Nowy rok jest trochę jak poniedziałek, tylko że większy i bardziej spektakularny. Silni i zdecydowanie ludzie diety zaczynają od jutra a seks od zaraz, słabi odkładają początki do poniedziałku. Potrzebujemy granicznego momentu od którego staniemy się lepszym człowiekiem. Trochę tak, jakbyśmy wstali w pewien piękny poranek i stwierdzili, że to już. Robimy postanowienia, bo chcemy być lepsi, lepiej wyglądać, lepiej zarabiać, lepiej maskować swój brak pewności siebie, lepiej wyrywać laski i generalnie być fajniejsi. A gdyby tak to wszystko olać?
Na pierwszy ogień zawsze idzie dieta, przynajmniej u kobiet. U facetów pewnie siłownia i wysiłek fizyczny. Wydaje nam się, że prędzej uda się zmienić ciało niż psyche podłej zdziry w eteryczną nimfę. Poza tym przy lepszym ciele możemy być podli. I tak mało kto zauważy.
A gdyby tak zrobić wszystko na odwrót? I postanowić to, co teoretycznie niepostanawialne. Bo ma kiepski pijar.
Zerwanie z nałogiem
Ale po co? Lubisz palić i pić? No kto nie lubi! Że mógłbyś za to kupić sobie dom albo samochód albo działkę. No fajnie, tylko po co? Możesz mieszkać z rodzicami, jeździć rowerem a namiot rozbijać na trawniku w centrum miasta. Co z tego, że szkodzi – lepiej mieć długie i nudne życie czy krótkie i ciekawe?
Mniej żreć
Przecież jest kryzys i powinno się wspierać gospodarkę. Jak będziesz więcej żarł to będziesz więcej kupował. I nie zmieścisz się w swoje ubrania czyli będziesz musiał kupić nowe. Do tego od czasu do czasu najdzie cię wena na odchudzanie, więc wydasz forsę na karnety do siłowni. A potem na pizzę i maca. Czysty biznes.
Miłość twojego życia
Pomyśl tak na chłopski rozum, Elka spotkała miłość swojego życia i teraz walczy w sądzie o alimenty. Kryśka buczy, że jej miłość ją zdradza, a miłość Joli okazała się gejem. Nie lepiej postanowić sobie dobry seks? Dużo dobrego seksu. Wtedy i na siłowni można zaoszczędzić i na czekoladzie. Dużo dobrego seksu bez obiecywania sobie ołtarzy i małych rozkosznych niemowlaków. Nowy penis na każdy nowy dzień/tydzień/miesiąc w roku – co kto lubi.
Sukces w pracy
Przecież to jest bez sensu. Sukces oznacza więcej pracy i więcej nienawiści. Co z tego, że więcej kasy, jak nie będziesz miał jej kiedy wydać. Mniej przyjaciół, mniej czasu na sen, mniej czasu na seks, mniej włosów na głowie. Sam widzisz, że się nie opłaca.
Mniej nerwów i kłótni
Kłótnie są kreatywne! Tylko prawdziwa dupa wołowa w momencie, gdy ktoś jej coś zarzuci przyzna no tak, masz rację, jestem wredna i puszczalska. Ale nie ty, ty przystępujesz do ataku ucząc się nowych epitetów, wypróbowując tipsy i sprawdzając, czy nowa zastawa faktycznie się nie tłucze. Dużo pożytecznej nauki.
Myślisz, że to absurd? To zastanów się, czy chciałbyś wieść życie jak Bukowski czy Krzysiu Ibisz? No właśnie. Ten pierwszy mawiał, że ludzie po prostu muszą sobie znaleźć jakieś zajęcia w oczekiwaniu na śmierć. Niech to będą fajne zajęcia!