Im więcej ludzi poznaję, tinderowych historii, opowieści znajomych i znajomych znajomych, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ludzie w związkach popełniają kilka podstawowych błędów. Nie rozumieją, że to nie z drugą stroną coś jest nie ok. Ani z ich związkiem. To ich podejście niszczy wszystko dookoła.
Jak spotkam ideał, to wszystko już będzie wspaniale.
Po pierwsze, nie ma ideałów. To wytwór naszej wyobraźni i amerykańskich filmów. Oczywiście możemy mieć zakodowaną matryce wizualną, czyli szukamy tylko wysokiego bruneta z piwnymi oczami albo długonogiej blondynki. Tak samo, jak matrycę osobowościową, chociaż zdarza się to dużo rzadziej, że np. uznajemy, że niech sobie wygląda jak chce, ale będzie idealny, gdy będzie miał pasję albo będzie czuły i troskliwy. W każdym razie ideałów nie ma. Kto tak podchodzi do relacji, rozczaruje się na pewno, bo ludzie to nie projekcje naszych wyobrażeń. Prędzej czy później okażą się sobą i katastrofa gotowa. Poza tym to mocno wygodne myślenie i trochę roszczeniowe, zrzucające na karb ideału poczucie, że może i szukałem, ale teraz jak już mam ten ideał, to związek też będzie idealny. Nic bardziej mylnego! Bo związki to ludzie. I posiadanie ideału nie gwarantuje, że się nie rozstaniemy, nie zdradzimy, nie oddalimy od siebie ani nie pozabijamy. Ludzie zbyt często zapominają, że to ciężka praca po obu stronach daje poczucie dobrze wykonanego zadania i zwiększa szanse na długo i szczęśliwie. Zapytacie, gdzie tu romantyzm? Romantyzm w pewnym wieku jest infantylną naiwnością, nie mylić z robieniem głupot i wszystkich tych cudownych rzeczy, które mogą się zdarzyć. Ale wiara w to, że sama miłość wystarczy jest jak proszenie się o kłopoty. I owszem przystoi nastolatkom, ale ludziom w kwiecie wieku już nie bardzo. Bo związek to Wasze naleciałości, które nazbieraliście po drodze, wychowanie, wartości, podejście do świata i do siebie. To Wasza pewność lub niepewność, ekstrawertyczność, introwertyczność , podejście do problemów i jeszcze milion innych spraw. I to wszystko trzeba połączyć pod jednym dachem, nie zapominając w pośpiechu dnia codziennego o romantyzmie i miłości. I nie gubiąc w tym wszystkim siebie. Nie chodzi o szukanie ideału, tylko wybranie takiej osoby, której wady przeszkadzają nam najmniej.
Każdy związek powinien być taki sam. Taka sama fascynacja, chemia czy porozumienie dusz.
Dostaje czasem maile, Anka mam super związek, w ogóle cud miód i orzeszki. No ale (nie wiem czy wiecie, ale jest takie powiedzenie, że to co po ale przekreśla to, co było przed) nie ma tej chemii, fascynacji i to nie to samo, co było z kimś innym. Myślenie, że każdy związek będzie taki sam albo taki jak tamten zabije każdy związek. Ponieważ każdy związek jest inny. Buduje się na czymś innym i uwaga odkrywcze – osoba też jest inna. Jeden związek może być pełen pasji i namiętności, drugi będzie spokojny, oparty na poczuciu bezpieczeństwa i bliskości albo innych wartościach nadrzędnych. To oczywiste, że nasz mózg będzie najbardziej tęsknił za namiętnością i fascynacją, a co za tym idzie za emocjami z tym związanymi. Ale ze swojego doświadczenia wiem, że z takich początków bardzo trudno zbudować trwały, kompletny związek na długo i szczęśliwie. Jeśli to, co teraz macie będziecie porównywać do poprzedniej, namiętnej relacji to prosta droga do zniszczenia siebie, związku i drugiej strony. Bo ona choćby na uszach stanęła nie da wam kropka w kropkę tego, co dał Wam ktoś inny. Moja psycholog kiedyś na pierwszej terapii powiedziała mi bardzo mądre zdanie i przekazuje je dalej. Każdy związek i każda miłość jest inna. Amen.
Związek to świetny sposób na samotność, nudę lub dookreślenie nas samych.
