Posiadanie chłopaka jest wspaniałe. Serio. Pomijając momenty, kiedy chcesz go zabić, ale jednak tego nie robisz, no bo wiadomo już w przedszkolu cię uczyli, że jak misiowi urwiesz łapkę, to się nie da przyszyć. Albo da, tylko będzie mieć traumę. Więc nie zabijasz go, tylko od czasu do czasu myślisz sobie – ja pierdolę i biegniesz się przytulać.
Co prawda lepsze od posiadania chłopaka jest posiadanie czekolady, bo ona rozumie bardziej, zwłaszcza w czasie PMS. Kiedy on totalnie nie kuma o co chodzi. I ty też nie. Kiedy na jego pytania – co się dzieje, odpowiadasz, że przecież nic. Bo jak masz zdefiniować to nic, które jest wielkim COŚ, gdy w jednym momencie spada Ci na głowę cały świat, a ty nie wiesz dlaczego. To trochę tak, jakbyś co miesiąc tyła 20 kg i była tym totalnie zdziwiona. To jest tak, jakby ci się w jednym momencie w głowie wyświetlał melodramat, horror, film historyczny i komedia w jednym. To jest tak jakbyś patrzyła w lustrze na siebie i miała jeden wielki znak zapytania i głośne kurwa. No to jak on ma to zrozumieć, jak ty sama nie rozumiesz, a co gorsza jak masz mu to opowiedzieć? Przecież słowami to się nie da.
No więc posiadanie chłopaka jest fajne. Wiadomo, że łatwiej iść przez życie we dwoje i łatwiej zbierać na świeżaki, bo co dwie naklejki to nie jedna, i nie trzeba potem mieć przed oczami widma więzienia za kradzież 50 spod lady.
Plusy:
– wspólne grzanie się pod kołderką. Można zaoszczędzić na ogrzewaniu i piżamie, a to już spory bonus do comiesięcznego budżetu.
– odzywanie się do kogoś więcej niż do psa i kota, no chyba, że masz jeszcze znajomych. No to chłopak ci już zupełnie niepotrzebny. Ale jak masz tylko zwierzę, obcowanie z drugim homo sapiens może być pouczające. I łatwiej się łapią w serialowych postaciach niż mruczek
– wspólne gotowanie, spacerowanie, dymanie, rozmawianie, wkurwianie się, wygłupianie, robienie planów na życie, robienie dzieci lub robienie na drutach – nieodpowiednie skreślić. Fajnie jest się czymś dzielić – emocjami, przeżyciami, smutkiem i radością. Fajnie, gdy ktoś złapie za rękę, pocałuje w czoło, poda szklankę wody albo wyniesie śmieci.
– wspólne wyjścia z parami. Odkąd mam chłopaka, takiego na poważnie, a nie cudzego, wspólne wyjścia z parami to dla mnie kolejny lewel, potem jest już tylko wspólne gawędzenie w piaskownicy, ale to dziewiąty krąg piekieł, którego mam nadzieję nigdy nie przekroczę. No więc wychodzicie z tymi parami i nikt już na ciebie nie patrzy jak na singielską dziwkę, która za chwile zabierze komuś męża, chłopaka albo cnotę.
– planowanie wakacji, które obejmuje coś więcej niż zabierz bikini i paszport
– planowanie życia, które obejmuje coś więcej, niż na którą jutro nastawić budzik i do cholery dlaczego na 8.00
Minusy:
– czas. Chłopak jest czasochłonny. Jest tak czasochłonny, że wstajesz rano a tu bach jest 8 msc później. I nagle się obudzisz a tu bach dom starców albo 25893 miesięcznica
– znajomi. Ktoś mi powiedział, że posiadanie chłopaka, takiego na serio to kompromisy, wybory i nic już nie będzie takie samo. To prawda, przytyłam z 60 kg, bo on świetnie gotuje i moja dupa już na pewno nie będzie taka sama. Ale dzielenie życia między siebie, niego, rodzinę, znajomych, prace, nicnierobienie i planowanie podboju świata tudzież marnowania życia na instagramie jest cholernie trudne
– kompromisy. Jak ja nie cierpię tego słowa! Jak ja jestem zła, to bym go chciała od razu zamordować, zakopać w ogródku, a po 5 minutach odkopać i tulić jego zakrwawione kosteczki! Ale nie, dzielna jestem, powstrzymuje się! Zamiast tego cedzę to cholerne porozmawiajmy, albo zostaje królową uśmiechu, bo mając lat prawie 37 na karku wiem, że każdy może mieć zły dzień, że może być tak, że oboje mamy zły dzień, może być tak, że ja mam jeszcze PMS i to już jest ultrazłydzień! I wtedy lepiej się nie wkurwiać nawzajem tylko obejrzeć serial albo się poprzytulać, ewentualnie omijać szerokim łukiem, bo jak pierdolnie hekatomba to zostanie tylko Korea Północna
– nieposiadanie innych chłopaków:)
Dwóch obcych ludzi pod jednym dachem, splatających swoje różne życia i wychowania to jest cholernie trudne zadanie. W ogóle uważam, że powinno się w dzieciństwie zaczynać od rybki, potem roślinek, ewentualnie kotka albo pieska, ale to już na samym końcu. Moja papużka zachorowała, świnka zdechła, a żółw wybrał wolność. Sami rozumiecie, że nie mam za dobrego podkładu pod relacje.