Ale to nie znaczy, że mamy wiecznie was czarować i się starać tylko dlatego, że jesteście na uprzywilejowanej pozycji.
To nie znaczy, że chcemy tkwić w nieszczęśliwych relacjach tylko dlatego, żeby nie mieć etykietki starej panny (po staremu) albo singielki ze wściekłą macicą w nowomowie.
Nie jesteście mesjaszami zbawiającymi świat, pochylając się nad każdą panną po 30-tce. Chociaż tak chcielibyście myśleć. Facetom ciężko jest nadal zaakceptować, że kobieta też ma wybór. Nie walczyłyśmy tylko o prawa wyborcze. Walczyłyśmy też o szacunek. I dalej walczymy. W pracy, w domu, w kraju, na każdym froncie. Mam dziwne poczucie, że w głowach co poniektórych kobieta wciąż jest do spełniania zachcianek faceta, ładnego wyglądania u jego boku, brania do buzi i rodzenia dzieci.