Kolejny związek, kolejne rozczarowanie. Znajome? Czujesz, że z kimkolwiek się nie spotykasz, zawsze ostatecznie dochodzisz do tego samego punktu? Znam to doskonale, byłam tam i powiem ci jedno – to nie ludzie cię rozczarowują. To twoje nierealistyczne oczekiwania powodują, że w relacjach nie wychodzi. Albo wybierasz osoby, z którymi nie ma szans, żeby cokolwiek wyszło. Związki psuje wiele rzeczy, ale jedną z nich są nasze przekonania.
Często wpadamy w pułapkę własnych wyobrażeń na temat miłości i związków, pielęgnując przekonania, które prowadzą nas prosto do frustracji. Ba, my wcale tego możemy nie widzieć! Wszak nie ma nic złego w oczekiwaniach prawda? No tak, tylko warto pamiętać o tym, żeby te oczekiwania zahaczały o realizm. Bo jeśli nie, to nas prowadzi prosto do związkowych zawodów, zasadzających się na jednym wielkim pytaniu – dlaczego ktoś nie zmienia się dla mnie albo nie jest taki, jak ja chcę, hę?! Muszę się więcej postarać!
Przede wszystkim warto zdać sobie sprawę, że związek to nie bajka, w której „żyli długo i szczęśliwie” dzieje się bez wysiłku. Zaangażowanie nie idzie na oddanie, a ludzie nawet jeśli kochają nas najbardziej na świecie, nie potrafią czytać nam w myślach.
Jakie związkowe mity i przekonania niszczą nas i nasze relacje?
Jeśli będę się starać, to druga osoba zrobi to samo
Ja się tak staram i nic!
Dlaczego on mnie nie docenia?
Cudownie jest czuć, że druga strona jest zaangażowana i też dostajemy, zamiast tylko dawać. Ale warto pamiętać, że jeśli jesteśmy ciągle w relacjach, w których nie mamy tego poczucia (także przyjacielskich), może to wynikać z naszej głębokiej potrzeby uznania i więzi, czyli krótko mówiąc zaklejenia dziur w sercu po niedostatkach dzieciństwa i liczenia, że ktoś nas ukocha tak, jak ukochani nie zostaliśmy. Osoby, które uważają, że ich wartość zależy od tego, jak bardzo się starają, mogą oczekiwać, że ich wysiłki będą nagrodzone pełnym oddaniem. To przekonanie często bierze się z niskiej samooceny lub lęku przed odrzuceniem. Z psychologicznego punktu widzenia takie osoby nie dają sobie prawa do przyjmowania miłości, co sprawia, że relacje stają się jednostronne. Prowadzi to też często do dokonywania wyborów osób, które wydają się nam podobne, bo w środku mają te same dziecięce rany, ale jest jeden problem – głodny nie nakarmi głodnego…
Miłość powinna być bezwarunkowa
W tym postrzeganiu miłości jest pragnienie takiego uczucia, jakim rodzice obdarzają dzieci, że nieważne co zrobi i tak je kocham, bo jest moje. Ale takie postrzeganie miłości romantycznej jest co najmniej niezdrowe i często prowadzi do przymykania oczu czy zagryzania zębów w relacjach toksycznych, bo przecież prawdziwa miłość wszystko wybaczy i prawdziwa miłość wszystko przetrwa! W rzeczywistości zdrowy związek wymaga wzajemnego szacunku, komunikacji i równowagi, a miłość nie powinna być wymówką dla toksycznych zachowań. Miłość nie powinna wybaczać przemocy czy obsesyjnej zazdrości i kontroli. Jeśli czujesz, że twoje relacje takie właśnie są koniecznie zajrzyj do tej książki https://jaorbita.pl/produkt/toksyk-ratunku-papierowa-wersja/
Jak mnie kochasz, to wiesz, czego potrzebuję
Czyli czytasz mi w myślach! Jak nie czytasz, to mnie nie kochasz proste nie? Brak otwartej komunikacji to jak budowanie muru między partnerami. Każde niewypowiedziane oczekiwanie staje się kolejną cegłą w tym murze. Jeśli nie mówimy wprost o tym, czego potrzebujemy, partner może działać na własną rękę, nieświadomie ignorując nasze potrzeby. To może prowadzić do poczucia zaniedbania i rozczarowania – ale z czyjej winy? W rzeczywistości druga strona nie miała szansy odpowiedzieć na coś, o czym nigdy jej nie powiedzieliśmy. Mało tego – druga strona nie jest taka, jak my. Może mieć sama różne potrzeby i na nasze patrzeć przez swój pryzmat. Załóżmy, że jej językiem miłości jest wspólnie spędzany czas, a naszym z kolei ciepłe słowa. Zatem ona organizuje wyjazd, bo myśli, że to będzie dla nas satysfakcjonujące, a my byśmy się 5 razy bardziej ucieszyły z komplementu czy tego, że codziennie nam mówi, że jesteśmy ważne. No i klops – rozmijamy się w milczeniu.
