fbpx

A kiedy przyjdzie INNE

przez Anna Ulatowska

Ten moment pojawia się w życiu każdej pary. Za 5, 10 albo 15 lat. Pojawia się wtedy, kiedy coś nie gra. Wykorzystuje sytuacje, gdy oddalacie się od siebie. Coraz mniej w was bliskości i czułości. Coraz mniej czasu dla siebie. Coraz mniej słów między wami. Ten moment, gdy jedno biegnie do przodu, a drugie zostaje w tyle. I wtedy wchodzi ona. Albo on. I już nic nie będzie takie, jak dawniej.

Zauroczenie jest piękne. Wtedy, gdy się poznajecie. Gdy zazębiają się wasze światy. I chcecie więcej i więcej siebie każdego dnia. Kiedy odkrywacie podobieństwa. A każda wspólna chwila sprawia wam przyjemność. Zauroczenie to ten moment tuż przed miłością, gdy ktoś przestaje być wam obojętny, a zaczyna coś znaczyć. Choć nie wiecie jeszcze, jakie znaczenie ma to znaczenie. I w którym podąży kierunku.

Gorzej, gdy zauroczenie przydarzy się wtedy, gdy jesteście w związku. Albo w małżeństwie. A przydarzy się na pewno.
Wtedy, gdy przestajecie ze sobą sypiać, rozmawiać i żyć. Wtedy, gdy nie macie dla siebie czasu. Wtedy, gdy jesteście coraz bardziej obok a coraz mniej razem. I nawet nie musi się dziać nic specjalnego. Możecie być ze sobą po prostu długo i znacie się na wylot. Gdy na horyzoncie pojawi się ktoś INNY. Inny od tego, co macie i tego co znacie.

To najczęściej jest koleżanka lub kolega z pracy. Ktoś wystarczająco blisko, by znać nasze problemy i dawać codzienną obecność. I wystarczająco daleko, żeby znać nas na wylot, tak jak osoba, która czeka w domu. Zaczynacie od rozmów o życiu, bo to przecież normalne, jak się ze sobą spędza po 8 godzin dziennie i więcej. Potem o problemach. Z dziećmi. Z żoną. Ze sobą. I nagle okazuje się, że ta osoba jest ci bliska. Rozumie cię lepiej niż ona czy on. Słucha, doradza, inspiruje. I zanim się spostrzeżesz cały twój świat wywraca się do góry nogami. Bo nagle okazuje się, że ten wybór potencjalnie byłby lepszy od tego, którego dokonałeś i chcesz szybko zamiany.

Zauroczenie przytrafia się każdemu. Prędzej czy później. Przeczytałam właśnie reportaż o kobietach w twoim stylu, które stanęły oko w oko z tą sytuacją i musiały zawalczyć o swoje związki. Chociaż uważam, że walka jest bez sensu. Nie można walczyć o kogoś, bo ludzie nie są naszą własnością. Dokonują autonomicznych wyborów. Te podjazdy, starania, żeby partner nas z powrotem zauważył. Żeby go sprowadzić na właściwe tory, włącznie do uciekania się do choroby. Jest w tym coś uwłaczającego, bo jeśli ktoś nas nie chce, to nie ma sensu się podkładać. Pewnie, że są sytuacje, gdy są dzieci i cudowne rodziny, gdzie ktoś nawet niekoniecznie dokonał skoku w bok fizycznie, ale mentalnie tak. I co wtedy? Odpuścić tak po prostu?

Walczyłam kiedyś. Każda wygrana bitwa dawała mi poczucie tryumfu i myśl, że jestem lepsza od niej. Karmiłam swoje ego, powodując, żeby moja duma zdechła.

Może się też zdarzyć, że dla owego firmowego zauroczenia położycie na szali wszystko to, co zdarzyło wam się do tej pory. Znałam taki przypadek, gdy facet dla koleżanki z pracy zostawił żonę i trójkę dzieci. Pech chciał, że ona po kilku tygodniach wróciła do swojego partnera, mając sporo szczęścia, bo jej wybaczył. On jednak tyle szczęścia nie miał, lądując po 40-tce w wynajętej kawalerce z dostępem do dzieci raz na dwa tygodnie.

Zauroczenie bywa niebezpieczne. Daje energię i powiew świeżości w momentach stagnacji. Sprawdza silną wolę, kwestionując wasze wybory. Jeśli masz ochotę daj się ponieść. Ale nigdy nie ulegaj. Bo to może zgubić ją, ciebie i WAS.

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x