fbpx

Tanie mieszkanie chętnie wynajmę, czyli czy czeka mnie życie kloszarda

przez Anna Ulatowska

Nieposiadanie swojego mieszkania grozi tym, że pewnego razu się wyleci z niego na pysk. Bo właściciel albo się rozwodzi albo stwierdził, że musi obiecać je kochance w zamian za milczenie, albo wyjeżdża na 10 lat w poszukiwaniu siebie i mieszkanie już mu niepotrzebne. Mój właśnie tak stwierdził i nie, żebym miała coś przeciwko, w końcu to jego mieszkanie, to jednak trochę mi smutno jak sobie przypomnę 5 lat życia i milion historii z tych murów.


Mieszkanie epizod 1

Siedzę sobie przed wyjazdem do Budapesztu, bawię telefonem, dzień jak co dzień i nagle odczytuje takiego oto maila – pani Anno będę sprzedawał mieszkanie, może je pani kupić za miliony monet albo może pani wypierdalać. W każdym razie wymowa była podobna. No to mnie naszły okropne smutki, po pierwsze dlatego, że nie mam miliona monet, po drugie dlatego, że nikt mi nie da milionów monet, po trzecie dlatego, że kredyt plus mieszkanie plus ja to jest katastrofa, śmierć i w ogóle. Na bank nie płaciłabym rat, a poza tym mentalnie jestem pięciolatką i stały adres równa się panika i chęć ucieczki. Jak to? To już? Już jestem dorosła? Pomocy!!!

Mieszkanie epizod 2

Jadę sobie do Budapesztu, wtem dzwoni telefon. Mój właściciel chciał pewnie zapytać, kiedy wypierdalam no i niby z jednej strony umowa, formalności, te sprawy, a z drugiej to najlepiej żebym zapłaciła kasę za kolejny miesiąc i już sobie poszła. No więc dzwoni i pyta, czy będę w mieszkaniu, bo tabuny zwiedzających chciałoby je obejrzeć. No to ja, że nie będę. To mamy pat. W końcu proponuję, że może wejść beze mnie, w końcu i tak ma moje klucze i że mam nadzieję, że nie będzie przymierzał moich majtek. No ale, że dawno tam nie byłam to napomknęłam, że w sumie nie wiem czy bardziej w środku porządek czy bałagan, przy czym bałagan to dla mnie dwa włosy na podłodze i nieumyty kubek. On się deklaruje, że posprząta jakby co. Umowa stoi.

Mieszkanie epizod 3

Wracam sobie z Budapesztu (serio, to cholernie długa droga jest) i dostaję sms, że kupcy się znaleźli i mam wypierdalać do końca grudnia. Odpisuję, że ok. No to dostaję updejt, że w sumie niby ok., ale lepiej do połowy grudnia. No fajnie, czeka mnie przeprowadzka przed świętami, prezentów nie będzie, no chyba, że zostaną jakieś worki i kartony.

Mieszkanie epizod 4

Wracam sobie do mieszkania. Do tego, które niby miało być ogarnięte, czyli te włosy podniesione i kubeczek umyty po czym zastaję taki oto widok. Ktoś leżał na moim łóżku, śmieci się przelewają, do zlewu doszedł nieumyty talerzyk, piasek chrzęści pod stopami niczym na copacabanie a kuchenka jest uświniona jak po cooking party. I ktoś pił z mojego kubeczka! O nie, tak to się bawić nie będziemy!

Mieszkanie epizod 5 (i pewnie nieostatni)

Niby ludzie się biją o mieszkanie za prawie pół bańki, polizane, przyklepane i już po sprawie, ale jednak wczoraj dostaję sms, kiedy będę w mieszkaniu, bo mam pokazać je jakimś tam kupcom. To grzecznie informuję, że jak wrócę z pracy, czyli, że późno. I będę tylko na chwilę. 10 min przed umówioną wizytą dzwoni do mnie telefon. Myślę sobie, że to na pewno ci ludzie. Bo mnie nie ma, a oni czekają. 10 min po telefonie a w trakcie oprowadzania dostaję sms z pytaniem, czy może im dać mój numer. Nosz kurwa mać! Oprowadzam, tzn. poinformowałam grzecznie, że mieszkanie piękne, ale latem to się w nim nie dam mieszkać, bo pełno bachorów, które psują klimat i w sumie to się cieszę, że się mogę wyprowadzić, bo jakbym chciała mieszkać na placu zabaw to bym się przeniosła za okno z namiotem. No to konsternacja, wzdychanie, cmokanie i zaglądanie mi do każdej szafy. A że zmywarka się nie zmieści, a oni kupują dla córeczki co to pewnie studiuje prawo czy inną psychologię i córeczce wyobraźcie sobie rączki upierdoliło i nie umie zmywać. Na co ja mówię, że zmywanie dla jednej osoby to nie jest jakiś życiowy dramat, ten jeden kubek i widelec to chyba można. Ale no tak faktycznie, jak ktoś nie wie do czego służy zlew i myśli, że czyste talerze rosną w zmywarce, to może być problem. No i że mało miejsca, fakt 60 metrów plus spory taras to trochę mało dla jednej osoby, bo się bieżnia nie zmieści. Ja na to, że fajnie, córka wysportowana, pewnie na siłownie chodzi itp. I że park blisko, to można pobiegać. Nagle zapada cisza jak makiem zasiał. – No ale jak to? Samemu biegać po parku? Kobieta? Może facet to by i mógł, ale kobieta? Po parku?!! Jak ja sobie z tym poradziłam? Także tak drodzy rodzice, nie zagłaszczcie swoich dzieci na maksa, bo nie dość, że w wieku 25 lat nie będą wiedzieć, jak się zmywa, to będą pedałować po bieżni w pokoju jak chomik w kołowrotku. Ale za to mają mieszkanie za pół bańki.

To by było na tyle przygód. Zapewne chwilowo. Jakby ktoś miał mieszkanie w Poznaniu, które chciałby wynająć upadłej blogerce, to chętnie przygarnę. Umiem zmywać!

zobacz moje książki

Może Ci się spodobać

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze

Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania strony, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Czytaj więcej

Prywatność & Polityka cookies
2
0
Kocham twoje myśli, proszę o komentarz.x