Wszystkim dookoła to powtarzam ( a sobie najgłośniej:)), że żeby być z kimś mądrze, musisz nauczyć się być sam ze sobą. Jestem sama od 3 msc. Ostatnio zaliczyłam kilka randek, ale nie robię tak jak moi znajomi czy mężczyźni poznani na tinderze – randki na każdy dzień w myśl idei, że samo się nie znajdzie. Raz, że mnie to męczy. Dwa, ja naprawdę nie jestem desperatką i lubię być sama. Jasne, że brakuje mi seksu, bliskości i drugiej osoby obok. Ale nie za wszelką cenę. Tylko spędzając czas w ciszy sam na sam, wyjeżdżając samemu czy potrafiąc zjeść samemu obiad w knajpie albo pójść do kina, nie będziecie patrzeć na drugą osobę jako warunek konieczny do zrobienia wyżej wymienionych czynności. Samotność czasem przeraża. Ale jest niezbędna do tego, żeby nasz mózg nie wyciągnął macek po drugą osobę z innych powodów, niż dopełnienie. My się mamy dopełniać. Uzupełniać. Inspirować. Nigdy nikt nie powinien nas dookreślać, naprawiać, wskazywać życiową drogę czy nauczyć nas nas samych. Takie założenia prędzej czy później prowadzą do katastrofy, bo gdy dana osoba odejdzie, nie zostanie nam zbyt wiele.
Udany związek musi być cały czas taki sam – z takim samym podejściem do seksu i siebie nawzajem.
Psychologia miłości wyróżnia kilka faz związku miłosnego: zakochanie, gdzie kluczową rolę odgrywa namiętność i znajduje się w takiej fazie, w jakiej się już nigdy później nie wydarzy. To ten moment, gdy nie wychodzicie z łóżka i nawet gdy nie uprawiacie seksu, chcecie leżeć koło siebie i się dotykać. Generalnie przez większość czasu leżycie. Wojciszke w swojej książce Psychologia miłości pisze: Zakochanie jest ślepe, krótkotrwałe, daje silne uczucie szczęścia, nieskalanego myślą i jest cokolwiek egoistyczne, a przynajmniej bardziej skoncentrowane na tym, kto kocha, niż na tym, kto jest kochany. „Kocham cię – cóż cię to obchodzi – pisał Goethe. Miłość jest powolniejsza, trwalsza, mądrzejsza i bardziej koncentruje się na osobie kochanej niż kochającej.
Romantyczne początki, gdzie do namiętności zaczyna dochodzić intymność. Wtedy zaczynacie sobie zdradzać pierwsze sekrety i opowiadać więcej, niż to co w demonstracyjnej wersji demo. To też ten moment, gdy nie możecie bez siebie wytrzymać i każda chwila bez drugiej połowy jest katorgą. Generalnie jesteście sklejeni i dobrze wam z tym. Związek kompletny, czyli najbardziej zadowalająca faza związku, niestety końcem tej fazy jest zanik namiętności, niekoniecznie całkowity, ale przestający dominować w miłosnej relacji. Niestety jest to czynnik nieuchronny, średnio po 2 latach namiętność przestaje dominować. Zrozumienie tego mechanizmu może uchronić wiele par od rozczarowań i goryczy. Oczywiście, że wraz z długoletnim związkiem powinniśmy te namiętność podsycać i są możliwe jej nieznaczne skoki, ale nigdy nie wróci ona do początkowej fazy związku. To biologia i badania. Po związku kompletnym przychodzi związek przyjacielski, zbudowany w dużej mierze na intymności. Wojciszke pisze, że to najdłuższa spośród jeszcze satysfakcjonujących faz udanego związku dwojga ludzi. Dlatego dbajcie o intymność, zaufanie, lubienie się, chęć pomagania partnerowi i otrzymywania pomocy oraz bliskość. Wtedy nie dojdziecie do fazy związku pustego, czyli takiego, gdzie nie tylko nie ma namiętności, ale też intymności. Zatem sami widzicie, że związek ewoluuje i wchodzi w różne etapy. Błędem jest zafiksowywanie się na tym, że cały czas będzie tak samo, bo to prosta droga do rozczarowań.
Strach, że to się kiedyś skończy. On zdradzi, ona zdradzi albo odsuniemy się od siebie.
Strach to najgorsza z ludzkich emocji. Potrafi działać mobilizująco w sytuacjach zagrożenia, jednak w sytuacjach, gdy mózg wymyślił sobie sytuację zagrożenia potrafi wszystko spieprzyć. Jeśli boicie się, że coś się kiedyś skończy to uspokajam Was, wszystko się kończy a my kiedyś umrzemy i nie mamy na to wpływu. Owszem, możemy się starać najbardziej na świecie, żeby nasz związek nie podryfował w fazę związku pustego, ale raz – samo nasze staranie nie wystarczy, bo partner i jego chcę lub nie odgrywa w tym znaczną rolę, dwa ludzie to nie nasze własności i nie mamy wpływu na to czy będą nas kochać chwilę czy mityczne zawsze. I nic i nikt nie wpłynie na to, że pewnego dnia mogą się koło nas obudzić, już nic nie czując. Oczywiście to jest proces i możemy zauważyć, że się od siebie oddalamy. Ale martwienie się na zapas czy i kiedy to nastąpi jest zupełnie bez sensu. Zatem cieszcie się tym, co macie. Bo przyszłość jest niewiadomą i troska o to, co będzie jutro potrafi skutecznie spieprzyć każde dziś.