Zarób. Zawieź. Odbierz. Napraw. Wyremontuj. Sprzątnij. Pobaw. Zarób…i tak w kółko. Myślę sobie, że są faceci, którzy mają przerąbane. Kobiety, z którymi się związali tempem karabinu maszynowego wypluwają im kolejne życiowe komendy. Zawsze jest niewystarczająco dobrze. Zawsze jest za dużo nie wolno ci. Zawsze jest jakiś problem. Zawsze jest czegoś za mało. Jedyne czego jest za dużo to kontroli i terroru. One myślą, że ich „wychowują”, tymczasem rozpierdalają ich i swoje związki w drobny mak.
Dużo się mówi o problemach kobiet. Ba, sama o tym często piszę, bo mam wiele swoich trudnych doświadczeń i znam różne historie moich czytelniczek. Ale to nie znaczy, że mężczyźni w związkach mają tylko cud, miód i orzeszki. Wielu z nich nie przyznaje się do posiadania w domu terrorystek, bo to niemęskie. Jak to, dajesz sobą rządzić kobiecie? Cipa, nie facet! Pantofel! Jak jesteś frajerem, to tak masz.
Tymczasem kobiety równie często stosują przemoc psychiczną, niszcząc swoich partnerów, mężów i ojców swoich dzieci.
Na początku możesz tego nie zauważać. Wszystko, co tak odmienne od Ciebie fascynuje. To, że ktoś jest ogarnięty, zdecydowany, stanowczy. To Ci daje poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Ciągnie w górę. A potem pojawia się coraz więcej wymagań i problemów. I nie zauważasz, jak dzień po dniu związek z terrorystką ciągnie Cię w dół. Gaśniesz. Nie masz siebie. Składasz się tylko z niespełnionych oczekiwań. Komend. I wyrzutów sumienia.
Wielu mężczyzn wybiera dominujące, kontrolujące partnerki, bo takie mają matki. Zatem to jedyny schemat kobiecy jaki znają i to jest dla ich mózgu pociągające. Z kolei kobiety, które mają tendencję do dominowania same miały matki, które były terrorystkami i zrobiły z ich ojców podwładnych. Zatem znowu – to jedyny schemat relacji jaki znają i same takie tworzą. Tym sposobem para powiela model wyniesiony z domu.
Facet musi zarobić czyli zapracuj się, bo nie mamy tego i tego
A Elka to pojechała na wakacje. A nowe auto kupili. A dom kuzynka wybudowała. Znajome? Nieważne, ile byś zarobił zawsze jest za mało. Aż w końcu utykasz w kolejnych pracach dodatkowych i co słyszysz w podziękowaniu? Że mógłbyś się więcej zająć dziećmi. Albo remont sam zrobić. Albo obiad ugotować. Poza tym nieważne, co on zrobi i tak zrobi to źle. Bo nie tak dobrze, jak ona.
Facet nie może, bo facet to świnia
Ona gdzieś sobie zakodowała, że ty nie możesz mieć lepiej od niej. W sumie to niczego nie możesz. Jak tylko pada, że wyszedłbyś na piwo albo na ryby pojechał od razu pojawia się grymas. I stanowcze nie. No nie bo nie. Bo ona będzie miała gorzej. Sama w domu zostanie. A ty na pewno się będziesz świetnie bawił. Albo zdradzał. O to to! Wiadomo, że każdy facet to świnia i myśli tylko o jednym. W życiu nie wpadnie na to, że ty chcesz mieć po prostu chwilę świętego spokoju. Z którym facetem po 40-tce bym nie gadała i który nie ma przejebane, słowo spokój pada najczęściej. Tak po ludzku, żeby przez chwilę ktoś nic od niego nie chciał i żeby się nie przypierdalał. Do tego dochodzi często odbieranie facetowi tego co lubi. Niedajborze się pojawi coś, co mu sprawia frajdę to ona go za chwilę musi tego pozbawić. Moja matka ma w tym doktorat. Jak tylko mój ojciec, mówi, że lubi wyjeżdżać bach ban na wyjeżdżanie. Nie ma wspólnych wakacji, bo mu sprawiały za dużo frajdy. Jak się pojawili znajomi, z którymi miło płynął czas, to nagle przestała ich lubić. I tak w kółko.
W końcu przestajesz robić cokolwiek, bo i tak niczego nie możesz. Masz się skupiać na rodzinie i na niej. I masz nie mieć siebie. Jeśli pojawia się jakaś opcja porobienia czegoś w samotności to nie masz nawet ochoty powalczyć. Bo wiesz, że za kilka godzin świętego spokoju i tego, co lubisz zapłacisz albo tygodniami milczenia albo pierdolenia, jaki to jesteś niedobry.
Jestem i wymagam czyli dlaczego wymaganie i kontrola to nie partnerstwo
Kobiety-terrorystki mają przekonanie, że facetów trzeba wychować. Tak, żeby robił to, co ona każe. I za dużo nie fikał. Wychowują ich niczym kolejne dziecko albo niesfornego psiaka, który sika na wycieraczkę. Rzucają beztrosko komendy. Kontrolują rezultaty. Z rzadka rzucą pochwałę, bo wiadomo, że co za dużo to niezdrowo. Ganić trzeba. Krótko trzymać. Jakby pies, który chodzi przy samej nodze nie miał prawa i nie marzył o hasaniu po trawie. I niby możesz się pochwalić przed koleżankami – o patrzcie, jak go wychowałam! Jakie sztuczki umie! Tylko, że nie widzisz, że on się Ciebie zwyczajnie boi. Boi się Twoich humorów. Gniewu i jeżdżenia po nim. A związek oparty na strachu to zły związek.
Kolejne siwe włosy. Kolejne piwo. Kolejna zmarszczka. Nie skarżysz się. I tak nie zauważy. A jak coś powiesz, usłyszysz że ona ma gorzej. Nie ma między wami porozumienia, bo tam gdzie jest władca i poddany trudno o równowagę sił. Jest tak skupiona na wydawaniu komend, że nie widzi, że wy już nie istniejecie. Jesteście tylko sprawnie prosperującym przedsiębiorstwem z nazwą rodzina. Wychowujecie dzieci. Ona dodatkowo wychowuje Ciebie. Jakoś tak więcej już ciszy niż rozmów. I gdzieś w tle wisi nad wami wielkie pierdolnięcie. Tylko, że tego też nie zauważa. Myśli, że jest świetnie. Świetnie przecież jest. Rozwijacie się, bo i nowe auto. I lepsze wakacje. I dziecko dorasta. I ty już się podporządkowałeś, bo mniej się buntujesz przeciwko jej metodom.
Aż pewnego dnia usłyszy to, czego się nie spodziewała.
Zarób. Zawieź. Odbierz. Napraw. Wyremontuj. Sprzątnij. Pobaw. Zarób…
Odchodzę…
Nie bądź terrorystką. Bądź człowiekiem. Większość kiepskich relacji bierze się z przekonania, że sami w nich jesteśmy nieskazitelni…