Dosyć często dostaję wiadomości – wiesz, zazdroszczę Ci. Chciałabym być tu, gdzie ty teraz jesteś. I to jest ok, rozumiem, że można komuś pozytywnie czegoś zazdrościć i odróżniam zazdrość od zawiści. A jednak w tym pragnieniu bycia „gdzieś” często pomijamy element pracy, która została wykonana. I wysiłku, który doprowadził do zmiany. Chcielibyśmy gdzieś być, dokądś dojść zapominając, że za wszystkim stoi działanie i różne życiowe decyzje.
Ja jakiś czas temu wyszłam z tego mówienia mam pecha, z tego jestem jaka jestem, z tego, że życie mi się jakoś tam układa. Nie układa. Sama je układam. I myślę sobie, że wielu ludzi tkwi w bagnie na własne życzenie albo samemu rozpieprza sobie życie. Bo by coś chcieli, coś robią, ale zupełnie nie myślą o konsekwencjach, odpowiedzialności i tym, że być może gonią za swoim wyobrażeniem.
Bo trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada
Nieważne, jak byśmy mieli, uważamy, że inni mają lepiej. I z ochotą zaglądamy do ich ogródków, punktując, porównując i cierpiąc. Że my tak nie mamy. W ten sposób nie tylko możemy przegapić czy nie docenić tego, co sami posiadamy, ale gonić wiecznie za czymś, czego nie da się uchwycić. Bo jak przejdziemy już na drugą stronę, to znowu z tęsknotą patrzymy w kierunku miejsca, z którego wyszliśmy. Bo może jednak tam było coś fajnego, coś wartościowego. Nie potrafimy ogarnąć, że każda sytuacja, każda relacja, każdy człowiek ma i fajne i niefajne rzeczy. Kluczem jest wybór. Postawienie na pierwszym miejscu rzeczy, które są dla nas najważniejsze i trzymanie się tego. A nie szukanie wszystkiego. Tak, jakby w jednym człowieku udało się połączyć Brada Pitta, Steva Jobsa a do tego, żeby ktoś był dla nas czuły, miał czas i nosił nas na rękach. Tylko, że to nierealne. I tak sobie rozpieprzamy swoje światy, biegnąc za tym, czego – jak nam się wydaje w danym momencie nam brakuje. A potem się okazuje, że jednak niczego nam może nie brakowało…Tylko, że powrót jest już niemożliwy.
I biegniemy sprawdzić do sąsiada tą bardziej zieloną trawę, a potem się dziwimy, że z daleka to może była i piękna, ale z bliska też jest jakaś taka sobie. I zupełnie nie widzimy, że to my jej nie pielęgnujemy i kiepscy z nas ogrodnicy…
Bo żyją przeszłością
Przeszłość jest naszym trwałym elementem. Nie możemy jej wymazać. To, co się wydarzyło często wypływa na to, co się teraz zadziewa. Albo jacy jesteśmy. Mam jednak wrażenie, że niektórzy stoją w rozkroku pomiędzy teraz a kiedyś. I co gorsza wyszukują sobie te przeszłe miłości, te historie, które były i piszą do nich namiętnie, gdy w ich życiu coś wyjdzie nie tak. Licząc na chwilę uwagi, połechtanie sobie ego i poczucie, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Nie umieją tylko wziąć pod uwagę, że nie będzie tak, jak kiedyś. Potrafią wejść komuś do życia niczym klaun machając wesoło chorągiewką i krzycząc – tu jestem zauważ mnie! W imię tego, co nas kiedyś łączyło. Nie myślą o konsekwencjach, nie myślą o tym, że czas upłynął. Że ludzie się zmienili i często okoliczności. Przeszłość ma wrócić i wypełnić pustkę w ich teraz. Bo sami nie chcą albo nie potrafią podjąć decyzji co dalej.
Bo nie potrafią podjąć decyzji
Mam wrażenie, że cierpimy na jakiś masowy problem z decyzyjnością. Nie zliczę wiadomości, które dostałam, żeby komuś powiedzieć, co ma zrobić. Czy być w tej relacji czy nie. Zupełnie tak, jakby ktoś czekał na to, że wezmę odpowiedzialność za jego życie. Podejmowanie decyzji jest jednym z elementów dorosłości. Nie tylko takich, co na śniadanie. Ale też takich, co dalej. I tak, to jest trudne. Życie i dorosłość w ogóle są trudne. Ale z doświadczenia i opowieści wiem, że gdy się tych decyzji nie podejmuje, licząc, że się coś samo naprawi albo rozwiąże, to jest jeszcze gorzej. Często chcielibyśmy zachować status quo, mieć ciastko i zjeść ciastko. Mieć małżeństwa, które dają nam poczucie bezpieczeństwa i cieszyć romansami, które dadzą energię i namiętność i się nigdy nie wydadzą. Mieć relacje z dwoma partnerami, którzy zaspokajają nasze skrajnie różne potrzeby. Mieć biznesy ze spokojem życia na etacie. No nie da się tego połączyć. Problem polega na tym, że nikt nam nie obieca, że decyzja którą podejmiemy będzie słuszna. I dlatego tak wielu woli nie podejmować żadnej.
Bo mają idealistyczne wyobrażenie związku
Niektórzy utykają gdzieś po drodze między dzieciństwem a dorosłością. Zostają w krainie wiecznego relacyjnego haju, tak jakby nigdy nie chcieli dotrzeć do ustalania tego, co na obiad i wynoszenia śmieci. Jakby to im uwłaczało, albo oznaczało kres wszystkiego, co fajne. I gdy w każdej relacji zaczyna się pojawiać proza życia robią w tył zwrot albo wracają myślami do przeszłych historii. Kiedyś to było – wzdychają rozmarzeni. Zapominając tylko, że każda para prędzej czy później z etapu zdzierania sobie majtek będzie musiała przejść do etapu, kiedy trzeba je wyprać.
Bo nie myślą o konsekwencjach
To wyniosłam z domu. Ania myśl, co robisz. Bo jeden klocek domina przewraca kolejne. Bo za każdą decyzją coś idzie. I ludzie by chcieli (ci, którzy umieją podejmować decyzje), żeby one nic za sobą nie niosły. Albo jak poniosą, to tylko same dobre rzeczy. Jak nie mam zapiętych pasów i wjadę w słup, to zrobię sobie większą krzywdę, niż gdybym je miała. Jak wchodzę w romans, to istnieje szansa, że czyjś partner/partnerka się dowiedzą. Że spotkają mnie z tego tytułu nieprzyjemności. Że będzie trzeba prędzej czy później podjąć decyzję, czy romans jest ok czy chcę czegoś więcej. Że może komuś rozpadnie się z tego tytułu rodzina. To jest myślenie o konsekwencjach. I to ok robić coś, mając na uwadze to, co może się wydarzyć. Ale robiąc i nie myśląc wcale to zwykła głupota.
Bo nie potrafią wziąć odpowiedzialności
Kupując roślinkę do domu bierzesz za nią odpowiedzialność, podlewając ją lub nie. A co dopiero wiążąc się z kimś czy mając dzieci. Czasem trzeba zrobić rachunek zysków i strat i zdecydować, czy ten dzieciak mówiący mi w głowie chcę tu i teraz ma przewagę nad dorosłym, który mówi, może i byłoby fajnie, ale czy warto?
Życie nam się samo nie rozpieprza. To my je rozpieprzamy. Bo chcielibyśmy mieć wszystko, jednocześnie nie myśląc o konsekwencjach i nie musząc podejmować żadnych decyzji. Takie cuda to tylko w bajkach.