Jak mnie kochasz, to się dla mnie zmienisz!
Przekonanie, że możemy zmienić partnera, a on z kolei zmieni się dla nas, jest jednym z najbardziej niebezpiecznych mitów w związkach. Często wchodzimy w relacje z nadzieją, że z czasem nasza druga połówka dostosuje się do naszych oczekiwań, przestanie robić rzeczy, które nas irytują, lub rozwinie cechy, które uważamy za pożądane. Ta myśl może być kusząca, ale w rzeczywistości rzadko prowadzi do pozytywnych rezultatów. Zmiany bowiem są procesem osobistym i muszą wynikać z wewnętrznej motywacji, nie zewnętrznej. I mówienie komuś, że musi zmienić to czy tamto bardzo często rodzi reakcję odwrotną – niechęć i opór. Zamiast oczekiwać, że partner wpasuje się w nasze wyobrażenia, możemy lepiej wykorzystać nasze różnice jako szansę na wzbogacenie relacji.
Związek naprawi mnie, moje poczucie wartości i moje życie!
Wydaje się nam, że miłość i akceptacja ze strony drugiej osoby mogą wypełnić wewnętrzne braki, naprawić rany z przeszłości i sprawić, że poczujemy się pewniejsi siebie. Lepsi. Bardziej wartościowi a nasze życie pełniejsze. I chociaż związek z odpowiednią osobą może być źródłem wsparcia, ciepła i akceptacji, poczucie własnej wartości musi przede wszystkim pochodzić od nas samych. Kiedy wchodzimy w związek z nadzieją, że partner ma nas „naprawić”, stajemy się emocjonalnie zależni. Takie zależności mogą szybko przekształcić się w toksyczną dynamikę, w której nasza wartość staje się uzależniona od tego, jak partner nas traktuje lub jak oceniamy jego reakcje. Każdy konflikt, kryzys lub chwila nieporozumienia może być odbierana jako atak na naszą wartość. Kiedyś mówił mi 5 razy dziennie, że mnie kocha a teraz tylko 4 – no tak nie kocha mnie już, jestem do niczego! W konsekwencji zaczynamy nadmiernie analizować każdą sytuację, oczekując, że partner dostarczy nam ciągłych wzmocnień naszej wartości.
Miłość to nie pluszowy miś jak śpiewali niektórzy. I nie tylko uczucie i emocje, które towarzyszą nam na początku związku. W miarę jak relacja się rozwija, a emocje się stabilizują to, co tworzy się między dwiema osobami przekształca się w coś bardziej złożonego. Właśnie w tym momencie kluczowe staje się zrozumienie, że miłość to nie tylko emocjonalny haj, seks i czułe słówka, ale także codzienne wybory i działania, które podejmujemy, aby pielęgnować naszą relację. Niektórzy jednak zatrzymują się tylko na poziomie tego haju i na zawsze tam zostają, od haju do haju, ze związku w związek, nigdy nie docierając do etapu wspólnej pracy.