W życiu wielu par prędzej czy później przyjdzie moment kryzysu. Jedno pójdzie do przodu, drugie zostanie w tyle. Ktoś będzie się czuł niezrozumiany. Samotny. Jakieś potrzeby niezaspokojone. I przychodzi ten moment, kiedy zaczynamy sobie zadawać pytanie, co dalej. Bo jedno jest pewne – coś nie działa. Wtedy najczęściej zadajemy sobie pytanie, czy walczyć, czy jest sens, czy lepiej odejść i być może kiedyś ułożyć sobie życie z kimś innym.
Co to znaczy walczyć o związek i kiedy to robić?
Ja to w ogóle uważam, że moty walki jest przereklamowany. Nie chodzi o to, żeby odpuszczać na starcie. Chodzi o to, żeby nie walczyć za wszelką cenę. Bo sobie można czasem w tej walce i chęci udowodnienia, że jeszcze nie wszystko stracone, urobić łokcie po pachy, stracić serce i godność.
Jakoś tak jest, że w naszym przekonaniu motyw walki jest romantyczny. Walczyli bohaterowie szkolnych lektur, walczyli Romeo i Julia z całym światem, tak i my chcemy walczyć, nawet gdy ktoś nam wyraźnie daje do zrozumienia, że nie dzięki, nie jest zainteresowany.
Walczyć to znaczy się postarać. Zrobić jakiś wysiłek, żeby coś się zmieniło i żebyśmy MY na powrót nie stali się TY i JA. Tylko tak często zapominamy, że żeby się to udało wysiłek musi być wspólny…Bo ten jednostronny może przypominać jedynie walkę don Kichota z wiatrakami.
Jakie zatem warunki powinny być spełnione, żeby to się udało?
– kiedy oboje uznajemy, że faktycznie coś nie działa i że chcemy wspólnie pracować nad zmianą. To jest obopólne uznanie problemu i chęć podjęcia wysiłku. Ale też pamiętajcie, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Same chęci nie wystarczą. Trzeba wiedzieć co i jak chcemy poprawić. Bo jeśli np. nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a każda rozmowa kończy się kłótnią, no to mamy problemy z komunikacją. A rozwiązaniem tego problemu jest jej się nauczyć. Możemy sobie kupić lektury o tym, jak rozmawiać, przyjąć, że będziemy bardziej uważni na to, co mówi druga strona, otwarci na słuchanie, a nie tylko na przedstawianie swoich racji, albo sięgniemy po pracę ze specjalistą np. terapię dla par. Czyli mamy problem, chęć zmierzenia się z nim i ustalony plan działania.
– kiedy mamy wspólne cele, spojrzenie na życie i wspólne wartości
– gdy się nadal lubimy, zamiast nie lubić, czyli wciąż chcemy dla drugiej osoby jak najlepiej, nawet gdyby przyszło nam żyć osobno. Potrafimy myśleć o sobie z troską, czułością i sympatią, a dobro drugiej strony jest dla nas istotne. Bo jeśli jesteśmy na etapie wzajemnej cichej nienawiści czy wymuszonego tolerowania, żyjąc obok siebie pod jednym dachem, to ciężko będzie cokolwiek poskładać w jedną układankę, jak od dawna są dwie osobne.
– kiedy nam się coś rozjechało, bo nie mieliśmy czasu dbać o relację, jeśli chcemy o coś dbać, to tj napisałam samo chcenie nie wystarczy, trzeba mieć na to przestrzeń i czas! A czasu czasem wiecznie brakuje i nawet jeśli chwilowo jedziemy po osobnych torach, to może wystarczyć niewiele, żeby to się znowu udało. Więcej spędzania czasu razem, więcej bliskości, więcej rozmów, to więcej zaangażowania i poczucia bycia ważnym. A od tego wszystko się zaczyna.
Myślę, że nawet gdy nasze uczucie po latach relacji trochę wyblakło i nie wiemy, czy czujemy do siebie jeszcze to, co na początku, ale mamy wspólną historię czyli zależy nam na sobie i się lubimy, warto podjąć rękawicę rozbudzenia uczucia na nowo. Bardzo często potrafimy na wieloletniego partnera czy partnerkę spojrzeć z zupełnie innej perspektywy w nowej sytuacji, gdy np. robimy coś po raz pierwszy. Może tu się pojawić wspólny wyjazd albo spróbowanie razem nowej pasji. I to nie musi wyglądać tak – hej jedźmy gdzieś i udawajmy, że nic złego się między nami nie dzieje. Tylko hej spróbujmy, to dla mnie ważne, żeby spróbować nas uratować.
Bardzo często z walką o relację muszą się też skonfrontować pary, w których wydarzyła się zdrada. I tu polecam nie walczyć wtedy, gdy druga strona podejmuje decyzję, żeby odejść do kochanka czy kochanki. Sens ma to wtedy, gdy ten, kto zdradził, potrafi się przyznać do błędu, żałuje, rozumie, co wyrządził drugiej stronie i chce popracować nad sobą i związkiem. A ty jesteś gotowy/gotowa wybaczyć, żeby ze zdrady nie uczynić oręża na resztę życia.
A czego robić nie warto?
– walczyć za wszelką cenę, zwłaszcza gdy ktoś nas nie chce, gdy ktoś układa sobie życie z kimś innym, albo gdy podejmowaliśmy dziesiątki prób życia razem i po prostu nie idzie. Bo to nie ma sensu. I jak nie wyszło 19 razy, to 20 też nie wyjdzie.
– upokarzać się, od romantycznej walki do upokorzenia niedaleko. Do myślenia – zrobię wszystko, tylko mnie kochaj. Bo nie bardzo chyba chcemy być z kimś, kto nas po prostu pożałował i się nad nami ulitował. Relacja to wybór. To decyzja. Leżenie na czyjejś wycieraczce, bombardowanie kogoś sms-ami, nadmierne zabieganie o to, żeby zwrócił na nas uwagę, bo my musimy z tą osoba być i tylko z tą nie jest romantyczne, jest niepokojące. A od romantycznych gestów do stalkingu niedaleka droga. Uszanujmy cudze nie.
– zachęcać kogoś do walki, bo wydaje nam się, że wtedy my musimy być niezwykle cenni. To praca nad naszym ego i naszą wartością, jeśli uważamy, że tylko wtedy, gdy ktoś będzie o nas walczył i w nieskończoność nam udowadniał, że na nas zasługuje, będziemy mogli spojrzeć na niego łaskawszym okiem. Problem polega na tym, że ta łaskawość będzie chwilowa, a jak druga strona znowu poczuje się mało wartościowa, będzie chciała kolejnych dowodów uznania i zabiegów. Te starania nigdy nie mają końca. Można sobie urobić łokcie po pachy i nigdy nie odpocząć w zaciszu bezpiecznej, stabilnej relacji.
Dlatego trzeba widzieć, kiedy ze sceny zejść. Kiedy przestać walczyć i kiedy romantyzm zamienia się w toksyczne zabieganie o kogoś, kto nas po prostu nie chce. O relacje można walczyć, ale tylko wtedy, gdy widać w tym sens. I co najważniejsze – obie strony go widzą.